XII

368 11 5
                                    


Draco wszedł do swojego apartamentu, gotowy na odparcie ewentualnego ataku. Wiedział, że przegiął poprzedniego dnia, zadając Hermionie tak intymne pytanie i to po obezwładnieniu jej eliksirem słodkiego snu. Był pewien, że Granger będzie na niego wściekła, ale przecież musiał to zrobić. Zdumiał się, zastając dziewczynę krzątająca się spokojnie w kuchni.

- Cześć – zagadał ostrożnie, przyglądając się jej badawczo. Miał zamiar coś im ugotować, przed wizytą Narcyzy, ale poczuł przyjemny zapach wydobywający się z piekarnika. 

- Miałeś być późno. Jeśli jesteś głodny, to prosta, mugolska lazania będzie za jakieś 20 minut – powiedziała, nie patrząc na niego. Ucieszył się, że dziewczyna czuje się u niego na tyle swobodnie, by gotować. Nigdy nie przypuszczał, że mogłaby tak zwyczajnie zrobić dla niego obiad. Żałował tylko, że nawet przelotnie na niego nie spojrzała. Czy to przez moje wczorajsze pytanie? Przemknęło mu przez głowę, że może jest obrażona. Chwycił ją za nadgarstek i obrócił lekko w swoją stronę, zmuszając, by przestała go ignorować. 

- Dziękuję, chętnie zjem prostą, mugolską lazanię - powiedział z wdzięcznością, patrząc jej w oczy. Dostrzegłszy na jej twarzy ślady długotrwałego płaczu, zmieszał się. Hermiona lekko się zarumieniła, wyrwała rękę i zaczęła nakrywać do stołu. Nie chciała, by ją dotykał. Miała do niego żal, o to, czym się zajmował i w co wierzył, choć było to niedorzeczne, bo przecież jeszcze dwa dni wcześniej traktowała go jak swojego śmiertelnego wroga. To irracjonalne mieć żal do śmierciożercy o to, że jest śmierciożercą. Była więc zła na siebie. Nie tylko za własną nielogiczność, ale też za to, że zaczęła w nim dostrzegać mężczyznę. Silnego, charyzmatycznego mężczyznę, który z niewiadomego dla niej powodu,  opiekował się nią, wbrew własnym przekonaniom. Była zdezorientowana, zagubiona, zrozpaczona. Chciała się do kogoś przytulić, potrzebowała pocieszenia. Bała się swoich własnych reakcji, tego, że mogłaby po prostu do niego przylgnąć w jakiś rozpaczliwym odruchu, w reakcji na miłe słowo czy nieco czulszy gest.  Śmierciożerca, który chronił ją jednocześnie polując na jej przyjaciół nie byłby dobrą opcją do zaspokojenia potrzeby bliskości. Tym bardziej, że nie potrafiła rozwikłać motywów jego działania. Supeł jej emocji gmatwał się z każdą chwilą coraz bardziej. 

Malfoy wyszedł do łazienki. Nie chciał widzieć jej zapłakanej, ale było to zdecydowanie lepsze niż widzieć ją martwą. Miał nadzieję, że to zrozumie. Zastanawiał się ile dać czasu tej dziewczynie, zanim poinformuje ją o swoich planach i kiedy najlepiej będzie porozmawiać z rodzicami i Czarnym Panem. Może mógłby poruszyć z matką jej temat jeszcze dziś. Zanim wyszedł, przemył twarz zimną wodą, długo wpatrując się w ceramiczną biel umywalki. 

Lazania Hermiony okazała się naprawdę dobra.

- Mmm, to było bardzo smaczne – powiedział, wycierając usta i odkładając serwetkę – muszę cię uprzedzić, jestem wcześniej, niż planowałem, ponieważ za godzinę przyjdzie tu moja matka – powiedział do dziewczyny przy posiłku.

Dziewczyna przełknęła nerwowo ślinę, nie mając pojęcia co ją czeka. 

- Mówiłeś, że nie nikt nie może mnie zobaczyć – przypomniała.

- Tak, na razie tak - odparł.

- Więc co ze mną zrobisz?

- Zamknę cię w mojej sypialni. Moja matka tam nie wejdzie. Będziesz musiała być bardzo cicho. Najlepiej w ogóle nie oddychaj – powiedział do niej z uśmiechem.

- Nie oddychać? Czekaj, było na to jakieś zaklęcie, avada... avada – udawała, że nie może sobie przypomnieć.

- Bardzo śmieszne, Granger. Moja matka ma doskonały słuch, ale jak usiądziesz na łóżku i nie będziesz się ruszać, to wszystko będzie dobrze.

- To zapewne nie ostatnia taka sytuacja Malfoy - powiedziała, kręcąc głową - I wiesz o tym. Prędzej czy później ktoś mnie tu znajdzie, a wtedy zginiesz razem ze mną.

- Nigdy się nie poddasz, co? - zapytał - kiedy do ciebie dotrze, że cię nie wypuszczę?

- Zanudzę cię tym i w końcu sam mnie wyrzucisz, to moja nowa taktyka – uśmiechnęła się do niego, wstając od stołu.

Malfoy chciał właśnie pozbierać talerze, gdy za oknem pojawiła się sowa. Wpuścił ją i otworzył kopertę. Przebiegł treść listu wzrokiem i spojrzał na Hermionę. Znaleźli Dennisa, a to oznacza, że nie miał już zbyt wiele czasu. Gówniarz z pewnością wyśpiewa na przesłuchaniu Macnair'a wszystko, znajdą całą Gwardię szybciej niż się spodziewał, a jeśli wśród nich nie będzie Hermiony, zaczną się pytania. Musi jak najszybciej skonsultować się z Czarnym Panem.

- Jutro Twoja sytuacja się wyjaśni – powiedział jej.

- Przerażasz mnie Malfoy, nie wiem czego się po tobie spodziewać – odpowiedziała, próbując zajrzeć mu przez ramię na list. Odsunął kopertę i spojrzał na nią karcąco.

- Nie czytamy cudzej korespondencji. Jeśli chcesz znać treść listu, zapytaj - pouczył ją.

- Po co? I tak mi nie odpowiesz - odgryzła się.

- Zaskoczę cię w takim razie. Złapaliśmy twojego kolegę. Nie bój się, zrobię wszystko, żebyś przeżyła – powiedział i pogładził ją delikatnie po plecach - Idź do sypialni. Ja posprzątam ze stołu.

- Kogo znaleźliście?

- Creeveya. Miałaś z nim kontakt przez ostatnie dwa miesiące? - zapytał.

- Nie. Nie widziałam go ponad pół roku - powiedziała ze spuszczoną głową, kierując się do sypialni.

Będziesz żyćWhere stories live. Discover now