XXVI

401 14 5
                                    


Dom przesłuchań w Little Hangleton stał na wzgórzu, z jego okien, gdyby nie były zabite deskami, roztaczałby się widok na całą okolicę i nie było chyba takiego miejsca we wsi, z którego dwór nie byłby widoczny. Mugole jednak nie zwracali na budynek uwagi, młodsi zajęci swoimi sprawami ignorowali go, a starsi i bardziej przesądni odwracali od niego wzrok, mawiając, że stara ruina jest po prostu przeklęta. Dawne, potrójne morderstwo, do którego doszło we dworze, przez jakiś czas było na ustach wszystkich, ale z czasem mugole stracili zainteresowanie zbrodnią. Powiadano, że jeśli się podejdzie zbyt blisko słychać dochodzące z ruiny jęki i upiorne krzyki, ale odkąd kilku ciekawskich nastolatków spróbowawszy dostać się do budynku połamało nogi, uderzyło się w głowę i straciło pamięć, miejscowi doszli do wniosku, że budynek grozi zawaleniem i jest po prostu niebezpieczny, co zniechęciło do bliższej eksploracji nawet najbardziej wścibską młodzież.

Było już późne popołudnie, kiedy Draco z Hermioną podjechali pod więzienie mugolskim samochodem. Piekielne krzyki bólu dobiegające z budynku, dotarły do ich uszu, gdy tylko wysiedli z auta.

- Do Macnair'a niewiele dociera. Przygotuj się na najgorsze Herm – powiedział do dziewczyny, chwytając jej dłoń, a ona spojrzała na niego z niepokojem. Przyspieszyli kroku.

To, co z zewnątrz wyglądało na ruinę, po wejściu do środka okazywało się nowoczesnym obiektem wyposażonym liczne żelazne drzwi i śluzy otwierane magicznymi hasłami. Gładka betonowa podłoga i wszechobecna stal sprawiały wrażenie zimne i nieprzyjazne, jednak codzienność kaźni w Litlle Hangleton była niewyobrażanie gorsza od nieprzyjemnego pierwszego wrażenia. Mijając strażników i kolejne przejścia, słuchając, jak z każdym ich krokiem przeraźliwe wycie narasta, doszli do sali przesłuchań. Draco widział w niej już wiele rzeczy, ale dla Hermiony widok przerastał najgorsze oczekiwania. Macnair wyczarował na środku sali dwa ogromne piece. George Creevey i jego syn leżeli związani na podajnikach, a końcówki ich nóg wsunięte były w rozgrzany otwór. W całym pomieszczeniu czuć było swąd spalonego ciała.

Hermiona nawet nie spojrzawszy na Draco, podbiegła od razu do Dennisa, wysuwając jego nogi z ognia. Chłopak wił się z bólu, a jego stopy były tak spieczone, że nie zarejestrował obecności dziewczyny i nie poczuł nawet oddalenia od źródła ciepła. 

Macnair osłupiał chwilowo na widok Hermiony, ale szybko odzyskał rezon.
- Kogoż mi przyprowadziłeś, cóż za miła niespodzianka - zaśmiał się. 

- Nie przyprowadziłem jej dla ciebie. Granger - powiedział głośno, zwracając uwagę dziewczyny, która zdążyła już odsunąć od paleniska Georga Creevey'a – poznajcie się oficjalnie, Hermiona Granger moja narzeczona, Walden Macnair, kierownik więzienia – Draco bał się reakcji dziewczyny, ale zaskoczyła go swoim opanowaniem, kiedy skłoniła lekko głowę, witając się milcząco. Nie docenił jej, choć może po wizycie u Czarnego Pana lepiej rozumiała zasady gry - Widzę, przyjacielu, że jak zwykle sabotujesz mi przesłuchanie – dodał Draco wskazując na obu Creeveyów, z gardeł których wciąż wydostawał się pełen cierpienia skowyt. Hermiona próbowała coś do nich szeptać, ale wciąż nie zwracali na nią uwagi.

- Powiedz mi - kontynuował Draco - moje listy do ciebie nie trafiają czy najzwyczajniej w świecie nie umiesz czytać? Przecież teraz nie mogę nawet zastosować legilimencji, bo ich słabe, mugolskie mózgi nie są w stanie się skupić. Ten dzieciak wie, gdzie są rozmieszczone kryjówki gwardii Dumbledore'a, a ja odnoszę wrażenie, że zrobiłeś wszystko, żeby mi o nich nie opowiedział. Powiedz Macnair, ukrywasz coś? - spytał zdenerwowany. Nie chciał, by dziewczyna oglądała przyjaciół w takim stanie. Nie po to wysyłał temu sadyście sowę, żeby po wizycie u Czarnego Pana, Hermiona musiała jeszcze być świadkiem zabaw Macnaira.

Będziesz żyćWhere stories live. Discover now