"-Chodźbym miał kogoś zabić, tobie nie spadnie włos z głowy.
Powiedział zredukował bieg i depnął gaz. Wbiłam się w fotel. Jechaliśmy autostradą w przeciwnym kierunku naszego miasta. Bałam się, ale ufałam mu. "
Niewinna, zraniona i skromna,
Licealist...
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Czekałam w aucie. Razem z Oliwia i Nadią. Asia nie nadaje się na takie akcje, zaś Wika w ciąży. Stres jej nie potrzebny. Krystian stał w świetle latarni na rogu ulicy z jedną różą. Czarną.
-Idzie.-Powiedziała Nadia. -Widze.
Szmata podeszła do mojego księcia. Pocalowała go w usta. Zagotowało się we mnie.
-Siedź i czekaj.- Oliwia złapała mnie za bark, gdy zaczęłam się niespokojnie wiercić. -Czekam...-Ściskałam w ręku moją kominiarkę.
-Dlaczego spotykamy się tutaj misiaczku, a nie na bazie? -Nie chce powodować niepotrzebnych plotek. -Ech rozumiem. -Zastanawia mnie jedno wiesz? -zrobił pauze- dlaczego nie pamietam jak piliśmy razem? -Hmm, dość szybko piłeś. Zaczęła się kręcić. Skakała z nogi na noge. Kłamała. -Nicol, ja nawet pierwszej szklanki nie pamietam... Stresowała się coraz bardziej. -Nie wiem może po weselu Cię trzymało... Uśmiechnął się do niej chytrze. -Mam coś dla Ciebie. -Wyjął zza pleców czarną różę, a my wysiadłyśmy z auta. Każda zbliżała się z innej strony. -Czarna róża? Symbolizuje chyba śmierć nie?
Ja wyszłam z ciemności koło Krystiana. Widziałam jej minę. Otworzyła szeroko usta i już chciała uciec, lecz wpadła na dużo wyższą Oliwie. -Gdzie się dziewczę śpieszy? -Czego chcecie odemnie!?-miała łzy w oczach. W końcu zjawiła się Nadia. -Jezu Nadinka! Błagam Cię zabierz mnie stąd! -Płakała, a ta uśmiechnęła się smutno i podniosła wyżej dłoń w której trzymała pistolet. -Przykro mi... złożyłam przysięgę. -powiedziała i spojrzała mi prosto w oczy. Zrobiło mi się cieplej na sercu, jednak Krystian dobrze wybierał swoich/naszych ludzi.
-Możesz już iść. -Powiedziałam do Księcia. Spojrzał na mnie z troską. -Kocham Cię Ksiezniczko. Szepnął mi do ucha i zniknął w ciemnosci. -Liw weź worek.- zaciagnęłam kominiarke na twarz.-załóż jej na łeb i jedziemy na wycieczkę.
Godzinę jeździłyśmy po mieście bez celu z tą małą szmatą na tylnym siedzeniu. Bała się. Płakała.
-Skręć w prawo. Na końcu ulicy znów w prawo i pierwsza.W lewo. - Dałam instrukcję Oliwii, która prowadziła. Uśmiech jej z twarzy nie schodził. Mi zresztą też. Tylko Nadia była przybita. Siedziałam z tyłu, nachyliłam się do niej tak, aby tylko ona słyszała. -Weź już daj spokój. Też bym się nabrała. Widziałam zdjęcia Twojej kuzynki. -Spojrzała na mnie z bólem w oczach i powiedziała bezgłośne Przepraszam
Dojechałyśmy do lasu. Było ciemno. Jedyny teren oświetlony był przez halogeny z naszego Hummer'a.
Oliwia dosłownie wyrzuciła Nicol z auta, a że wysokie było to biedna dziewczynka spadła.
Zdjęłam jej materiałowy worek z głowy. Była przerażona. Siedziała na ziemi jak sierota. -Hej Nicolka. Przecież taka odważna byłaś.- Uśmiechnęłam się Ci niej i rzuciłam w nią zdjęcia. -Na trzeźwo Cię nie chciał to go trzeba było naćpać? Och , ale i wtedy Cię nie chciał... Nadia przyniosła łopatę, która rzuciła w jej stronę.