"-Chodźbym miał kogoś zabić, tobie nie spadnie włos z głowy.
Powiedział zredukował bieg i depnął gaz. Wbiłam się w fotel. Jechaliśmy autostradą w przeciwnym kierunku naszego miasta. Bałam się, ale ufałam mu. "
Niewinna, zraniona i skromna,
Licealist...
Ups! Tento obrázek porušuje naše pokyny k obsahu. Před publikováním ho, prosím, buď odstraň, nebo nahraď jiným.
-No i już nie jesteś taka piękna. Z uśmiechem na twarzy spojrzałam na dziewczynę. Miała bardzo krótko obcięte swoje długie loki. Oczywiście nie jestem głupia i zanim przystapiłam do cięcia związałam włosy w kitkę.
-Przynajmniej chore na raka dzieci będą miały z Ciebie pożytek. - uśmiechnęłam się na samą myśl o oddaniu jej włosów do fundacji. -Wstawaj idziemy.
Zaprowadziłam ją do pokoju. Nie jestem potworem. Nie będę jej trzymać w piwnicy przecież.
-Tu jest łazienka, a tu masz czyste rzeczy. Idź się umyć. Masz dwadzieścia minut. Nie próbuj ucieczki, bo i tak się nie wydostaniesz z bazy. - nawet nie spojrzała na mnie. - Zrozumiałaś?
-Tak zrozumiałam.
Zamknęłam drzwi od jej pokoju na klucz i poszłam do kuchni coś zjeść. Przygotowałam też porcję dla niej. Spędzi dwie doby w pokoju.
Gdy wróciłam do pokoju siedziała pod ścianą z kolanami przy brodzie. Było mi przykro że tak ją potraktowałam, ale ona wyrządziła mi większą krzywdę.
-Przestań się mazac. Masz tu jedzenie i ciepłą herbatę.
-Dlaczego po tym wszystkim jesteś dla mnie taka dobra?
Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Bo mam serce... mimo tego co mi wyrzadziłaś i mimo to ze zabiłaś cząstkę mnie to nie będę traktować Cię gorzej niż psa.
Teraz to ja byłam w szoku. Zobaczyłam słaby uśmiech na jej twarzy.
-Przepraszam jeszcze raz i dziękuję.
-Jedz, bo czeka Cię poważna rozmowa z elitą.
Godzinę później siedziałam w biurze Krystiana. Po chwili wszedł on. -Niedługo sezon. Pamiętasz że musisz wziąć udział w wyścigu?
-Pamiętam.
-Tak jak obiecałem zapewnie Ci wszystko co potrzebne.
-Dziękuję. Podszedł do mnie z tym swoim błyskiem w oku. Już chciał mnie pocałować. Pragnę tego! Ale do środka wszedł Seba, Markus, Oliwia, Oskar i Dawid.
-Słyszałem że wzięłaś sobie podwładną. - powiedział Oski i szturchnął mnie w ramię.
Wtedy weszła Nadia z Miką.
-Siadaj. Wykonała polecenie bez mrugnięcia. A wszyscy patrzyli na nią zdziwieni. -Jeżeli chcesz żyć z nami w zgodzie to mów teraz wszystko co wiesz.
-oczywiście. Widziałam że chce spojrzeć na księcia, ale jednak rozum był silniejszy. Mam władzę.
-Maks przygarnął mnie z ulicy. Wyciągnął z nałogu. Na początku byłam mu posłuszna, ale potem zaczęło się coś między nami. Zaczął mnie rozpieszczać. Wtedy wróciła z wakacji jego kobieta. Wysoka blondynka. To ona mnie tu przysłała...