XLI

331 14 7
                                    

Podziękowania za sugestie i poprawki dla Aaron Stone. 

***

Hermiona odebrała z dłoni Dracona kubek z herbatą i wsunęła się głębiej w fotel. Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy zbliżywszy kubek do ust, poczuła aromat bergamotki. Salon w apartamencie w Londynie wydawał jej się nieco chłodny i zbyt nowoczesny, ale pasował do Draco. Być może właśnie dlatego, pomimo ślubu. Nie umiała postrzegać tego miejsca jako ich wspólne. Dla niej nadal był to wyłącznie jego apartament i właśnie dlatego czuła się w nim bezpiecznie. Słońce już dawno zaszło, a światła oświetlające nocą Tower Bridge odbijały się w wodzie długimi promieniami. Miasto żarzyło się blaskiem okien i łańcuchów ulicznych latarni, które z tej wysokości zlewały się ze sobą, tworząc ciepłą łunę, przywodzącą na myśl letnie wakacje i zimowe święta. Jej myśli zanurzone w tym świetle odpływały w stronę domu i dzieciństwa, szukając ukojenia w odległej przeszłości, gdy do apartamentu przywołał je na powrót Draco, kucając przed nią i kładąc dłonie na jej kolanach.

- Jak się czujesz? - spytał. 

Hermiona większość przyjęcia spędziła z jego matką i niewiele się do siebie odzywali, odkąd kilka godzin wcześniej rzucił na nią klątwę Imperius. Przypuszczał, że dziewczyna jest na niego wściekła, dlatego zaskoczyło go, kiedy potarła czule palcami jego dłoń.

- Dobrze, jeśli w tych czasach można się dobrze czuć – odpowiedziała, a widząc, delikatny uśmiech na jego twarzy, podjęła temat, który dręczył ją od poprzedniego dnia - Draco – zaczęła, biorąc głęboki wdech - Chcę się zobaczyć z Gwardią – wyrzuciła z siebie jednym tchem, starając się utrzymać stanowczy ton głosu.

Wiedział, że to zdanie wkrótce się pojawi. O wczoraj towarzyszyło im niewypowiedzianie między skałami wąwozu, skrywało się w kącie górskiej chaty, siedziało cały czas z tyłu głowy na makabrycznym przyjęciu z Czarnym Pałacu. Było niczym niemy prześladowca czekający na odpowiedni moment, żeby zaatakować. Draco podniósł się i westchnął, kierując wzrok za okno na tętniący wieczornym życiem Londyn i włożył ręce do kieszeni swoich czarnych, eleganckich spodni.

- Jutro ich przesłucham i zastanowię się, do kogo mogę cię wpuścić.

- Chcę się zobaczyć ze wszystkimi – zażądała z mocą, ale prychnął tylko w odpowiedzi, nadal wpatrując się w okno - Poza tym, jak to będziesz ich przesłuchiwał? Miał im nie spaść włos z głowy!

- Przecież nie jestem Mcnairem, nic im się nie stanie – obruszył się - Poza tym muszę przedyskutować z Blaisem, jakie mamy właściwie opcje działania.

- Chcę być przy przesłuchaniu – odparła, a głośne stukniecie, kiedy odłożyła kubek na stolik, pokazało, jak bardzo była zdeterminowana.

- Nie jesteś członkiem Wizengamotu – uciął.

- Powiedziałeś, że będę mogła pomóc moim przyjaciołom!

- Wszystko w swoim czasie – odparł, przeklinając w duchu dystans jaki znów zaczął się pomiędzy nimi rodzić.

Nie chciała się z nim kłócić, ale ujrzała dziś świat śmierciożerców i czuła, że wszystko się w niej buntuje przeciw tej rzeczywistości. Musiała mu to dać do zrozumienia.

- Gdzie jest siódmy horkruks? - zmieniła temat, patrząc, jak w odpowiedzi zaciska wargi. Mięśnie jego szczęki mocno się napięły.

- Wszystko w swoim czasie – powtórzył powoli, starając się zachować cierpliwość. Wstrzymała na chwilę oddech. Wszystko w swoim czasie? Powie mi? Czy to znaczy, że w końcu mi powie? - przełknęła delikatnie ślinę, starając się zachować pozory obojętności.

Będziesz żyćWhere stories live. Discover now