XXIX

348 9 3
                                    

Lee Jordan nie wiedział, co się właściwie stało, nie miał nawet pewności, czy to nie jakiś dziwny majak. Jeśli mu się nie wydawało, jeśli to jedno zdanie było prawdziwe, Hermiona Granger żyła, miała przynajmniej przez chwilę, dostęp do radia i próbowała ich ostrzec. Nie miał pojęcia, ile mają czasu.
- Sowa, Sowa, tu Potok, gdzie jesteś, odbiór.... Sowa, co się dzieje odbiór... Sowa, ile mamy czasu, odbiór... - nie umiał przestać nawoływać dziewczyny, a kiedy na każde pytanie odpowiadała cisza, miał wrażenie, że wrzuca swoje słowa w jakąś bezdenną przepaść, że jakaś ciemność pochłania je i on ją nimi karmi, tylko po to by rosła i za chwilę pochłonęła i jego. Rodziny czarodziejów słuchający Potterwarty tego dnia byli świadkiem jego rozpaczliwych prób skontaktowania się z przyjaciółką, a audycja budziła zwątpienie i grozę.
- Potterwarta, Potterwarta, tu Potok... - zaczął kilka minut po zaplanowanym czasie antenowym Lee — skontaktowała się z nami Sowa. Zarządzam ewakuację. Kolejny komunikat postaramy się nadać za godzinę. Powtarzam zarządzam ewakuację. Kolejny komunikat za godzinę.
Lee oparł głowę na stole przed radiem i zaszlochał. Czuł, że stało się coś złego. Jeśli nie była to pułapka, jeśli to naprawdę była ona, to powiedziała tylko jedno zdanie. Ktoś zatem musiał jej przerwać. Czuł, że została schwytana. Jeśli tyle ryzykowała, żeby przekazać im kod ewakuacji sytuacja musiała być poważna.
Jordan podskoczył na krześle, gdy drzwi schronu otworzyły się gwałtownie, a do środka jak burza wpadł Seamus Finnigan. Zaczął chodzić po niewielkim pomieszczeniu, wymachując nerwowo rękami.
- Żyje, słyszałem u Neville'a. Nie zostawię jej. Gdziekolwiek jest, potrzebuje naszej pomocy. Kazała odlecieć, ale znam ją, nie zostawiłaby nas, my też nie możemy jej zostawić, ona nas potrzebuje, powinniśmy byli atakować już dawno, siedzimy w tych schronach jak szczury, a powinnyśmy walczyć – krzyczał, kiedy drzwi ponownie otworzyły się, wpuszczając Neville'a Longbottoma z Hanną Abbott, siostry Patil, i Deana Thomasa, który tego ranka powrócił z bez wieści o Hermionie. W schronie zrobiło się tłoczno, więc Seamus zmuszony był ograniczyć teren swojego gorączkowego poruszania się i kręcił się w kółko jak wiatrak.
- Musimy uderzyć — mówił — musimy ją odbić, nie możemy tego tak zostawić. To Hermiona!
- Musimy się ewakuować – powiedział ostrożnie Neville.
- Zgadzam się, myślę, że ryzykowała życie, by nas ostrzec, jeśli się nie ewakuujemy, jej poświęcenie pójdzie na marne – odparła Hanna Abott.
- Mamy wszytko? Eliksir wielosokowy, włosy, paszporty? - zapytał Dean Thomas?
- Tak, przyszły dziś rano w paczce – odpowiedział Lee, opuszczając głowę i zakrywając twarz rękoma.
- Czy wyście powariowali? - Seamus patrzył z niedowierzaniem na swoich przyjaciół - Chcecie przekroczyć mugolską granicę i zostawić ją tutaj? Ona by was nie zostawiła! Harry zginął, próbując ratować nas wszystkich! Gryfoni tak nie postępują! Nie możemy się poddać!
- Możemy próbować coś zdziałać, będąc we Francji – powiedział Neville – jest nas niewiele, a śmierciożerców i szmalcowników mnóstwo, co możemy zrobić tutaj? Myślę, że warto poszukać wsparcia za granicą. To nasza jedyna nadzieja.
- A horkruks? - zapytał Seamus, trzymając się tego pomysłu jak ostatniej deski ratunku.
- Masz jakiś pomysł, czym mógłby być? Gdzie mógłby być? Przekopałyśmy się przez setki książek, prześledziłyśmy wszystko, co udało nam się dowiedzieć o życiu Toma Ridle'a, nie mamy nawet jednej rozsądnej propozycji. Ewakuacja teraz nie oznacza tego, że tu nie wrócimy. To nie jest koniec walki – powiedziała Padma Patil – Nie poddajemy się, po prostu zastosujemy się do zalecenia Hermiony.
- Ja zostaję – odparł z przekonaniem Seamus – a właściwie ruszam w drogę, bo zamierzam zakraść się do Litlle Hangleton. Ona z pewnością tam jest.
- W takim razie idę z tobą – podniósł głowę Jordan - Wy powinniście się ewakuować. I tak musimy się rozdzielić, zbyt duża grupa mugoli może budzić podejrzenia. Jeśli się uda, spotkamy się w Lille, tak jak się umawialiśmy. Jeśli nas tam nie będzie, przekonajcie Francję o konieczności pomocy. To wasze zadanie. Powiedziałem, że za godzinę nadam komunikat, ale jeśli Potterwarta została zdemaskowana, to może lepiej, żeby za godzinę nas już tu nie było. Teraz tak myślę, że mogłem w ogóle nie wspominać o komunikacie – jęknął - To może opóźnić ewakuację dziewczyn w Suffolk – pokręcił głową. Mam nadzieję, że one też dostały dziś przesyłkę. Weźcie swoje zestawy ewakuacyjne, są w kartonie pod drzwiami - powiedział, wskazując na pudło, z małymi foliowymi torebkami, z których każda zawierała butelkę z eliksirem, woreczek strunowy z włosem i zestaw podrobionych dokumentów. Zestawy były podpisane, a mugolskie włosy dobrane do ich wzrostu i postury tak, aby poszczególni członkowie Gwardii Dumbledore'a nie musieli szukać dla siebie nowych ubrań. Kret zawsze myślał o wszystkim, a jego funkcja w kościele anglikańskim, sprawiała, że miał do dyspozycji nieświadomą pomoc wielu swoich parafian.


