39

856 119 9
                                    

To było trochę ciężkie, by dogonić chłopaków, ale szczęśliwie udało mi się. Musiałem biec, okej, byłem trochę spóźniony i przeklnąłem, marząc, bym miał wystarczająco dużo pieniędzy na zakup komórki (bo moja mama nigdy by tego nie zrobiła), tak bym mógł pisać z Zaynem.

Mogłem używać telefon Louisa, ale dla mnie to było dziwne. Po pierwsze, bo smartfony są za bardzo skomplikowane, a po drugie, nie chciałem by Louis czytał wiadomości od Zayna przede mną. Bez znaczenia, że i tak o wszystkim powiedziałbym mu później.

Zanim skierowałem się do kafeterii na kolację, schowałem małą latarkę do kieszeni. I właśnie ją używałem, by mieć choć trochę światła na tej drodze. Ostrożnie wspianałem się po kamieniach.

Księżyć robił całkiem niezłą robotę oświetlając to miejsce, a atramentowe fale były widoczne pomimo późnej godziny. Niebo było pełne gwiazd i kilka sekund podziwiałem ten widok, zanim kontynuowałem wspinanie się.

Opuściłem ręce, gdy byłem już przy ławce-- naszej ławce, uśmiechając się odruchowo, widząc sylwetkę Zayna.

Powoli usiadłem obok niego, sprawiając, że przestraszył się nieco, ale potem znów uspokoił, gdy zobaczył mnie. Podziwiałem jego profil, jak niesamowicie wyglądał. Połowę twarzy oświetloną miał przez księżyc, jego ciemne włosy zasłaniały czoło i uszy, a ubrany był w futrzaną kurtkę.

Poważnie. Byłem pewien, że jest aniołem zesłanym dla mnie, by moje życie przestało być takie beznadziejne.

- Chciałeś mnie o coś zapytać? - mignąłem, sprawiając, że Zayn uciekł wzrokiem ode mnie i uśmiechnął się zakłopotany.

- Tak. Jutro wieczorem jest ognisko zaplanowane przez wszystkich wolontariuszy. - mignął, a potem całkowicie się do mnie obrócił. - Chcę, byś poszedł ze mną, jak randka. - uśmiechnął się bezczelnie, a ja prawie udusiłem się powietrzem. Oprzytomniałem kilka sekund później, kiwając głową na tak, bo nikt nie mówi nie Zaynowi.

Uśmiechnął się szeroko, biorąc mnie w delikatny uścisk. Pocałował mnie w czoło, sprawiając, że moje oczy błysnęły szczęściem.

- Będą tam inni? - zapytałem.

Wzruszył ramionami, mrużąc oczy w zamyśleniu. - Tylko wolontariusze, przyjaciele z domu. Może kilka uczniów. Możesz zaprosić Louisa i jego przyjaciół, jeśli chcesz. - mignął, a ja skinąłem, zagubiony w swoich myślach.

Ale teraz moja niepewność przejmowała nade mną kontrolę. Tam będą znajomi Zayna, którzy mogą mnie oceniać, jestem pewien. I dlaczego on miałby mnie chcieć, głuchego, chudego dzieciaka obok niego? Byłem mentalnie przygotowany na bycie unikanym, kiedy już tam będziemy.

Nagle Zayn uniósł moją brodę i zablokował nasze spojrzenia. Zabrał rękę i mignął. - Spójrz, wiem, co myślisz. Chcę przedstawić cię moim znajomym. Chcę zabrać cię tam, jakby na randkę. Chcę, byś był przy mnie, bo chcę pokazać im tego kochanego chłopaka, który skradł moje serce. - przechylił głowę w bok i opuścił ręce, uśmiechając się, kiedy moje oczy błyszczały łzami przez jego słowa. Złączyłem nasze dłonie, ściskając jego. Nie mam słów.

Jak... Jak ktoś taki jak ja, zasługuje na kogoś takiego jak Zayn? Musiałem zrobić coś dobrego w moim krótkim życiu.

Przysunąłem się trochę, pochylając się do jego ciepłego ciała, a on od razu objął mnie ramieniem. Wtuliłem się w niego jeszcze bardziej i ułożyłem głowę na zagłębieniu w jego szyi, zamykając oczy, a Zayn splótł nasze palce.

Więc jutro będzie nasza pierwsza randka, huh? Byłem zdenerwowany, podekscytowany i pewien, że Zayn mnie nie zostawi.

---------------

pamiętajcie o gwiazdce i komentarzu jeśli spodobał wam się rozdział :) +40 rozdział jest bardzo długi, więc nie wiem kiedy się pojawi:(

Smile [Ziall] - tłumaczenieWhere stories live. Discover now