XXXII

362 8 1
                                    

Pogoda w Suffolk była tego dnia fatalna. Sowa, która dostarczyła rano paczkę, wciąż suszyła pióra w bunkrze Luny. Dziewczyna spojrzała na swój zegarek. Do Potterwarty zostało pół godziny, pomyślała, że zdąży jeszcze wytrzepać nargle z prania, zanim poskłada je i schowa do szafki. Nachyliła się nad stosem ubrań znajdującym się na łóżku, kiedy otworzyły się drzwi jej schronu. Sięgnęła szybko po swoją różdżkę, ale Draco Malfoy, który postanowił osobiście nadzorować akcję w Suffolk, gdzie pod dowództwem Lovegood, ukrywały się Katie Bell, Alicja Spinnet, Angelina Johnson, Susan Bones i Cho Chang zareagował od razu.
- Expelliarmus - krzyknął, patrząc, jak różdżka wypada z dłoni zaskoczonej dziewczyny – Tęskniłaś za mną moja mała wariatko? – zapytał Draco, podchodząc z wyciągniętą różdżką do Luny. Mógłby czekać spokojnie w Little Hangleton, nie narażając się na oberwanie jakimś zaklęciem, ale nie chciałby, aby ktokolwiek potraktował Lunę zbyt agresywnie. Kiedy dziewczyna przebywała w jego rezydencji, nawiązała się między nimi więź, i to, co wszyscy śmierciożercy wzięli za odpowiedzialność, ambicję i odwagę, było tylko wyrazem troski o dziewczynę.
- Za tobą nie tęskniłam ani troszkę, ale twoich kanapek z tą dziwną sałatą czasem mi brakowało – powiedziała przekornie Luna i uśmiechnęła się. Wyznawała tę prostą filozofię, żeby rzeczy, na które nie ma się już wpływu przyjmować bez większej rozpaczy. Poza tym szczerze ucieszyła się, że widzi Draco. W lochach rezydencji Malfoyów chłopak dla niej miły, opiekował się nią, spędzili kilka nocy na długich i szczerych rozmowach o szkole, przyjaźni, polityce. Patrzyła wtedy w jego zimne oczy i wiedziała, że głęboko w środku ten pozornie zimny drań ukrywa troskliwego, czułego faceta. Tak, Luna Lovegood zadurzyła się wtedy w Draconie Malfoyu, ale postanowiła, że to uczucie na zawsze będzie tylko jej słodką tajemnicą.
- Kanapki z dziwną sałatą? To był kozi ser, rukola i posypka z mielonych orzechów. Dostaniesz ich cały talerz, obiecuję – powiedział, związując Krukonce ręce za plecami.
- Mogę zabrać mój naszyjnik? - spytała, wskazując głową na drewniany stół.
Draco podążył wzrokiem we wskazane miejsce, gdzie w małej miseczce koło radia znajdował się naszyjnik z kapsli po piwie kremowym. Sięgnął po niego ręką i odgarniając dziewczynie włosy z karku zapiął go delikatnie.
- Masz jakiś ciepły sweter? W lochach jest zimno - spytał, a dziewczyna wskazała głowę na górę prania na łóżku.
- Tam jest, właśnie miałam go wytrzepać, jest cały od nargli, strasznie się tu panoszą.
Chłopak wygrzebał gruby pomarańczowy sweter i chwytając za rękawy przewiązał go dziewczynie w pasie, potem sięgnął jeszcze po grube wełniane skarpetki i wepchnął je do kieszeni jej spodni.
- Możemy iść? - zapytał patrząc na nią uważnie.
- Chyba musimy, prawda Draco? - odparła Luna wzruszając ramionami. Chłopak chwycił ją za ramię i wyprowadził z bunkru, przed którym czekało około dwudziestu szmalcowników wraz z Gregorym Goylem i jego ojcem, nad którymi lewitowały już jej spetryfikowane przyjaciółki.

**
Lee Jordan wstrząsnął fiolką z mugolskim włosem i eliksirem wielosokowym i schował ją do kieszeni. Lepiej, żeby była w pogotowiu, ale podchodzenie pod Little Hangleton w "strojach" mugoli wydało mu się ryzykowne. Chwycił pelerynę niewidkę, jedyny spadek po Harrym Potterze i Zakonie Feniksa i podszedł do uśmiechniętego Seamusa.
- Użyjemy tego – pokazał mieniący się materiał, a kiedy przyjaciel kiwnął mu potakująco głową, chwycił go za ramię i razem teleportowali się do miejsca, które można było nazwać po prostu piekłem.
W mieszanych lasach Norfolk bezosobowa cisza utrzymała się zaledwie kilka sekund. Bowiem ten krótki moment wystarczył, by wokół systemu bunkrów ukrytych wśród zarośli i paproci zrobiło się czarno od peleryn śmierciożerców.

**
Deana Thomasa przepełniało go szczęście. Jego przyjaciel zostanie ojcem. Skończył się pakować i rozejrzał po schronie. Spędzili tu z Nevillem długie noce na opracowywaniu planów i strategii działań, męskich rozmowach, na marzeniach o bezpiecznej, prostej codzienności. Narzucił plecak na plecy z myślą, że być może we Francji te marzenia się spełnią. Odwrócił się z westchnieniem, kiedy drzwi jego schronu otworzyły się, a do środka wszedł celując w Deana różdżką Amycus Carrow w towarzystwie Johna Mulcibera.
- Pertificus Totalus - powiedział śmierciożerca, nim Dean sięgnął po swoją różdżkę.


**
Dzień był mroczny, choć w Norfolk nie spadła do tej pory ani jedna kropla deszczu. Zerwał się wiatr, ale ciemne niebo nie zapłakało, kiedy śmierciożercy lewitowali Deana Thomasa, siostry Patil, Erniego Macmillana, Zachariasza Smitha, Terrego Botta, Michaela Cornera i Justyna Finch–Fletchleya wraz z jego rodzicami i siostrą – mugolami do miejsca zbiórki i teleportowali się wraz z nimi do kaźni w Little Hanglton.

Dwa kilometry dalej Hanna spojrzała z niepokojem na coraz ciemniejsze chmury, kiedy wraz z Nevillem próbowali złapać autostop do Folkestone, by eurotunelem przez kanał La Manche wydostać się na wolność. Miała nadzieję, że ustalone miejsce zbiórki, jakim był pomnik rozstrzelanych na placu Daubenton w Lille, nie przyniesie im pecha.

Będziesz żyćDonde viven las historias. Descúbrelo ahora