Rozdział 20

2.3K 142 10
                                    

Camila POV

Kiedy Lauren wróciła do mnie, była już zupełnie inna, co mocno mnie zdziwiło.

- Chodź do środka, zjemy w salonie. Co ty na to, żebyśmy coś oglądnęły? - Zapytała, uśmiechając się do mnie. To nie mógł być prawdziwy uśmiech, albo Lauren była mistrzem szybkich zmian nastroju.

Postanowiłam to zignorować i poszłam za dziewczyną. Nie było sensu rozpamiętywać tego, co się stało. Pozostało się cieszyć, że zielonooka odzyskała humor i możemy spędzić ten wieczór wspólnie, w miłej atmosferze, tak jak to sobie wyobrażałam.

***

Lauren włączyła jakąś komedię i zasiadłyśmy do oglądania. Co chwilę się śmiałyśmy, ze śmiesznych sytuacji w filmie, zapominając całkowicie o smutku. Gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, byłyśmy już szczęśliwe i objedzone pizzą.

- To niesamowite - odezwała się nagle dziewczyna.

- Co takiego? - Zapytałam, powoli ponosząc głowę i odwracając ją w stronę brunetki.

- Przy tobie od razu mam lepszy humor - powiedziała, nieśmiało na mnie spoglądając.

Nie wiedziałam co powinnam teraz powiedzieć, więc tylko się uśmiechnęłam, a w tych pięknych szmaragdach pojawił się znajomy błysk. Czułam podobnie. Przy niej mogłam być sobą i po prostu, cieszyłam się z każdej głupoty.

- Nie obrazisz się? Muszę zapalić - zapytała, posyłając mi przepraszające spojrzenie.

- Nie lubię, gdy palisz - powiedziałam.

- To silniejsze ode mnie. Możesz iść ze mną i mnie przypilnować, jeśli chcesz.

- Jest jeden problem - powiedziałam, a dziewczyna zmarszczyła brwi, nie wiedząc o co mi chodzi. - Nie mogę się ruszyć, za bardzo się najadłam.

Lauren uśmiechnęła się do mnie, po czym wstała i podała mi rękę, aby pomóc mi się podnieść.

***

Na zewnątrz było już całkiem ciemno, ale mimo wszystko był piękny wieczór. Siedziałyśmy wspólnie na schodkach, w zupełnej ciszy.

Nie lubiłam przebywać wokół osób palących, ale dla Lo mogłam zrobić wyjątek. Gdy brunetka sięgnęła po drugiego papierosa, od razu położyłam swoja rękę na jej, uniemożliwiając jej dalszy ruch.

- Lauren, wystarczy ci jeden - powiedziałam, próbowałam być stanowcza. Zielonooka wpatrywała się we mnie przez chwilę, jakby badając, czy mówię poważnie. Po chwili postanowiła odpuścić, a ja uśmiechnęłam się zwycięsko.

- Masz na mnie za duży wpływ - powiedziała cicho, udając urażoną.

Nie odpowiedziałam jej i siedziałyśmy tak kolejne minuty w milczeniu, pogrążone we własnych myślach, jednak nie była to niekomfortowa cisza. Naglę poczułam, jak po moim ciele przebiega dreszcz i pojawia się gęsia skórka.

- Zrobiło się już całkiem chłodno - powiedziałam, kuląc się nieco i pocierając swoje ramiona.

- Poczekaj chwilę - powiedziała Lauren i zniknęła w środku domu.

Pojawiła się ponownie po pięciu minutach i poczułam jak okrywa mnie kocem.

- A to na rozgrzewkę - powiedziała, pokazując mi wino, które trzymała w drugiej ręce. - Zachowałam je na dzisiaj, tak jaj obiecałam - powiedziała, uśmiechając się do mnie dumna.

Patrzyłam jak w tym półświetle, pochodzącym z wnętrza domu zielonooka nalewa nam wina do kieliszków. Po chwili podała mi jeden, a dla siebie wzięła drugi.

The only exception - Camren ff Kde žijí příběhy. Začni objevovat