Neville, Dean i Hanna, trzymając każdy swoją torebkę, weszli do swojego schronu. Dean wyciągnął plecak spod metalowej pryczy i zaczął wrzucać do niego rzeczy znajdujące się na drewnianej półce nad nią.
Neville sięgnął po swoje rzeczy znad pryczy po drugiej stronie schronu, ale po otwarciu szafki, okazało się, że jest pusta. Spojrzał pytająco na Hannę, która zaczęła już pomagać pakować się Deanowi.
- Przygotowałam nas, kiedy tylko usłyszałam o Francji – dziewczyna wzruszyła ramionami. Neville popatrzył na nią badawczo, wydawało mu się dziwne, że jego odważna dziewczyna, chciała uciekać jako jedna z pierwszych.
Dean Thomas chwycił ją za rękę, powstrzymując podawanie mu przez nią rzeczy.
- Jeśli jesteście gotowi, idźcie już, musimy działać osobno, spotkamy się w Lille, pod pomnikiem rozstrzelanych, na placu Daubenton, tak jak się umawialiśmy – powiedział Dean.
- Słuchajcie - Hanna wzięła głęboki oddech – nie wiem, co się stanie, trudno wszystko przewidzieć, zaplanowałam to inaczej, miała być kolacja na kocu w naszym miejscu w lesie – zwróciła się do Nevilla i pokręciła głową, jakby chciała się otrząsnąć z tych wspomnień i myśli i wziełą głęboki odech – Czuję, że muszę powiedzieć to teraz. Będziesz ojcem Neville. Jestem w ciąży.
Chłopak w pierwszej chwili oniemiał, ale zaraz potem rzucił się na dziewczynę i uniósł ją góry i mocno do siebie przycisnął. To nie był dobry czas na dziecko, nie byli nawet małżeństwem, ale znali ryzyko, kiedy podejmowali decyzję o współżyciu. Hanna i tak nie chciała czarodziejskiego ślubu, a nie znając dnia a godziny śmierci, mówiła, że chce korzystać z życia pełnymi garściami, póki go jeszcze ma. Zgadzał się z nią. Teraz wiedział, jakie to uczucie spodziewać się dziecka. Wpisywało się to w ich filozofię. Był wzruszony. Miał nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że będzie mu dane zobaczyć, jak to maleństwo rośnie, rozwija się, stawia pierwsze kroki. Neville poczuł, jak jego świat zawęża się, zmniejsza do tej jednej małej istoty, fasolki ledwo kiełkującej w brzuchu jego dziewczyny.
- Musimy się pospieszyć - szepnął i wypuścił dziewczynę z objęć, a następnie narzucił plecak. Spojrzał na Deana Thomasa, który wyciągał w jego stronę rękę.
- Gratuluję przyjacielu – powiedział chłopak rozpromieniony.
- Nie powiedziałam tego tutaj bez powodu – uśmiechnęła się Hanna – Thomas, czy uczynisz nam ten zaszczyt i zostaniesz ojcem chrzestnym naszego dziecka? - spytała, a Dean objął dziewczynę z łzami w oczach.
- Oczywiście Hanna. Oczywiście - poklepał delikatnie dziewczynę po plecach - Uciekajcie już. Widzimy się pod pomnikiem.
- Do zobaczenia w Lille – powiedział Neville, kładąc Hannie rękę na plecy i prowadząc ją w stronę wyjścia.


Seamus Finnigan nie pakował żadnych rzeczy. Miał przy sobie swoją różdżkę, w magicznie powiększonej kieszeni swój cały arsenał pirotechniczny i czuł, że to mu wystarczy. Rzucił Jordanowi torebkę z eliksirem.
- Pij i w drogę stary. Nie ma na co czekać – powiedział, wychodząc ze schronu.
Lee kiwnął głową, wrzucając mugolski włos do fiolki.
Słońce delikatnie prześwitywało przez wysokie, szumiące drzewa. Seamus głęboki wdech. Pachniało mchem. Nie lubił bezczynności, a teraz, jak czuł, że zaczną w końcu działać, mógł wreszcie w spokoju docenić piękno krajobrazu, w jakim przebywał już przez prawie rok. Pierwszą rocznicę przegranej bitwy o Hogwart i śmierci Harry'ego Seamus Finnigan miał zamiar obchodzić w wolnym świecie, bez Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, za to u boku dziewczyny, w której od dawna był zakochany. 

Będziesz żyćWhere stories live. Discover now