31

1K 118 15
                                    


Podziwiałem Zayna jak zakochany głupek, gdy siedział pod jednym z drzew na ogromnym podwórku w internacie. Siedzieliśmy w dystansie, w trakcie kiedy on pracowicie szkicował ze skrzyżowanymi nogami, zapasowy ołówek miał schowany za uchem, próbował ochronić się przed słońcem. Było dziś całkiem ciepło, więc Zayn miał na sobie bezrękawnik i szorty.

I tak, przeczytałeś prawidłowo. Słońce.

Dzisiaj był świetny, słoneczny dzień, dodatkowo niedziela, także naturalnie, wszyscy wyszliśmy z pokoi i cieszyliśmy się dniem.

Oczywiście, inni zawsze cieszyli się z niedzieli lub wolnego czasu, w odróżnieniu do mnie, ja wręcz kochałem zostawać w swoim pokoju, ale zostałem wyciągnięty przez dwóch chłopaków, zwanymi moimi przyjaciółmi. Louis dokuczał mi, że muszę zobaczyć słońce, bo jestem bledszy niż wampir.

On i Liam kochali grać w piłkę nożną i robili to właśnie teraz. Louis w końcu zablokował uderzenie i przeciął boisko piłką, po czym strzelił idealnego gola, niedojrzale pokazując język swojemu chłopakowi, który grał w przeciwnej drużynie. Zabawnie zmarszczył brwi w odpowiedzi, zatrzymując wzrok na szatynie i podszedł bliżej niego, obaj radośnie wpatrywali się w siebie, ich czoła były przyciśnięte razem.

Ugh, po prostu idźcie się już pieprzyć.

Uh, cóż wybacz mój język.

Zaśmiałem się do siebie, siadając wygodnie na moim miejscu, na przeciwko boiska, gdzie oglądałem jak moi przyjaciele grają. Oczywiście pytali mnie niepoliczalnie dużo razy o dołączenie, ale za każdym zaprzeczałem.

Ta, racja. Zawsze potykałem się o własne nogi. Co sprawiło, że myśleli o nich, jakbym mógł nimi manewrować i uderzać piłkę?

Byłem jednym z paru obserwatorów, siędzących za linią autową, w czasie gdy wszyscy pozostali aktywnie udzielali się w grze, zmieniając drużyny i dodając więcej graczy po każdym skończonym meczu.

Czasami spoglądałem nad swój dziennik i obserwowałem. Kiedy czułem doping innych, spoglądałem na grę, by złapać ten moment.

Tym razem pisałem o dzisiejszym, pamiętnym dniu, oczywiście, zapewne właśnie o nim czytasz. Pracowałem też nad swoim listem dla Zayna.

Tak, list dla Zayna, w którym chciałem napomknąć trochę więcej o swoich uczuciach. Wciąż czułem się jakby roztrzepany przez to, że on odwzajemnia moje uczucia, nawet jeśli to brzmi śmiesznie.

Ale mała, racjonalna część mnie wciąż była przerażona myślą, że to jest za dobre, by było prawdą. Może Zayn tylko stara się mnie pocieszyć mówiąc, że uważa mnie za godnego podziwu i że jest we mnie zakochany. Również, że może myśli o mnie jak o głupim, głuchym dziecku, nawet jeśli przekonał mnie, że nie.

Stare nawyki ciężko umierają.

Ale odpychałem od siebie tego racjonalnego Nialla i pozwalałem temu romantycznemu i napalonemu Niallowi, który chciał wziąć seksownego nauczyciela plastyki przejąć kontrolę.

O Boże. Co do cholery właśnie napisałem?

Ale to była prawda. Taka najprawdziwsza prawda.

Wciąż byłem w szoku przez śliczny obraz, który Zayn zrobił dla mnie. Ze mną. Tylko mną. Przedstawiał wszystko, co Zayn zawierał w swoich słowach.

Mam ten obraz przyczepiony na suficie, więc patrzę się na niego, gdy leżę w łóżku. Nie oceniaj mnie.

Nie powiedziałem Louisowi i Liamowi o dniu wczorajszym, bo ta dwójka podstępnie miała randkę, a ten pierwszy się czasem spóźnia. A potem, tak szybko jak wstaliśmy, podbiegł do okna i widząc pogodę, chciał krzyknąć piłka nożna skacząc po łóżku. Potem uciekł wziąć prysznic.

Więc tak, nie mamy za wiele okazji by pogadać.

Spojrzałem w górę na kogoś, kto blokował mi słońce i zmrużyłem oczy na sczerniałą sylwetkę. Zrozumiał i odsłonił mi światło, siadając obok.

