XXIII

367 12 8
                                    


Kiedy znaleźli się za bramą prowadzącą do pałacu Czarnego Pana, rozpostarł się przed nimi widok na ogromny ogród, którego poszczególne części oddzielone były od siebie niewysokim żywopłotem. Główna aleja prowadziła pomiędzy dwoma placami, na których znajdowały się słupy z łańcuchami. Pręgierze te, choć wyglądały dość makabrycznie, nie mogły się równać temu, co znajdowało się za nimi. Po obu stronach alei, za każdym z pręgierzy, stało kilka drewnianych słupów, na których wisiało coś, co z daleka wyglądało na kukły. Ciemne strugi zaschniętej krwi na jasnym drewnie pali pod kukłami jednoznacznie wskazywały, że nie są to żadne lalki. Ich ręce wisiały swobodnie w dół, lecz nogi ugięte były pod dziwnym kątem. Jasne drewno przechodziło przez ciała na wskroś, wchodząc w narządy intymne, a wychodząc rozprutym brzuchem, plecami lub w kilku przypadkach pękniętą przez grawitację i siłę ciążenia głową. 

- Draco, to ludzie nabici na pale? - Hermiona zamarła, nie mogąc uwierzyć w to, na co patrzy. 

- Tak, to mugole, niezarejestrowani mugole - odparł. Gdyby to on tworzył świat, ta dziewczyna nigdy nie musiałby patrzeć na coś takiego, ale rzeczywistość, w której żyli stawiała im inne wymagania.  

- Godryku! - Dziewczyna poczuła ból w klatce piersiowej, zupełnie jakby coś  w niej narastało, chcąc rozerwać ją od środka. Jednocześnie ogarnął ją dojmujący chłód i zaczęła się trząść – to niemożliwe, Draco, wczoraj mówiłeś, że pod rządami Czarnego Pana Czarodzieje wychodzą ze średniowiecza! - krzyknęła, nie mogąc pohamować łez.

- No, dobrze, w tym jednym punkcie, jakim są tortury, akurat średniowiecze bardzo się tu ceni – przyznał chłopak, siląc się na obojętny ton. 

- Draco jak możesz nic z tym nie robić? - powiedziała, płacząc.

- Czarny Pan nie mówi mi jak mam urządzać mieszkanie, ja nie wtrącam się w jego ogrodowe dekoracje – wzruszył ramionami i pociągnął ja za sobą. 

- Malfoy! Jak śmiesz? To nie dekoracje, to ludzie nabici na pal - krzyknęła na niego przez łzy.
Chwycił ją za włosy i zbliżył jej twarz do swojej. 

- Widać nas z okna – szepnął złowieszczo - A jeśli tutaj jeszcze raz podniesiesz na mnie swój histeryczny głos, to na oczach wszystkich rozbiorę cię do naga i wychłoszczę, rozumiesz? Nie jestem psychopatą, ale jeśli w jakiś sposób sprzeciwię się temu, co wszyscy wokół uznają za świetną rozrywkę, to mam większe szanse sam się nią stać. Robię to, co uznaję za słuszne. Dlatego ty jesteś tutaj. Nie zapominaj o tym. Mogłabyś już od kilku dni być obok nich, albo stać w lochach wypchana tak jak Potter. 

- Co? Zbezcześciliście ciało Harry'ego? - spytała cicho i niewyraźnie przez spazmy, które zaczęły ogarniać jej ciało. Czuła, że tego wszystkiego jest już dla niej za wiele. Draco wciąż trzymał ją mocno za włosy, gdyby nie to, z pewnością osunęłaby się na ziemię.

- Ja go nie wypychałem trocinami, ale tak, stoi sobie w lochach, przy samym wejściu, Flint nazywa go żartobliwie gospodarzem i każe każdemu nowemu więźniowi się z nim witać. Twoja głowa nie zdobi żadnej ściany tego dworu i jest to tylko moja zasługa. Nie okazuj złości, nie pyskuj, masz być uległa Granger. Pamiętaj też, że od tego, co powiesz, zależy los Ginny i Dennisa. Zrozumiałaś zasady? - zapytał. 

Kiedy kiwnęła głową, chwycił ją za ramię i poprowadził drżącą do pałacu. Wnętrze było ciemne, urządzone z przepychem. Ściany obite były ciemnymi tkaninami. Od głównego wejścia prowadziły na górę ogromne podwójne schody, przed którymi rozchodziły się parterowe korytarze do prawego i lewego skrzydła dworu. Chłopak poprowadził dziewczynę schodami na pierwsze piętro. Posadził ją na niewielkiej ławce, pod ciężkimi, rzeźbionymi, drewnianymi drzwiami, ale zanim Hermiona zdążyła się choć w połowie uspokoić, drzwi uchyliły się i Lucjusz Malfoy zaprosił ich do środka.

Będziesz żyćWhere stories live. Discover now