XXXVII

414 13 23
                                    


- Poradziłaś sobie Herm - dumnie powiedział Draco, kiedy wyszli z saloniku, kierując się do biblioteki na piętrze - Masz 5 minut na rozmowę z Ginny i wychodzimy. Przygotowałem dla ciebie wczoraj wieczorem małą niespodziankę.

Kiedy weszli do ogromnej biblioteki, Blaise siedział w fotelu i pił wodę. Draco podszedł do stoliczka i nalał sobie trochę do wolnej szklanki, zajmując miejsce naprzeciw przyjaciela i nie spuszczając wzroku z żony, która natychmiast podbiegła do stojącej przy oknie i wpatrującej się w ogród przyjaciółki i mocno ją przytuliła.

- Kiedy je przenosicie? - zagadnął Blaise.

-Jak tylko wykończą nam dwór, mam nadzieję, że już za dwa, trzy dni, dlaczego pytasz?
- Zastanawiałem się, czy nie przetrzymać Ginny do tego czasu u siebie – powiedział jakby od niechcenia Zabini.

- Myślisz, że w Hangleton będzie jej lepiej? - Draco wreszcie oderwał spojrzenie od Hermiony, przeniósł na przyjaciela i uniósł pytająco brwi.

- Nie w mojej pracy, tylko w moim domu – sprostował Blaise, w momencie, gdy Draco uniósł szklankę do ust. Ten zakrztusił się momentalnie, ale szybko przestał kaszleć, przykładając zwiniętą pięść do ust.

- Blaise, odnoszę wrażenie, że przestałeś myśleć głową – powiedział z nutką ironii w głosie.

- Przyganiał kociołek garnkowi – prychnął Zabini.

- A taki, jak i on osmolony - dokończył jasnowłosy.

- Blaise, jeśli uciekną, nogi ci z dupy porywam – szepnął po chwili zadumy Draco.

- Nie uciekną. Nie narażą przyjaciół. Mam rozumieć, że się zgadzasz?

- Jak zrobisz coś tej rudej, moja żona mnie zabije – pokręcił Draco, szukał w głowie argumentów przeciwko, ale nie mógł się skupić. Myślami był już w zupełnie innym miejscy, w innej scenerii, daleko od swojej rezydencji, Ginevry, Zabiniego i całego tego bałaganu.

- Żona cię zabije. Nie wierzę, że to powiedziałeś – roześmiał się przyjaciel.

- Ja w sumie też – odparł, zerkając na Hermionę – po prostu uważam, że to naprawdę głupi pomysł Blaise, ale niech ci będzie.

- Idziecie jutro na przyjęcie do Czarnego Pałacu?

- Musimy – Draco zerknął na zegarek i wstał.

***
Dziewczyny usiadły na szerokim, wyłożonym poduszkami parapecie okiennym.

- Już ci lepiej? Jak się czujesz? - spytała Hermiona przyjaciółkę.

- Jestem już zdrowa – powiedziała uspokajająco rudowłosa - Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś, że wyszłaś za niego – powiedziała, kręcąc głową.

- Ginny, on się mną naprawdę opiekuje. Nie skrzywdzi mnie - tłumaczyła przyjaciółce. Ginewra podniosłą na nią zdumiony wzrok – Mają was za kilka dni przenieść do lochów w naszym dworze, nie byłam tam jeszcze, ale zadbam byście miały jak najlepsze warunki.

- Wiesz co z pozostałymi? Planują jakąś akcję? Może nas uwolnią? - spytała z nadzieją Weasleyówna.

- Wszyscy są schwytani. To koniec Ginn. Neville i Hanna są podobno za granicą, jeśli znajdą tam sojuszników, to będzie to ostatnia szansa. Ale teraz już nie walczymy o lepszy świat tylko o życie. Choć, może... - nie wiedziała, czy może powiedzieć Ginny, że Draco prawdopodobnie wie, czym jest ostatni horkruks.

- Co może?

- Dopóki żyjemy, jest nadzieja, prawda? - nie chciała budzić w przyjaciółce oczekiwań, które nigdy się nie zrealizują i podjęła naprędce decyzję, żeby na razie nie mówić zbyt wiele. Ginny kiwnęła głową z zamyśleniem.

Będziesz żyćUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum