Rozdział 38

2.1K 149 15
                                    

Lauren POV

Otworzyłam oczy, widząc rażące promienie słońca wpadające przez okno. Nic nie pamiętałam, nie miałam nawet pojęcia jak znalazłam się w swoim łóżku.

Czułam się okropnie, byłam cała obolała i zmęczona, najbardziej dokuczała mi migrena, ale wreszcie zmusiłam się, aby podnieść się z łóżka.

Weszłam do kuchni, gdzie spotkałam mojego tatę, co trochę mnie zdziwiło.

- Co ty tu robisz?

- Wziąłem sobie na dzisiaj wolne. Chyba musimy poważnie porozmawiać Lauren - powiedział poważnym tonem.

- Możemy później - poprosiłam krzywiąc się i sięgając do lodówki, aby zrobić sobie jakieś śniadanie.

- Jak się czujesz? - Zapytał już łagodniejszym tonem.

- Bywało lepiej - odparłam, wykrzywiając twarz w grymasie, który miał być uśmiechem.

- Nic dziwnego, kiedy Camila z Dinah przytargały cię wczoraj do domu ledwo trzymałaś się na nogach, nie było z tobą kontaktu. Tak dłużej nie może być Lauren! Musisz się ogarnąć.

- Tak wiem, ale zaraz, Camila z Dinah? Dobrze słyszałam?! - Byłam bardziej niż zdziwiona.

- Tak, gdyby nie one, to pewnie zostałabyś na plaży na całą noc, nikt by cię nie znalazł.

- Zaraza co? Na jakiej plaży? Nic nie pamiętam.

- Lauren, powiedz co się dzieje, twoje życie nie może dłużej tak wyglądać, musisz chodzić do szkoły. Jesteś w przed ostatniej klasie, musisz wziąć się w garść.

- Wiem, przepraszam, to się więcej nie powtórzy. Wczoraj chciałam stamtąd wyjść, ale byłam już dosyć pijana i nie kontaktowałam najlepiej, niewiele pamiętam.

- Już to słyszałem wiele razy - przyznał niezadowolony. - Ale chcę ci wierzyć, że tym razem tak będzie - nic nie odpowiedziałam, jedynie spuściłam głowę w dół i przytaknęłam. - Camila obiecała, że przyjdzie cię odwiedzić dzisiaj po szkole, powinniście porozmawiać. Myślę, że podziękowania należą się obu dziewczynom.

- Tak, wiem, postaram się to naprawić - obiecałam.

***

Kilka godzin później usłyszałam pukanie do drzwi, szybko podniosłam się, żeby otworzyć. Czułam się już znacznie lepiej niż gdy wstałam, ale dalej było to dalekie od dobrze. Obecnie zżerał mnie wielki stres, przed zobaczenie dziewczyny. Wiedziałam, że namieszałam w naszej relacji, ale liczyłam, że dam radę to jeszcze odkręcić.

- Hej Camz - powiedziałam, otwierając jej drzwi.

- Hej Lauren - odpowiedziała, dosyć nieśmiało, jakby się mnie bała. Chyba nie bardzo wiedziała, co powinna teraz zrobić, więc tylko stała przede mną, patrząc gdzieś po ziemi.

To nie mogło tak wyglądać, potrzebowałam ją przytulić. Chwyciłam jej barki w swoje ręce ciągnąc ją za próg domu i pozwalając wylądować prosto w moich ramionach. Wiedziałam, że była zaskoczona, ale gdy ciasno ją objęłam, poczułam jej szczupłe ramiona, które także oplotły mnie w pasie. Wtuliłam swoją twarz w jej miękkie włosy, zaciągając się ich wspaniałym zapachem.

- Przepraszam - wyszeptałam do jej ucha, a ona wtuliła się we mnie jeszcze mocniej, jakby bojąc się, że zaraz się odsunę i odejdę bezpowrotnie.

Złapałam jej piękną twarz w swoje dłonie i spojrzałam w przepięknie czekoladowe oczy, które były lekko przeszklone ze wzruszenia.

- Dziękuję, że się nie poddałaś - powiedziałam, czując że w moich oczach również zbierają się łzy.

The only exception - Camren ff Where stories live. Discover now