XXXVIII

389 12 14
                                    

Tym razem podziękowania za wszelkie sugestie i poprawki (a także komplementy:D ) składam na ręce BarbaryBranch3456 :* 

***

Kiedy wreszcie pozwolił opuścić jej nogi, przywołał chusteczkę i z czułością wytarł spermę zmieszaną z niewielką ilością krwi, która wypłynęła z kobiety. Pochylił się nad nią, złożył na jej czole przelotny pocałunek i podszedł do drewnianej komody znajdującej pod ścianą po lewej stronie łóżka. Rzucił na pościel obok Hermiony spodnie, bluzkę, sweter, wysokie skarpety i komplet czarnej, termoaktywnej bielizny.

- Proszę, to dla ciebie. Idę pod prysznic, zaraz wracam – rzucił i wyszedł.

Hermiona usiadła na brzegu łóżka, wpatrując się w zamknięte drzwi łazienki i objęła ją nagła, wszechogarniającą samotność. Nasunęła z powrotem ramiączka sukni i pogładziła dłonią koronkę, nie mogąc się pozbyć okropnego poczucie końca. Draco właśnie osiągnął swój cel, należała do niego w pełni i nieodwracalnie. Jej cel, przywrócenie społecznej sprawiedliwości w świecie czarodziejów i mugoli, był niewypowiedzianie daleko i nie miała pojęcia co zrobić, by doprowadzić do jego realizacji. Potrzebowała teraz bliskości, a jej mąż wyszedł tak szybko do łazienki. Czuła, że Ron nie poszedłby pod prysznic zaraz po zawiązaniu małżeństwa, nie zostawiłby jej na pastwę własnych myśli, ale przecież przyjaźnili się tyle lat i znał ją dużo lepiej. Muszę przestać ciągle porównywać Rona i Draco. Uśmiechnęła się, gdy wyobraziła sobie pełną satysfakcji minę rudowłosego chłopaka, gdyby wiedział, że pomimo małżeństwa z innym, wciąż gości w jej głowie. Młody Weasley miał swoje niezbywalne miejsce w sercu Hermiony i ani ona, ani Draco, po prostu nikt nie mógł go stamtąd wyrzucić. Zresztą swoje stałe miejsce w sercu Gryfonki mieli wszyscy, Ronald, Harry, Fred, George, Persy, Pan Weasley, Syriusz, Profesor Lupin, Nimfadora Tonks, Profesor Snape, Profesor Dumbledore, Colin Creevey, Lavender Brown, Lee Jordan, Szalonooki Moody, nawet Oliver Wood, Andromeda Tonks i Augusta Longbottom, którzy zginęli, broniąc ostatniej kryjówki Zakonu Feniksa. Pomszczę Was. Wasza śmierć nie pójdzie na marne. Terror Voldemorta kiedyś się skończy. Przysięgam - pomyślała, zaciskając dłonie na brzegu pościeli. Chciała przywrócenia konstytucyjnego porządku i chciała, aby jej przyjaciele z Gwardii Dumbledore byli bezpieczni. Czarny Pan oczekiwał, że jako była gwiazda opozycji zapewni czarodziejów z Magicznego Kongresu Stanów Zjednoczonych, że pod jego rządami przestrzegane są podstawowe standardy demokracji. MACUSA nie podpisywała żadnych umów gospodarczo-militarnych z państwami, w których nie przestrzegano Międzynarodowego Traktatu Praw Czarodziejów i Mugoli*, ustanowionego przez Międzynarodową Konfederację Czarodziejów*, a przecież Międzynarodowy Urząd Prawa Czarodziejów w Ministerstwie Magii* Czarnego Pana był farsą. Hermiona wiedziała, że czeka ją trudna rozmowa z mężem o polityce.

Kiedy Draco wyszedł z łazienki owinięty w biodrach białym ręcznikiem, postanowiła, że również skorzysta z prysznica.

- Moja kolej – powiedziała, wstając i jednocześnie wskazując ręką drzwi.

- Zaczekaj, pomogę ci się rozebrać – powiedział i podszedł do niej. Odwrócił ją tyłem do siebie, rozpiął pozostałe guziki sukni, pomagając jej wyplątać się z koronki. Ten czuły gestu, przywrócił jej chwilowo brakujące poczucie bliskości.

Hermiona uśmiechnęła się do Dracona, zabrała ubrania naszykowane przez mężczyznę i weszła do łazienki. Była jasna i przestronna. Pod ścianą stała duża wanna, którą widziała wcześniej przez uchylone drzwi. W rogu znajdował się przeszklony prysznic. Hermiona zabrała jeden z poskładanych na ręcznie ciosanej, sosnowej półce ręczników i powiesiła go na wieszaku przed szklaną ścianą prysznica. Zdecydowała się na szybki chłodny natrysk, w którego czasie nie opuszczały jej negatywne myśli.

Będziesz żyćWhere stories live. Discover now