Cóż, nie prosiłem o towarzystwo, ale w porządku.

Rzuciłem z ukosa spojrzenie na chłopaka, który siedział obok mnie po turecku ze zniecierpliwością oglądając mecz, szeroki uśmiech był na jego twarzy, ukazując dołki w policzkach. Wyglądał jakby był w moim wieku, może nawet młodszy.

Musiał zauważyć, że się mu przyglądam, bo spojrzał mi w oczy, jego orzechowe spotkały moje niebieskie tęczówki, na parę sekund zanim odwrócił wzrok gdzie indziej nieśmiało, wyrywając źdźbła trawy. Potem ponownie zablokował nasze spojrzenia i przejechał dłonią przez jego blond, kręcone włosy.

Więc Loczek #2, eh?

Odłożyłem długopis. Jasne, ten chłopak był uroczy, ale powinien po prostu mignąć albo powiedzieć coś.

- Uh, hej? - mignąłem, kiedy on mrugnął i rzucił mi zakłopotany uśmiech, po czym odpowiedział.

- Przepraszam za to. Jestem tutaj nowy i wyglądałeś przyjaźnie. - wzruszył nieśmiało ramionami, przygryzając dolną wargę. Zaśmiałem się w odpowiedzi. Ja? Ten, który unika kontaktu wzrokowego z kimkolwiek kto ma oczy. Przyjazny?

Ale może się zmieniam. Przez Zayna? Kto wie.

- Dużo mi brakuje do bycia przyjaznym, ale hej. Witaj. To miejsce nie jest tak złe, na jakie wygląda. - uśmiechnąłem się do niego, a on to odwzajemnił. Dużo się uśmiechał. Przypominał mi Louisa, tą całą swoją radością i trochę Liama, z małymi atakami nieśmiałości.

- Cóż, przywitałeś się ze mną, więc już traktuję cię jak przyjaciela. I dziękuję. Jestem Ashton, Ash w skrócie. - podał mi swoją rękę, a ja uścisnąłem i potrząsnąłem ją, moje usta uformowały się w uśmiech. Zyskałem przyjaciela, tak naprawdę nie robiąc nic.

- Więc. Jak się tutaj znalazłeś? - mignąłem, po chwili oglądania meczu, a Ashton obrócił się do mnie, mrużąc oczy, gdy promienie słoneczne go raziły. Wzruszył ramionami, uśmiechając się sam do siebie.

- Uważałem, że lepiej będzie mi z ludźmi jak ja. Mama się zgodziła. Mam piętnaście lat. Mogę podejmować własne decyzje.

Skinąłem na jego słowa, nie wiedząc do końca jak odpowiedzieć.

- Jesteś w tym pisaniu? - mignął, a ja skinąłem ponownie.

- To moja pasja, mój głos.

Ashton dał mi ten uśmiech z dołeczkami, zwijając róg jego bezrękawnika, podskakując nagle w swoim miejscu. - Tak jak moją jest sztuka! Kocham malować!

Uśmiechnąłem się do niego. Tak jak Zayn. To podpowiedziało mi kolejne pytanie. - Jesteś w klasie Za- Pana Malika?

Skinął głową niepewnie. - Jest dobry?

Cholera, jest genialny, przepiękny, idealny i wcale nie mówię o jego plastycznych zdolnościach.

- Słyszałem, że jest niezły. Ale nie dowiem się, bo nie mam z nim lekcji. Jest też wolontariuszem tutaj, to jest on. - mignąłem, a potem wskazałem na miejsce gdzie siedział, wciąż szkicując, aktualnie wgryzał się w tabliczkę czekolady.

Ashton wpatrywał się chwilę w Zayna, trochę mnie drażniąc.

- Wow. Wygląda jakby był całkiem zaabsorbowany sztuką. I wygląda też na wyluzowanego. Świetnie! - mignął ucieszony, a ja skinąłem w zgodzie, chichocząc na to jak uroczy był. Już go polubiłem. Oczywiście jako młodszego brata.

Widziałem jak Louis i Liam proszą, bym do nich podszedł. Zdecydowałem, by przedstawić im Ashtona, bo wciąż byłem dumny z siebie. Znalazłem przyjaciela i zrobiłem to na własną rękę.

---------

pamiętajcie o gwiazdce i komentarzu jeśli spodobał wam się rozdział :)

wiem, że miałam wstawić go w sobotę ale ASHTON

Smile [Ziall] - tłumaczenieWhere stories live. Discover now