Rozdział 55. Przepraszam

12.4K 853 13
                                    

Jakie piekło? Wolałam się już nie odzywać. Grzecznie wsiadłam na ściga i pojechałam za Oliwią w stronę bazy. Bałam się konfrontacji z Krystianem. Z tego co się domyślam, szukali mnie całą noc. Że też nikt nie pomyślał-Sprawdźmy w domu-Zadzwońmy do niej-

-Cześć.

Powiedziałam wchodząc do biura. Był tam oczywiście Pan szef we własnej osobie, Sebastian i Alan. No i teraz ja z Oliwią. Spojrzeli na mnie jakbym im zabiła ukochane zwierzątko.

-Aha rozumiem. Nikt ze mną nie rozmawia, bo pojechałam w wyścigu, w którym jak chciałabym zauważyć mógł jechać każdy, a no i potem, nie zapominajmy, udałam się do domu spać, po tym jak zostałam zbesztana gorzej niż pies.

Ich miny zmieniły się.

-Nati, Ty nie rozumiesz powagi sytuacji.

Powiedział Sebastian.

-Nie rozumiem.

-Wygrywając wyścig z Darią, która była królową toru przez dwa lata z rzędu, wskoczyłaś na jej miejsce. Musisz teraz jechać dziesięć razy. W tym ostatni znów z nią.

-I każdy musisz wygrać...

Powiedział Alan z Sebkiem. Książę dalej się nie odzywał.

-Dasz radę mała. Tylko teraz musisz uważać. Ta suka jest przebiegła.

Oliwia widać była po mojej stronie.

-Czyli?

-Czyli może posunąć się nawet do tego aby przeciąć Ci przewody hamulcowe...

Krystian ciężko westchnął i odpalił papierosa.

-Jest jeszcze druga sprawa.

Alan zlituj się...

-Jaka?

-Obraziłaś gang Maksa, startując jako nowicjuszka. Żeby wystartować w wyścigu górnej rangi trzeba najpierw jeździć z młodzikami przez rok. Nic tu nie jest łatwe.

Mój chłopak swoim zachowaniem coraz bardziej mnie denerwował.

-Coś jeszcze? Bo jak nie to muszę jechać do domu wyprowadzić psa.

Spojrzał na mnie z takim dziwnym "czymś". Nie mam pojęcia czy to był smutek, żal, współczucie. Stwierdziłam że nie wyciągnę pierwsza ręki. Powinien mnie poinformować o wszystkim wcześniej.

Gdy tylko weszłam do domu Sajgon skoczył na mnie. Biedak nie był na dworze. Szybko puściłam go na ogród. Sama też wyszłam na taras odpalając papierosa. Za szybko wszystko się dzieje. Powinnam chodzić do pracy, wynająć mieszkanie i zrobić ogromny krok w dorosłość. Za to ja doznałam na własnej skórze dwa porwania, śpiączkę, wyścig... Chyba mam dość.

Książę:
Możemy pogadać?

Ja:
Nie wiem czy warto...

Książę:
Przepraszam.

Schowałam twarz w dłonie. Nie wiedziałam co robić.

Książę:
Zachowałem się jak dupek. Powinienem się cieszyć że nic Ci się nie stało, a nie krzyczeć. Nie mogę znieść jak się do mnie nie odzywasz. Chciałbym Cię przytulić, całować. Chciałbym po prostu być. Być obok Ciebie.

Czemu on musi być aż taki idealny?

Usłyszałam skrzypnięcie bramy...

Łobuz Kocha KsiężniczkęWhere stories live. Discover now