L

231 10 58
                                    

- Teo... Panie Nott, ja... ja muszę... chcę ją pochować... błagam... zrobię wszystko...– Elizabeth łkała, pochylając głowę. Nie potrafiła nabrać powietrza. Miała przed oczami małego Louisa tęskniącego za mamą. Obiecała mu kiedyś, że mama do niego wróci. Obiecała to sobie. Teraz nie wiedziała, co dławi ją bardziej, rozpacz po stracie przyjaciółki, czy niespełniona obietnica.

Teodor podniósł nogę, uwalniając dłoń kobiety.

- Co to jest? - spytał, widząc, jak pomimo złamanych palców dziewczyna rozpaczliwie próbuje utrzymać maleńki, ubłocony okruszek.

- Jej pamiątka – odparła, zaciskając w dłoni skarb Isabell. Zrodziła się w niej nadzieja, że śmierciożerca spełni jej prośbę. Teodor patrzył wyczekująco.

- Ząb jej synka – uściśliła, wciąż lekko pochlipując. 

- Zdrajczyni krwi, zupełnie jak matka - prychnął rozczarowany i nachylił się, obejmując jedną ręką policzki Lily – Zrobisz wszystko, co ci powiem, twój ojciec również – okrutny uśmiech rozszedł mu się po twarzy, kiedy szturchnął nogą ciało mugolskiej więźniarki – możesz ją sobie zabrać, potraktuj to jako prezent ode mnie. 

Machnął różdżką w stronę strażnika, modyfikując szybko jego pamięć. Udał się do biura, wyciągając wspomnienie tego, co miało miejsce przed chwilą do różdżki. Szybko przeszukał szuflady, aż znalazł pusty flakonik. Przystawił różdżkę do otworu naczynia. Nie mógłby sobie wymarzyć lepszej formy nacisku na Zabiniego. Spojrzał na wspomnienie spływające po szklanych ściankach flakonika. Idealny dzień, mój bilet, aby wydostać się z pieprzonego obozowego błota i dostać wszystko. Fabryki, pozycję, nawet tę durną gówniarę. Ustawię ją sobie i pieprzony Blaise Zabini będzie mi za to wszystko dziękował.

***

Hermiona przeszła przez bramkę dolnego korytarza w Little Hangleton. W więzieniu było dziś chłodniej, co oznaczało, że Zabiniego nie było w pracy.

- Wnosisz coś? - zapytał śmierciożerca obsługujący kraty.

- Proszę? Nic nie mam – Hermiona zmarszczyła brwi. Nie wiedziała, co było w kopercie Ginevry. Wewnątrz drżała, wykonując misję, której celu jedynie się domyślała, ale nauczyła się w końcu od Dracona zachowywać pozory. Była panią Malfoy, a Malfoyowie zachowywali zimną krew niezależnie od okoliczności.

Dopiero kiedy strażnik skierował różdżkę w stronę bramki, zauważyła migające przy niej, ostrzegawcze światełko. Śmierciożerca wypowiedział zaklęcie i lampka zgasła.

- Ostatnio ciągle się zacina. To pewnie przez jakiś eliksir albo zaklęcie ochronne, bo zazwyczaj świeci tak, gdy przechodzi szef. Proszę się nie przejmować Pani Malfoy.

- Dziękuję - odparła, kierując się do celi Finnigana.

Przesunęła swoją różdżkę pod czytnik i ciężkie, stalowe drzwi otwarły się powoli. 

Seamus siedział na pryczy wpatrzony jakiś odległy punkt, widoczny tylko dla niego. Coraz częściej odpływał myślami w ten sposób. Odkąd Draco pozwolił Hermionie go odwiedzać, przynosiła mu regularnie książki. Czasem nawet Zabini grał z nim w szachy, ale 20 lat w niewielkiej celi robi z ludzkiej psychiki gąbkę. Hermiona miała tego świadomość. Blaise nigdy nie pozwolił Ginny wizytować więzienia i choć opowiadała przyjaciółce z detalami o każdej swojej wizycie, nie była pewna, czy Ruda nie przeceniła możliwości Finnigana. Hermiona nie miała przecież pojęcia, czego przyjaciółka od niego chciała. Nie przełamała pieczęci listu, żeby się przekonać. 

Spojrzała uważnie na przyjaciela i wyciągnęła w jego kierunku kopertę. Nie patrząc w ogóle na Hermionę, w ciszy otworzył list, jakby była najzwyklejsza na świecie czynność. Wpatrywał się długo w równe pismo Ginevry, ale jego mina była nieodgadniona. W końcu złożył pergamin na pół.

Będziesz żyćWhere stories live. Discover now