XXXIV

394 17 5
                                    

Hermiona patrzyła na ubranie przyniesione dla niej przez Miernotkę: obcisłą, ciemnozieloną, elegancką sukienkę za kolano, pasującą do tego koronkową bieliznę i czarne, jedwabne pończochy. W pudełku znalazła też delikatne czarne szpilki. Hermiona ubrała się, zwracając uwagę, by szew samonośnych pończoch biegł równo wzdłuż jej łydki. Westchnęła z rezygnacją, pozwalając, by skrzatka zdjęła z niej miarę. Zastanawiała się, czy będzie jeszcze kiedyś miała coś do powiedzenia w kwestii swojego codziennego ubioru, a zwłaszcza bielizny. Choć w sukience czuła się bardzo kobieco, miała wrażenie, że wygląda co najmniej o 5 lat starzej.
- O jakiej sukni ślubnej panienka marzy?
- Nie marzę o żadnej sukni, chcę mieć to już za sobą – odparła i zganiła samą siebie w myślach, bo jej wypowiedź wydała jej się to nieco niegrzeczna. Tak naprawdę zawsze wyobrażała sobie swoją suknię ślubną jako wąską, lejącą się kreację. Chciała ją wybierać w mugolskim salonie, razem ze swoją mamą i Ginny, ale niespełnione marzenia nie były powodem, aby wyżywać się na skrzatce.
- Przepraszam cię Miernotko. Nie wiem czy mam jakiś wybór.
- Na początek powie mi panienka czy wolałaby szeroką czy wąską?
- Wąską – odparła Hermiona i uśmiechnęła się do skrzatki, bo przemknęło jej przez głowę, że może odrobina wolnej woli i nieco kreatywności, dobrze zrobi tej wspaniałej, usłużnej istocie – Miernotko, mogę ci zaufać?
- Miernota boi się odpowiadać na to pytanie panience, Miernota jest wierna panu Draconowi.
- Spokojnie, chodzi o suknię - powiedziała dziewczyna.
- A więc tak, może panienka.
- Zatem dopilnuj, żebym nie wyglądała jak wielka beza – powiedziała Hermiona konspiracyjnym szeptem - Ufam ci i kwestię sukni pozostawiam tobie, dobrze? Nie znam się na tym, czy zrobisz mi niespodziankę? - spytała, a oczy skrzatki zaiskrzyły się.
- Z radością panienko. Miernota lubi modę. Pani Narcyza ma dużo katalogów szat. Miernota często na nie patrzy. Może panienka na mnie liczyć - skrzatka była wyraźnie rozpromieniona. Zaczęła opowiadać Hermionie o włoskich koronkach, ale przerwała spojrzawszy na stary zegar stojący w rogu pokoju - Oh, panienko, czas już na kolację. Zaprowadzę panienkę na dół.
Hermiona zeszła za skrzatką po okazałych mahoniowych schodach. Miernotka wskazała jej drzwi jadalni. Dziewczyna już miała do niej wejść, kiedy z pokoju naprzeciw usłyszała głos Narcyzy.

