XXVII

347 14 3
                                    

Patrzył na dziewczynę, która doświadczyła dziś i oglądała rzeczy, których doświadczyć i oglądać nie powinna, czując podziw dla jej siły i opanowania. Podszedł do niej, widząc, jak opada na kanapę, kładzie głowę na jej oparcie i zamyka oczy.

- To był trudny dzień – usiadł obok gładząc ją po ramieniu - Jesteś głodna? Zrobię nam kolację – powiedział.

- Nie, zrób tylko dla siebie, ja nie mam ochoty jeść. Napiłabym się wina - odparła, więc podszedł do barku, otworzył dolne drzwiczki, w których ukryta była sporej wielkości magiczna lodówka i wyciągnął białe wino. Nadal do dwóch kieliszków i wrócił do kuchni, by po chwili pojawić się przed dziewczyną z miską truskawek.

- Granger, zdajesz sobie sprawę z tego, że nie uratuję wszystkich twoich przyjaciół? - dziewczyna milczała, więc kontynuował - nie zamierzam się narażać i tym samym narażać ciebie. Jeśli będę mógł coś zrobić dla nich, bez negatywnych konsekwencji, to zrobię, ale nasze poświęcenie nic nie da. Nie obejdzie się bez ofiar i wiesz o tym, prawda?

Dziewczyna wypiła duszkiem wino i wyciągnęła wymownie rękę z pustym kieliszkiem w jego stronę.

- Ile kieliszków potrzebujesz, żeby się z tym pogodzić? - skrzywił się, ale ponownie napełnił lampkę.

- Pogodzić się? Nie masz tyle wina – prychnęła.

- Granger, ja mam naprawdę bardzo dużo wina – odparł, ale widząc, jak szybko druga lampka zniknęła w jej ustach, dodał – pozwolę ci na jeszcze jedną, a potem musisz coś zjeść.

- Dobrze – poddała się. Napełnił naczynie, a ona zaczęła bawić się nóżką kieliszka - Nie wiem, na ile mogę być z tobą szczera – powiedziała jakby do siebie. Widział, że coś analizuje. Wyciągnął kieliszek z jej dłoni i odłożył na stół.

- Masz być ze mną całkowicie szczera, Granger.

- Kiedy zamierzasz wejść do kwatery Gwardii? Jutro? - spytała.

- Nie, chciałem najpierw uciąć sobie małą pogawędkę z tym Kretem, musimy znać wszystkie hasła, jeśli przejmiemy tylko część schronów, reszta Gwardii ukryje się i ucieknie. Naszym zadaniem było ukrócić tę wasza partyzantkę raz na zawsze, a żeby to zrobić, musimy otoczyć schrony i zaatakować wszystkich jednocześnie, taka duża akcja wymaga przygotowań – kiedy westchnęła, dodał - Wiem, że marzysz, by zniszczyć moją pracę Granger, ale od tego zależy moja pozycja i twoja również. Twoi przyjaciele muszą się poddać, nie mają innego wyjścia.

Gwardia nigdy się nie podda. Wiedziała to. Wciąż mieli nadzieję odnaleźć i zniszczyć brakującego horkruksa i nawet jeśli było to niemożliwe, woleliby umrzeć niż oddać pokłon Czarnemu Panu. Wypite niemalże duszkiem wino, zaczęło krążyć w jej krwi i poczuła, że się rozluźnia.

- Czy mogę być przy rozmowie z Kretem? Nigdy go nie widziałam. Chcę mu podziękować – spytała. Spojrzał na nią uważnie, zastanawiając się, co siedząca przed nim dziewczyna planuje.

- Myślę, że tak. Jego diecezję zamierzam odwiedzić jutro – powiedział ostrożnie - A teraz bądź grzeczna i otwórz buzię – dodał, podając jej palcami truskawkę zanurzaną delikatnie w bitej śmietanie.

Hermiona chciała odebrać mu ją z reki, ale odsunął dłoń kręcąc głową. Miał dosyć poważnych rozmów. Choć zrobił dziś dla niej coś, co częściowo ją uszczęśliwiło, wiedział, że to był wyjątek. Realizacja zadań, jakie miał przed sobą, przyniesie jej tylko rozpacz. Polityka ich dzieliła, ale mimo wszystko czuł, że to, co się między nimi dzieje, nie jest jednostronne. Przyciągali się wzajemnie jak dwa magnesy.

- Granger, połóż dłonie na uda i otwórz buzię - nakazał.

- Jesteś nieco perwersyjny – uśmiechnęła się do niego.

- Jeśli chcesz, żeby przestał coś robić, powiedz stop.

Hermiona uśmiechnęła się.

- Mam jeść ci z ręki?

- Powiedz stop, a dam ci widelec, albo bądź grzeczna i otwórz usta.

Hermiona oparła swobodnie ręce na nogach i rozchyliła lekko wargi. Draco zbliżył truskawkę do jej ust.

- Szerzej Granger, nie bój się, to tylko truskawka.

Otworzyła usta i odgryzła pół truskawki. Poczuła jak jego opuszki palców lekko stykają się z jej wargami. Zrobiło się jej ciepło. Owocowy sok rozlał się w ustach dziewczyny, dając wrażenie przyjemnej słodyczy. Jadła patrząc w jego stalowe oczy, które intensywnie błyszczały, rozświetlając całą jego twarz.

- Otwórz buzię – rozkazał ponownie. Pozwoliła, by włożył pozostałą część truskawki do jej ust. Końcówki jego palców znalazły się pomiędzy jej wargami na tyle głęboko, że dotknęły zębów. Przymknęła oczy. Zjadła w ten sposób kilka truskawek.

- Wystarczy mi. Po dzisiejszym dniu mam wrażenie, że mój żołądek jest zawiązany na supeł – zmarszczyła lekko brwi.

Kiwnął głową. Spojrzał na swoje palce zbrudzone bitą śmietaną i już miał sięgnąć po serwetkę, kiedy poczuł, że Hermiona chwyta jego dłoń. Wstrzymał oddech, gdy lekko włożyła jego palce do buzi i oblizała je. Wyciągnąwszy palce z ust, złożyła na nich delikatny pocałunek i puściła jego dłoń.

- Dziękuję za truskawki - powiedziała zmieszana pod badawczym, stalowym spojrzeniem.

- Nie wiem, czy to efekt alkoholu, czy rozładowujesz tak swój stres, ale podoba mi się – odparł.

- To nie alkohol czy stres. To ty. Jest coś w twojej dominacji co sprawia, że czuję się tak bardzo... kobieco. Może dwa miesiące samotności w schronie to za długo i zwyczajnie oszalałam - roześmiała się i sięgnęła po wino. Nie zdążyła się napić, bo Draco ponownie wyjął jej kieliszek z ręki. Ujął jej twarz i kładąc kciuk na jej ustach i docisnął zmuszając ją, by rozchyliła wargi. Miała wrażenie, że serce wyskoczy jej z piersi, kiedy wdarł się środka i przesunął opuszką po jej zębach. Ujmując jej brodę, przyciągnął ją do siebie i pocałował.

Będziesz żyćWhere stories live. Discover now