Rozdział 15. Urodziny

20.5K 1K 49
                                    

Po pierwsze, chciałabym serdecznie podziękować za 500 wyświetleń! W zaledwie 6 dni! Jesteście niesamowici!

Po drugie dziś urodziny obchodzi jeden z moich głównym czytelników. A więc,

SIMON SPEŁNIENIA MARZEŃ ♡ !

,a teraz zapraszam na urodzinowy rozdział.

Wysiadłyśmy z windy i przeżyłam szok.

Całe drzwi od mojego mieszkania były w czerwonej farbie. Jakby ktoś wziął wiadro i wylał zawartość jednym chlustem. DZIWKA. Wielki napis od góry do dołu.

-Kto to mógł zrobił?
Spytała Wiki.
-Chciałabym wiedzieć.
-Trzeba zadzwonić na policję. Sprawdzą kamery.
-Masz rację.

Wyjęłam telefon i zadzwoniłam pod numer najbliższego komisariatu, który wisiał w gablocie informacyjnej przy windzie.

-Będą za 10 minut. Zapytam sąsiadów może coś widzieli.

Na piętrze są tylko trzy mieszkania. Moje jest po środku. Dobrze że rodziców nie ma. Zapukałam do drzwi starszej pani. Nikt nie otworzył. Pewnie do córki pojechała. W drugim mieszkaniu mieszka kawaler który pracuje jako pilot.

-Dzień dobry. Przepraszam że przeszkadzam, ale może widział pan kto zdewastował mi drzwi?

-Dzień dobry. Długo dzwoniłaś? Przepraszam spałem. Wróciłem wczoraj o 23. Drzwi były już oblane farba. Nie jestem pewien, ale gdy wchodziłem do holu widziałem blondynkę w kapturze. Może to ona. Miała długie włosy, twarzy nie było widać.

-Dziękuję bardzo. I jeszcze raz przepraszam.

-Nic się nie stało. Myślę że powinnaś zadzwonić po policję. Dobrze że pani Tereski nie było.

-Policja zaraz tu będzie. Racja lepiej żeby babcia tego nie widziała.

-Jak byś potrzebowała pomocy daj znać.

-dziękuję jeszcze raz. Dowidzenia.

-Dowidzenia.

Chwilę później, była już policja. Zrobili zdjęcia, sprawdzili zamki. Powiedzieli że przyjdą rano. Muszą sprawdzić kamery i przesłuchać ochronę.

Weszłyśmy do domu i od razu poszłam do szafki gdzie mama trzymała detergenty. Oczywiście farba tak łatwo nie zejdzie.

-Poddaje się.

Powiedziałam do Wiktorii.

-Zadzwonię do Alana może coś wymyśli.

Poszłam się przebrać, ponieważ nadal miałam na sobie strój kąpielowy. Założyłam dresy, bokserkę i bluzę. Weszłam do kuchni gdzie siedziała Wika.

-Alan powiedział że potrzebny jest rozpuszczalnik. Będzie za jakiś czas. Idę się przebrać.

Skoro Alan przyjedzie, a jest to już pora kolacji postanowiłam zrobić zapiekankę makaronową. Wstawiłam wodę w dwóch garnkach. Do jednego wrzuciłam makaron penne, a do drugiego brokuły, które znalazłam w lodówce. Była też pierś z indyka, pieczarki i ser. Mięso z grzybami pokroiłam i podsmażyłam. W spiżarni mamy zapasy zimowe jak to mówi babcia, która uwielbia wekować różne rzeczy w słoikach. Wzięłam sos borowikowy. Odlałam makaron i wsypałam razem z zawartością patelni do naczynia żaroodpornego. Zalałam wszystko sosem, położyłam brokuły i przykryłam serem. Rozległ się dzwonek do drzwi, w tym samym momencie kiedy wkładałam zapiekankę do piekarnika.

Łobuz Kocha KsiężniczkęWhere stories live. Discover now