XLIX

201 9 64
                                    


Przepraszam, że dopiero teraz, ale wiecie jak to bywa z czasem po 1 września... XD 

Miłej lektury! 

***

Neville uśmiechnął się do Hanny, zakładając marynarkę. Był z niej dumny. Pracowała w ministerstwie, a każdą wolną chwilę poświęcała dodatkowej pracy w fundacji na rzecz mugolaków. Hanna była typem społecznika, zaangażowanym w pełni we wszystko, czego się podejmowała. Złożyła dzień wcześniej we francuskim Ministerstwie Magii propozycję programu ochrony magiczny uchodźców, którą jednogłośnie przyjęto. Trudno było się dziwić, kiedy sam minister magii Longobottom służył za przykład doskonałej asymilacji zagranicznych czarodziejów. Tak wiele rzeczy zmieniło się w ich życiu, odkąd oboje dostali się do Akademii Magii Beauxbatons. 

Neville pamiętał ten straszny czas, kiedy codziennie przychodzili pod pomnik w Lille mając nadzieję spotkać kogokolwiek z Gwardii. Przechodnie patrzyli na rosnącą z dnia na dzień rozpacz malującą się na ich twarzach. Neville wciąż miał przed oczami mugolskich turystów, którzy zapytali ich, czy wszystko jest w porządku i czy nie potrzebują pomocy. Potrzebowali wielu rzeczy: informacji o tym, co dzieje się w ich kraju, ostatniego, brakującego horkruksa, żywych przyjaciół, martwego Voldemorta, a przede wszystkim sił, kiedy siedzieli tam, coraz bardziej załamani, resztkami nadziei wyszukując znajomych rysów w obcym tłumie. Mijał tydzień za tygodniem, a oni przychodzili codziennie. Wieczory zrobiły się chłodniejsze, słońce coraz niżej zatrzymywało się na nieboskłonie, ale Neville i Hanna byli stałym elementem krajobrazu, wpisanym w smutek symbolicznego pomnika. Aż do pewnego wieczoru. Oboje pamiętali go doskonale.

Było niewiele po 20:00, siedzieli w pokoju taniego hoteliku w biedniejszej części Roubaix, a Hanna miała właśnie iść pod prysznic. Neville ponownie studiował codzienną gazetę, choć przeczytał rankiem artykuł po artykule, jakby w irracjonalnym przekonaniu, że gdzieś pomiędzy wierszami francuskich wiadomości można dostrzec ukryte informacje o losach przyjaciół w Wielkiej Brytanii. Patronus pojawił się nagle i zajął niemalże cały pokój. Hannie zaparło dech i wydała z siebie dziwny dźwięk pomiędzy westchnieniem a krzykiem, kiedy Nevill uniósł głowę i otworzył usta w niemym szoku. Widmowy twór był ogromny i miał kształt hipogryfa.

- Luna Lovegood popełniła samobójstwo, Potok został zabity, pozostali członkowie Gwardii Dumbledore'a żyją i będą żyć. Na wolności przebywają Michael Corner, Susan Bones, Ginevra Wealsey i Hermiona Granger. Oddali pokłon Czarnemu Panu. Justyn Finch – Fletchley i Dennis Creevey wraz z rodzinami żyją jako mugole, pod zaklęciem zapomnienia. Pozostali członkowie Gwardii przebywają w więzieniu, w dobrych warunkach.

Widmowy hipogryf zniknął, pozostawiając młodych gryfonów z tuzinem pytań bez odpowiedzi.

- Myślisz, że to był ten sam? - wyszeptała Hanna.

- Ten sam? - Longottom nie zrozumiał.

- Ten sam patronus? Ron Weasley mówił, że właśnie patronus przedstawiający hipogryfa powiedział, po śmierci Harry'ego, dlaczego Czarny Pan nie zginął. To hipogryf przekazał nam informację, że pozostał jeszcze jeden horkruks Neville.

- Jeśli to ten sam patronus, mamy wśród śmierciożerców przyjaciela.

- Od tak dawna? I nie ujawnił się? To niemożliwe. Poza tym... Hipogryf? Co to może oznaczać? Kto to może być?

- Nie wiem Hanna, nie wiem.

Tego wieczoru Hanna nie wzięła prysznica. On również. Rozmawiali do późna, dzieląc się wspomnieniami o Lee Jordanie i Lunie, płacząc po utraconych przyjaciołach, ale też analizując możliwe scenariusze działania i debatując, kim mógł być nadawca wiadomości. Zasnęli bez pomysłów i obudzili się z bólem głowy, choć znacznie spokojniejsi, wiedząc, że członkowie Gwardii w większości przeżyli. Złożyli we francuskim ministerstwie prośbę o azyl i udzielono im go niezwłocznie umożliwiając jednoczenie ukończenie magicznej edukacji we francuskiej Akademii.

Będziesz żyćWhere stories live. Discover now