XXXVI

345 14 17
                                    

Podziękowania dla Ewa Dan:) 

Hermiona otworzyła oczy, kiedy usłyszała, cichy trzask towarzyszący zazwyczaj skrzaciej teleportacji. Usiadła zaspana na łóżku, wpatrując się w pościel, boleśnie uświadamiając sobie, że to dzień jej ślubu. Targały nią sprzeczne emocje. Gdyby świat magii nie istniał, prawdopodobnie obudziłaby się obok Malfoya po jakiejś zakrapianej alkoholem imprezie, na której świętowałaby kolejną wygraną olimpiadę matematyczną, bo tej chemii, która zrodziła się między nimi, nie potrafiła wytłumaczyć, a o okiełznaniu jej, w ogóle nie było mowy. Rozumiała już doskonale, dlaczego cała żeńska część Slytherinu straciła dla niego głowę. Gdy się starał, flirtował, gdy nie toczył z kimś wojny, potrafił być naprawdę... pociągający. Ale miała właśnie związać się z nim do końca jego lub jej życia i choć przyzwyczaiła się do tej myśli, do obecności zadufanego w sobie dupka, jakim był w szkole, choć teraz go pragnęła i pragnęła jego towarzystwa, zwrot „na zawsze" budził w niej paradoksalny lęk. Czy ja się w nim zakochuję? „Coś" do niego czuła, była tego pewna. Nie było to jednak głębokie, stabilne, oparte na wzajemnym szacunku i niezachwianym zaufaniu uczycie, którego oczekiwała od związku w swoim wyobrażeniu jej ślubu. Z jej strony to był raczej młodzieńczy ogień, huragan hormonów, w którym co jakiś czas porywał ją silny wiatr i przenosił do spokojnego oka cyklonu. Westchnęła głęboko. To nieco brutalne, ale jej uczucia nie miały właściwie żadnego znaczenia. Po pierwsze kochał ją i jego miłość ratowała jej życie. Po drugie dzięki niemu mogła walczyć o życie swoich przyjaciół. Po trzecie Draco wiedział, gdzie jest ukryty brakujący horkruks. Nie miała pojęcia, dlaczego powiedział, że byłaby ostatnią osobą, skłonną ten horkruks zniszczyć. To przecież było absurdalne. Robiła to już wcześniej i choć tym razem nie będzie mogła tego zrobić za pomocą magii, przez Libellum Obedientiam, zawsze może znaleźć sojuszników. Dopóki ktoś z Gwardii żył, ziarno nadziei było głęboko zakopane w jej sercu, nawet jeśli nie miało na razie sił kiełkować. Musiała dopilnować, by jej przyjaciele ocaleli. I nie mogła więcej narażać przy tym Dracona. Przypomniała sobie widok jego spiętych mięśni w wyniku zaklęcia Cruciatus i miała ochotę od razu pobiec do niego i mocno go przytulić. Cierpiał dla niej. Chciał cierpieć zamiast niej. Miłość tego chłopaka wydawała się jej momentami czymś tak zaskakującym i nierealnym, ale przecież właściwie powinna się była tego spodziewać po tym, w jaki sposób ją traktował w szkole. Dokuczał jej na każdym kroku, nie przepuścił właściwie żadnej okazji do zaczepki. Okazywał pogardę i nienawiść ze względu na jej mugolskie pochodzenie, ale nad żadną inną mugolaczką w szkole tak się nie znęcał, jak nad nią. Właściwie była jedyną mugolaczką, jaką zauważał we wszystkich domach, na wszystkich rocznikach, a przecież w Hogwarcie mugolaczek było kilkanaście. Jej dokuczał zawsze, w sposób szczególny i wyrafinowany, chociaż zdarzały się też dni, gdy wcale jego dokuczania nie nazwałaby wcale wyrafinowanym. Tłumaczyła sobie kiedyś, że to dlatego, że była przyjaciółką Harry'ego Pottera, ale teraz... zaśmiała się w myślach z jego niedojrzałego, typowo chłopięcego zachowania. I właśnie za niego miała dziś wyjść. Bez towarzystwa swoich przyjaciół, bez kochającego ojca odprowadzającego ją do ołtarza, bez płaczącej w chusteczkę matki, która pomogłaby jej założyć suknię. Cóż, widać Malfoyowie zawsze dostają wszystko, czego chcą, a on chciał właśnie jej. 

Zamknęła oczy i przypomniała sobie ten letni dzień nad jeziorem z Ronem rok temu. Drewniany, szorstki pomost pod stopami, kiedy biegła, ciepłe promienie słońca ogrzewające jej nagą skórę. Odbicie się od ostatniej deski pomostu, krótki skok i przyjemny chłód wody, w której zanurzyło się jej ciało. Powtórzy dziś ten skok. Do nieznanej wody, bez słońca i z niezbyt bezpiecznego pomostu, ale przecież i tak nie ma wyjścia. Jest Hermioną Granger. Jeśli ktokolwiek miałby podjąć się zadania zrobienia z Draco sprzymierzeńca ich sprawy to tylko ona. Tak. To małżeństwo będzie najodważniejszym skokiem, jaki wykona w życiu.

Będziesz żyćWhere stories live. Discover now