Draco siedział w głębokim, ciemnozielonym fotelu przy kominku i pił Ognistą Whisky Blishena. Nie potrafiłby dokładnie zrelacjonować rozmowy, którą Czarny Pan przeprowadził z nim w pokoju socjalnym Litlle Hangleton. Nie umiałby też powiedzieć, o czym dokładnie rozmawiał z Blaisem, po tym, jak Walden zdjął z niego urok. Miał wrażenie, że jest obiektem działającym na autopilocie. Dwójka opozycjonistów przedostała się jakimś cudem do jednego z najpilniej strzeżonych magicznych miejsc na świecie, niemalże zginął z ręki jednego z nich, drugi został zabity na jego oczach, a na dodatek będzie musiał zakomunikować o tym wszystkim Granger. Draco czuł, że naprawdę potrzebuje urlopu. Miał ochotę wyjechać w góry i zaszyć się w jakiejś chacie w środku lasu najlepiej na cały miesiąc. Jego rozmyślania przerwał padający na niego cień. Podniósłszy wzrok, ujrzał swoją matkę.
- Dosyć tego - powiedziała Narcyza, kręcąc głową i podając synowi butelkę z jasnozielonym płynem, w którym Draco rozpoznał eliksir trzeźwiący - Lucjusz mówił, że w Little Hangleton mieliście dziś małą potyczkę, ale Blaise i Walden uratowali ci życie.
Draco lekko kiwnął głową.
- Złapaliście ich wszystkich?
- Można tak powiedzieć, dwoje uciekło, ale przy pozostałych znaleźliśmy mugolskie paszporty, więc zakładamy, że brakująca dwójka jest już za granicą.
- Bardzo dobrze. Mam dosyć martwienia się, że mój jedyny syn zginie przez mugolaków i zdrajców krwi – powiedziała Narcyza, nie patrząc, że zwabiona ich głosami Hermiona właśnie staje w drzwiach salonu - Skoro odnieśliście sukces wyjaśnisz mi, co cię trapi?
- Walden zabił przyjaciela Granger, z którym się dziś skontaktowała, by ostrzec swoich.
- Dlatego pijesz przed kolacją?
- Przepraszam mamo - przystawił butelkę z eliksirem trzeźwiącym do ust i wypił - po prostu nie mam pojęcia, jak jej to powiedzieć – jęknął, na co Narcyza pokręciła głową i właśnie w tej chwili dostrzegła swoją przyszłą synową, w której oczach zbierały się już łzy.
- Cóż, chyba już masz to za sobą - powiedziała, wskazując na Hermionę stojąca w drzwiach - Wasz związek jest niecodzienny nie tylko ze względu na popełniany mezalians, ale również kwestie polityczne. Cała sytuacja jest... powiedzmy... nieco skomplikowana i wszyscy musimy stawić temu czoła. Picie - spojrzała znacząco na syna — i płacz — skierowała swój wzrok na Hermionę - nie stanowią dobrego rozwiązania. Wasz jutrzejszy ślub, może stanowić podstawę rozejmu. Rozegraj to właściwie Draco. Nie muszę Ci przypominać jak wiele mamy do zyskania.
Podeszła do Hermiony, machając różdżką, a w jej ręku znalazła się chusteczka, którą podała dziewczynie.
- A ty masz całkiem dużo do stracenia, więc skup się na nie sprawianiu kłopotów. I przestań wylewać łzy. Nie jesteś jajkiem - powiedziała surowo po czym ku zaskoczeniu Hermiony pogładziła dziewczynę czule po policzku - Dasz radę - szepnęła jej - Przypomnę, wam obojgu – podkreśliła — że w tym domu czarodzieje panują nad emocjami, a nie odwrotnie. Zapraszam do jadalni – dodała ucinając dyskusję.
Narcyza była wyprowadzona z równowagi, tym, że jej syn mógł dziś zginąć. Kochała Dracona niewyobrażalnie, całe jego życie robiła wszystko, aby był silny, by nigdy się nie uginał, by potrafił stawić czoła całemu światu. Miała świadomość, że syn przejął jej wrażliwość, choć podobnie jak ona, umiał doskonale ją tuszować. Drżała teraz ze strachu na myśl, że dziewczyna, którą ewidentnie pokochał, może uczynić go słabszym. Nie chciała stawiać się w roli jej wroga, czuła, że mugolaczka jest na tyle ważna dla Draco, że mogłaby przegrać kobiecą walkę o jego serce. Uznała, że będąc blisko niej, będzie miała większą kontrolę nad wydarzeniami.
Draco wstał z fotela i spojrzał na Hermionę. Jej wzrok utkwiony był w podłodze, a usta zaciśnięte. Wyraźnie próbowała powstrzymać płacz. Chwycił jej dłoń, wplatając swoje palce pomiędzy jej.
- Jak go zabił? - zapytała cicho, nie podnosząc na chłopaka oczu.
- Szybko, Avadą. To była walka, a Macnair mnie bronił – wyznał niemalże szeptem, zastanawiając się, o czyjej śmierci dziewczyna wolałaby usłyszeć. Poczuł się niemalże szczęśliwy, gdy Hermiona ścisnęła mocno w odpowiedzi jego dłoń.
Tak naprawdę w ogóle nie brała pod uwagę, że coś mogłoby się w czasie tej akcji przytrafić Draconowi. Nie przejmowała się tym, że prawdopodobnie trafiłaby wówczas do lochów, ale uświadomiła sobie, że po prostu nie chciała, nie mogła go stracić. Miała wrażenie, że pęka na dwie części i to uczucie wydało jej się nie do zniesienia. Nie odzywała się przez całą kolację. Niewiele też zjadła, właściwie same szparagi i trochę truflowych ziemniaków. Narcyza patrzyła na to chłodnym wzrokiem, Draco z troską, a Lucjusz w ogóle starał się na dziewczynę nie patrzeć.

Będziesz żyćWhere stories live. Discover now