XXI

380 14 5
                                    


Hermionę zastał w kuchni. Siedziała przy blacie na wysokim krześle i czytała spokojnie książkę. Z piekarnika wydostawał się zapach pieczeni.

- Zrobiłaś obiad? - zdziwił się. 

- Sądząc po porze, to właściwie kolację i nie ja ją zrobiłam. Twoja mama przysłała tu Miernotkę, zrobiła pieczeń w warzywach, ja tylko teraz pilnuję, żeby się nie przypaliła - wstała i zerknęła do piekarnika - Teraz, skoro twoi rodzice i skrzatka już wiedzą, że tu jestem, będę mogła znów spać na kanapie? - zapytała, a Draco pokręcił przecząco głową.

- Lepiej, żebyś oswajała się z moim łóżkiem. Jak się czujesz? - zapytał Draco, na próżno szukając śladu łez na jej twarzy.

- To zależy - powiedziała dziewczyna z wahaniem - Czy naprawdę zrobisz wszystko, żeby mnie uratować?

Draco wybuchnął serdecznym, szczerym śmiechem.

- Wyczuwam podstęp. Nie wiem, dlaczego miałem tak niską ocenę z wróżbiarstwa w Hogwarcie. Kiedy wychodziłem z apartamentu, byłem pewien, że coś wykombinujesz. Słucham Granger, do czego zmierzasz?

-Uklęknę przed Czarnym Panem i wyjdę za ciebie, ale mam pewne warunki - zaznaczyła, a Draco znów zaśmiał się, kręcąc głową - Molly i Ginny Weasley muszę przeżyć, tak samo jak Dennis Creevey. Chcę, żeby Dennis wrócił do domu, do swojego taty – kontynuowała odważnie, nie zwracając uwagi na jego reakcję.

- Chcesz, żeby wrócił do domu wraz z ojcem, bo jego też przetrzymujemy – poprawił ją Draco, poważniejąc i zbliżając się do niej.

- Tak, tego chcę, na początek – podkreśliła Hermiona, unosząc dumnie brodę i patrząc mu w oczy.

- Już ci mówiłem, nie stoisz na pozycji, z której możesz stawiać warunki – powiedział.

- Jesteś tego pewny? – odpyskowała.

Zanim się zorientowała, Draco w odpowiedzi obrócił ją tyłem do siebie, a przodem w stronę kuchennego blatu, chwycił jej ręce i ułożył je przed nią. Stając z tyłu i rozpiął jej guzik jeansów.

- Co ty robisz? - pisnęła, odwracając się, ale szybko poprawił jej pozycję. Zsunął jej spodnie z pośladków i to samo zrobił z koronkowymi majtkami. Hermiona krzyknęła, próbując się wyrwać, ale chłopak uniemożliwił jej ten ruch, chwytając ją lewą ręką za kark i dociskając go do blatu. Prawą ręką wymierzył jej trzy szybkie i mocne klapsy w nagie pośladki, z satysfakcją wsłuchując się w jęk dziewczyny. Na koniec przejechał kilka razy ręką po zaczerwienionej pupie Hermiony, rozmasowując jej skórę. Puścił ją i odsunął się dwa kroki.

- Możesz się ubrać – powiedział i zaczął przyglądać się, jak dziewczyna drżącymi rękami nasuwa bieliznę i spodnie. Odwróciła się do niego, jej policzki były czerwone ze wstydu, a usta lekko otwarte. Oddychała szybciej.

- Tak ma wyglądać nasze małżeństwo? - zapytała, sycząc z wściekłości, jakby władała językiem węży lepiej niż Harry Potter i Lord Voldemort razem wzięci. 

- Nasze małżeństwo będzie wyglądać o wiele lepiej. Granger, ustawię cię do pionu za każdym razem, gdy będziesz krnąbrna i na zbyt wiele sobie pozwolisz. Zapamiętaj to, ja tutaj stawiam warunki, ty możesz ewentualnie ładnie mnie o coś poprosić – przyciągnął ją do siebie i objął - Jeśli będziesz bezwzględnie posłuszna przed Czarnym Panem, postaramy się uratować Creevey'ów. Musisz jednak współpracować i pomóc mi, sam na pewno nie dam rady. I chyba będziesz musiała uczestniczyć w przesłuchaniu.

- Więc zrobisz to? Pomożesz im? - spojrzała na niego z niedowierzaniem.

- Postaram się – pocałował ją w czubek głowy i wypuścił z uścisku, zerkając na stan pieczeni w piekarniku. Widząc, że jest już gotowa, wyciągnął ją i zaczął kroić.

- Pamiętasz, jak zapytałeś czy bicie ciebie to jakiś mój mugolski fetysz? Straszny z ciebie hipokryta, wiesz? - powiedziała gniewnym tonem.

- Chciałem ci tylko troszkę dokuczyć – popatrzył na nią łobuzersko. - Tak naprawdę, marzyłem, żeby dać ci klapsa, odkąd zaczęłaś się wymądrzać na lekcjach eliksirów. Poza tym, jeśli jeszcze nie zauważyłaś, jestem fanem mugolskich fetyszy.

- Zdążyłam zauważyć - prychnęła - Wiązanie, bicie, coś jeszcze? - w jej głosie czuć było wyraźną pretensję.  

- Lista jest długa - odrzekł spokojnie. 

- Zaczynam się bać. Zdradzisz jakiś jej punkt? - spytała w wyraźną ciekawością, na co chłopak wzruszył ramionami. 

- Szpilki, Granger. Chciałbym cię posiąść w korytarzu, na stojąco, opartą o wejściowe drzwi, ubraną tylko w czarne, wysokie szpilki - powiedział z obojętnością. 

- W co ja się wplątałam? - westchnęła i teatralnie przewróciła oczami, nakrywając do stołu.

- I ty mnie oskarżasz o hipokryzję? Nie uszło mojej uwadze, że nie pogniewałaś się jakoś specjalnie za to, że sprawiłem ci małe lanie. Lubisz to Granger, udajesz wściekłą, troszkę się wyrywasz, ale ja widzę, że wewnątrz, aż tupiesz nóżkami z podekscytowania – powiedział i uchylił się w ostatniej chwili, gdy prosto w jego stronę poleciał duży porcelanowy talerz. Uderzył w szafkę kuchenną znajdującą się za Draconem i rozbił w drobny mak.

- Salazarze, z kim ja się żenię? - szepnął głośno przedrzeźniając teatralne zachowanie dziewczyny. 

- Nie narzekaj, ja widzę, że wewnątrz aż tupiesz nóżkami z podekscytowania – odgryzła się wściekła, a on znów roześmiał się serdecznie i posprzątał okruchy talerza zaklęciem.

Będziesz żyćWhere stories live. Discover now