Rozdział 10. Bilecik

19.6K 1K 42
                                    

Mina mojego byłego i tlenionej była bezcenna, a ja urosłam jak paw. Fryzjerka klasnęła w ręce z ekscytacji, wszyscy patrzeli na mnie. Ledwo objęłam kwiaty. W środku był bilecik,a na nim...

Uśmiechnij się piękna
K.

Nie wierzę! Wysłał mi kwiaty żeby poprawić mi humor? Jesu jakie to słodkie. Skrzydełka maleńkich motylków zaatakowały wnętrze mojego brzucha. Rozpłynę się chyba zaraz. Blondi coś gada do Damiana. Jest zazdrosna to widać.

-A cuż to za tajemniczy wielbiciel? Przynieście proszę duży wazon!

Powiedziała Gosia do mnie i krzyknęła do praktykantek.

-Chłopak którego poznałam przedwczoraj na ognisku.

-Widać że coś czuje do Ciebie. Musimy zmyć farbę, chodź do myjki dziewczyny zajmą się kwiatami.

Po umyciu przyszedł czas na ścinanie. Postanowiłam podziękować Krystianowi za cudowny prezent.

Ja:

Dziękuuuuuuuuuję. :) ← Duży uśmiech.

Krystian:

Teraz jestem usatysfakcjonowany.
Widzimy się wieczorem.
P.S Cudownie wyglądasz gdy się tak uśmiechasz do telefonu ;)

Wyjrzałam przez okno, nie widziałam go, ale z pewnością on widział mnie. A może się domyślił że się uśmiecham?

Gosia wykonywała ostatnie poprawki. Spojrzałam w lustro i zauważyłam, że tleniona jest na takim samym etapie. Na moje nieszczęście pewnie spotkamy się przy kasie.

-I jak Ci się podoba?

-Jest ekstra! Super kolor! Dziękuję.

-Cieszę się i do następnego.

-Mam pytanko. Mogę zapłacić Ci od razu? Nie chciałabym spotkać przy kasie tej blondynki co siedzi za mną.

-Jasne nie ma problemu. Razem ze wszystkim będzie 200 złotych minus rabat za genialne towarzystwo plus super atrakcje rodem z filmu romantycznego, jak i zniżka stałej klientki, to będzie 150.

Uwielbiam ją. Ale za długie włosy trzeba płacić. Dałam 150 Gosi i 50 zł praktykantce za pomoc. A co tam, stać mnie, a i dobry humor mam. Nie przychodzę tu często więc nie żałuję.

Z salonu wyszłam o 14:30, w pełni zadowolona z nowej fryzury. Uwielbiam zapach swoich włosów po wyjściu od fryzjera. Weszłam szybko do sklepu kupić coś na obiad. Wybór trafił na mrożone warzywa i wędzonego łososia. Biegiem do domu.

Gdy tylko wysiadłam z windy poczułam cudowny zapach domowego obiadku. Podeszłam pod moje drzwi. Tak, to tutaj znajdują się te pyszności.

-Witaj Babciu!

Wpadłam do kuchni i ucałowałam staruszkę, która właśnie odlewała ziemniaczki.

-Witaj Skarbeńku. Idź proszę po Wiktorię, jest u Ciebie w pokoju.

Wiktoria siedziała na stercie ciuchów w towarzystwie dwóch wielkich walizek podróżnych. No chyba zwariowała.

-Co Ty robisz?!

-Nie mam co ubrać! We wszystkim wyglądam jak upiór!

-Zwariowałaś? A ta sukienka?

Podniosłam z ziemi śliczną sukienkę, którą kupiłyśmy jakiś miesiąc temu w centrum handlowym. Miała jeszcze metkę z ceną.

-W tej wyglądam grubo! Jak wielorybica w ciąży.

Prawie miała łzy w oczach. Nie lubię tych momentów.

-Załóż ją.

Zrobiła jak powiedziałam. Stanęła przed lustrem. Sukienka była z wielkim wyciętym sercem na plecach. Bez dekoltu i rękawków. Sięgała przed kolano. Dół był rozkloszowany. Blado różowy kolor idealnie komponował się z jej blond włosami.

-Włosy zakręcimy Ci delikatnie i podepniemy z boku. Lekki makijaż wysokie buty i będzie bosko .

-Tak myślisz?

-No pewnie! Do tego twoja czarna skórka i mala kopertówka.

-Jesteś niezastąpiona.

Ucałowała mnie w policzek.

-Chodź idziemy na obiad, babcia smaży kotleciki.

Obiad zniknął z talerza szybciej niż się pojawił. Młode ziemniaczki z koperkiem, mizeria i piersi z kurczaka. Uwielbiam, gdy babcia gotuje. Faktycznie mogłabym zamieszkać razem z nią. Posprzątałyśmy po sobie i poszłyśmy do pokoju. Pierwsza poszłam pod prysznic, następnie Wika, a ja włączyłam lokówkę. Właśnie zdałam sobie sprawę, że ja nie mam co ubrać. Weszłam do garderoby i wzięłam białą, warstwową, lekką sukienkę. Wygląda jakby była uszyta z 15 pasków koronki. Do tego wezmę Jeansową ramoneskę i szpilki nude.

Dość szybko udało się skręcić Wiki długie włosy. Ja swoich nie ruszałam. Podobały mi się takie jak uczesała je Gosia. Malowałyśmy się przy oknie. Słońce było coraz niżej. Ubrałyśmy się i zadzwonił domofon. To byli oni. Poinformowałam Alana, że już schodzimy. Wzięłam torebkę, przekluczyłam drzwi i udałyśmy się do windy.

-Ale się stresuję...

-Wiki daj spokój wyglądasz przecudnie!

-Ciekawe gdzie nas zabiorą.

-Też się zastanawiam. Mam nadzieję że dobrze się ubrałyśmy.

Wyszłyśmy z bloku i zatkało Nas oby dwie...

Łobuz Kocha KsiężniczkęWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu