XXII

369 10 5
                                    

Stała i wpatrywała się w łóżko. Uderzył ją dziś, Godryku! Właściwie nie uderzył, dał jej klapsy... Ron nigdy by się tak nie zachował. Nigdy. A Draco nie zawahał się nawet przez minutę. Kiedy zaczęła stawiać mu swoje warunki, zdjął jej spodnie jednym szybkim ruchem. I zaraz potem bieliznę. Nigdy nikt jej tak nie potraktował. I miał rację, przeklęty, zarozumiały drań! Podobało się jej. Była na niego wściekła jak rój os, ale budził w niej uczucia, o jakie się nie podejrzewała. Zawsze to ona podejmowała decyzje, miała plan, przejmowała kontrolę nad zdarzeniami. Przy Draconie nie musiała. Nie mogła. Podejmował decyzje za nią, mogła pozwolić sobie na słabość, chwilowe opuszczenie gardy. Zamknęła oczy i przypomniała sobie jego ciepłą rękę  przytrzymującą jej kark, zimny marmur kuchennego blatu na policzku i to pieczenie na pośladkach. Godryku... dał jej klapsy... A zaraz potem zgodził się pomóc Dennisowi. Nie kłamał, kiedy mówił, że nie jest psychopatą. Nie był zły, niezależnie od tego za jak groźnego chciał uchodzić. Ufała mu. Ufała śmierciożercy.


Wyszedł z łazienki i stanął za nią.
- Połóż się, na co czekasz? - powiedział i dotknął ręką jej pleców, lekko ją popychając. Draco żałował, że wypili całą butelkę wina do kolacji. Chciał rozluźnić alkoholem napięcie, jakie czuć było od czasu zaserwowanego dziewczynie lania, ale odniósł miał wrażenie, że wino tylko rozgrzało atmosferę. Dobrze, że przynajmniej prysznic, który wziął, był lodowaty.
- No, kładź się – ponaglił - chyba że chcesz, żebym znów cię związał ? - zażartował i od razu pożałował swoich słów, które tylko podsyciły płomień - Ślub dopiero za tydzień, do tego czasu nie musisz się mnie obawiać.
- Powiedziałeś, że będę musiała brać udział w przesłuchaniu – odezwała się Hermiona, zręcznie zmieniając temat i wsuwając się pod kołdrę.
- Jeśli chcesz czegoś od Czarnego Pana, musisz podarować coś w zamian, polityka to świat wzajemnych relacji i przysług Granger - powiedział, kładąc się obok niej. Oparł się na łokciu i spojrzał na nią. Hermiona leżała na plecach. Przełożył rękę przez jej brzuch, obejmując ją lekko.
- Mówiłeś, że inwigilujesz mugolski rząd, dlaczego więc uczestniczysz w przesłuchaniach? - spytała.
- Od jutra będziesz oficjalnie moją narzeczoną, więc powinnaś wiedzieć, czym się zajmuję. Jesteś w łóżku wicedyrektora Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów, kierownika Grupy Inwigilacyjnej Parlamentu Mugolskiego i członka Wizengamotu.
Hermiona patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami.
- Rok temu skończyłeś Hogwart. Jak w tak krótkim czasie zostałeś wicedyrektorem Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów Malfoy?
- Protekcją - zaśmiał się.- Mój ojciec jest dyrektorem tego Departamentu. To dość naturalne, że uczynił syna swoja prawą ręką.
- Abstrahując od podejścia do mugoli, zaklęć niewybaczalnych i w ogóle łamania praw człowieka i istot magicznych, uważasz, że tego typu koligacje w ministerstwie to krok naprzód?
- Takie konotacje od zawsze były obecne w ministerstwie. Nawet mugole nie są w stanie tego wyeliminować we własnym rządzie. Prawda jest taka, że odkąd Czarny Pan przejął władzę, zaczęliśmy się rozwijać, korzystać ze zdobyczy mugolskiego świata, podporządkowywać go sobie. Tworzymy zupełnie nowy ustrój.
- To nie jest nowy ustrój. To zwykły totalitaryzm - zaprzeczyła - Mugole wymyślili go dawno temu i zakazali, bo nikogo nie uszczęśliwiał, może tylko jego przywódców.
- Cóż, w takim razie ciesz się, że pracuję w ministerstwie – uciął dyskusję - Jutrzejszy dzień nie będzie należał do przyjemnych, powinnaś się wyspać – dodał i zamknął oczy. Uśmiechnął się z satysfakcją, kiedy poczuł, że dziewczyna odwróciła się w jego stronę i lekko w niego wtuliła.

***

- Czarny Pan ma dziś u siebie naradę związana z organizacją wizyty amerykańskich czarodziejów – Draco zwrócił się do Hermiony, sprzątając po śniadaniu ze stołu - To spotkanie kilku najważniejszych śmierciożerców, będzie tam też mój ojciec. Wezwą nas, kiedy posiedzenie się skończy. Moja matka posłała ci przez Miernotę ubranie. Załóż je – wskazał na złożoną na fotelu czarną sukienkę, bieliznę i pończochy. Na samej górze leżały delikatne czarne balerinki.  Sukienka była cienka i delikatna, bardzo dziewczęca, ale skromna, opinająca u góry, od pasa w dół rozchodziła się delikatnie do linii A. Miała niewielki, łódkowaty dekolt i rękawy 3/4. Hermiona zabrała ubranie i poszła przebrać się do łazienki. Kiedy wyszła Malfoy miał już na sobie czarne spodnie, czarną koszulę i casualową czarną marynarkę.

- Do Czarnego Pałacu wejdziemy głównym wejściem. Widok nie będzie dla ciebie przyjemny, ale potrzebujesz go, chcę, żebyś zrozumiała, że to nie przelewki. Nie pyskuj, bądź grzeczna, uległa, przeproś, że żyjesz i błagaj o litość. Chciałem cię też uprzedzić, w pałacu Czarnego Pana nie będę dla ciebie miły. W oczach śmierciożerców jesteś szlamą, nie zasługujesz na żadną uprzejmość, a dopóki nie zostaniesz moją żoną, jesteś absolutnie bezwartościowa i tak będę cię tam traktował. Muszę – potarł delikatnie dłonią jej policzek - Na pewno zrobię coś, co cię zaboli i upokorzy. Możesz się rozpłakać, ale nie możesz pokazać, że jesteś na mnie wściekła. Pamiętaj, że jeśli cię skrzywdzę, to tylko dlatego, żebyś nie była częścią widoku, który ujrzysz przed pałacem. Liczę na twoją wyrozumiałość.
Kiwnęła głowa i pozwoliła wyprowadzić się z apartamentu.

Będziesz żyćWhere stories live. Discover now