VI

391 11 3
                                    

Lucjusz siedział przy stoliku, kiedy do Gospody Pod Świńskim Łbem teleportował się Draco.

Karczma była brudna i obskurna, ale to właśnie tutaj spotykali się śmierciożercy odwiedzający Hogsmeade. Barman, Aberforth Dumbledore podejrzewał, że główną przyczyną mogła być Ognista Whisky Blishena, najwyższej jakości  szkocka, którą nie dysponował Pub pod Trzema Miotłami. Zazwyczaj to właśnie ją zamawiali. Teraz starał się nic nie widzieć i nie słyszeć, wtopić w tło, w ciszy przecierając podziurawioną ścierką barowy blat. 

- Witaj ojcze – powiedział młody Malfoy, siadając.

- Witaj Draconie. Jak przesłuchanie? Jakieś dobre wieści? - zapytał z nadzieją.

- Znamy prawdopodobne miejsce ukrywania się  Gwardii Dumbledore'a.

Lucjusz pokiwał głową.

- To dobrze. Bardzo dobrze. Najwyższy czas. Od wykrycia kryjówki Weasley'ów minęło pół roku, od znalezienia tego ich syna... - starszy Malfoy nie mógł sobie przypomnieć imienia. 

- Rona – podpowiedział Draco. 

- Rona – przytaknął mu ojciec – minęły już dwa miesiące. To za długo. Nasi adwersarze dobrze tuszują swoją obecność w naszym świecie, a jeszcze lepiej w świecie mugoli. To nie wprowadza dobrej atmosfery, a Czarny Pan oczekuje teraz szczególnie pozytywnych wieści. Jesteśmy w trudnym położeniu. Nigdy nie sądziliśmy, że nasze własne wartości obrócą się przeciwko nam.

- Takich rzeczy nie da się przewidzieć ojcze.

- Razem z matką chcemy, abyś przekazał nasze nazwisko dalej, choć w tej sytuacji... Decyzja należy do ciebie, zrozumiem cię jak nikt, jeśli się na to nie zgodzisz. Konieczność spoufalania się z krwią mugoli... - Lucjusz zamknął oczy i wziął głęboki wdech — Myśleliśmy o ewentualnych kandydatkach, ale w naszej sytuacji absolutnie czystej krwi od 15 pokoleń, nie wchodzi w grę nikt z 28 rodzin. Czarownica półkrwi w rodzinie sprawi, że nasza pozycja spadnie. Obawiam się, że nie da się tego uniknąć, choć pieniądze potrafią wielu zamknąć usta. Będziemy minimalizować straty, jak się da. Tym się nie przejmuj. - Lucjusz zawiesił głos – Ale jak już powiedziałem, decyzja należy do ciebie. 

- Wiesz, że rodzina dużo dla mnie znaczy, ojcze. Rozważałem życie w samotności, ale chyba nikogo by to nie zadowoliło. Jeśli nie ma innego wyjścia, zrobię wszystko, by jak najmniej nas to dotknęło. Mój potomek nie może być charłakiem jak ta czwórka niemowląt. Nasze nazwisko pojawi się w księdze magicznych urodzeń, niezależnie od kosztów.

- Nott powiedział Czarnemu Panu, że woli, aby jego ród wyginął, niż zmieszał się ze szlamem. Uznano to za bardzo honorowe. 

Draco słysząc słowa ojca zacisnął zęby, tego typu mącicielstwo, było teraz ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował. 

- Jeśli wszyscy tak postanowią, to po co ja pracuję? W kolejnym pokoleniu pozostanę tylko szlamy i czarodzieje półkrwi, więc na cóż nam ta władza i nowy porządek? - skrzywił się z pogardą. 

- To samo powiedziałem Czarnemu Panu.

- I?

- Zgodził się ze mną. Musimy to dobrze rozegrać. Wszystko jest kwestią odpowiedniej polityki.

- Myślałem o tym przez pół nocy ojcze. Musimy zaproponować nową zasadę dotyczącą szlam i czarodziejów półkrwi.

Lucjusz spojrzał na syna zaintrygowany. 

Draco machnął różdżką i przed Lucjuszem pojawił się pergamin. Na samej górze widniał duży napis "Libellum Obedientiam"*. Spojrzał na papier.

- To rozwiązałoby wiele problemów - pokiwał powoli głową. Nikt nie mógł odmówić Malfoyom sprytu i kreatywności, Draco udowodnił to wpuszczając śmierciożerców do Hogwartu, ale Lucjusz pomyślał, że tym razem jego syn przeszedł samego siebie. 

- Jest konsekwencją naszej ideologii sprawowania władzy nad mugolami, ale mogłoby też umożliwić wyjście z Azkabanu niektórym czarodziejom półkrwi, co pomoże nam z pewnością wizerunkowo - wytłumaczył chłopak. 

- Czy w Azkabanie jest ktoś, kogo rozważasz jako kandydatkę na swoją żonę?

- Nie ojcze. Staram się przeciwdziałać bieżącym problemom. Kandydatkę na matkę mojego dziecka muszę dobrze przemyśleć. Jak powiedziałeś, trzeba minimalizować straty. Pośpiech nie byłby tu dobrym doradcą. 

Nie kłamał ojca, po prostu nie mówił całej prawdy. Miał już plan, ale nie zdradzać ostatnich kroków przed wykonaniem pierwszych. Był zachowawczy.  

- Jutro przedstawię "Libellum Obedientiam" Czarnemu Panu. Po lunchu wracasz do Londynu?

- Nie, do Little Hangleton, muszę wysłać sową raport z przesłuchania, ale najpierw muszę sprawdzić, czy Creevey go przeżył - sięgnął po kartę dań. Tak naprawdę chciał już  być w domu.  Granger... bywa niesforna - pokręcił głową, martwiąc się o to, co dziewczyna może robić w jego apartamencie. A przecież musiał jeszcze kupić jej jakieś ubrania. 

- Wyszedłeś przed końcem przesłuchania? - zdziwił się Lucjusz. 

- Co dla mnie jest końcem, niekoniecznie jest końcem dla Macnair'a. Co zamawiasz? Ja mam dziś ochotę na jagnięcinę - Draco uśmiechnął się do ojca.



* Libellum Obedientiam - certyfikat posłuszeństwa

Będziesz żyćDove le storie prendono vita. Scoprilo ora