Rozdział 11. Kolacja

19.7K 1.1K 45
                                    

-Ale się stresuję...
-Wiki daj spokój wyglądasz przecudnie!
-Ciekawe gdzie nas zabiorą.
-Też się zastanawiam. Mam nadzieję że dobrze się ubrałyśmy.
Wyszłyśmy z bloku i zatkało Nas oby Dwie...



Chłopacy stali przed dwoma samochodami. Nie znam się na markach, ale to chyba audi dwu osobowe. Czarne i srebrne. Przy jednym stał Alan, przy drugim Krystian. Ubrani podobnie, jeansy, eleganckie buty, dopasowane koszule i szyte na miarę marynarki. W rękach trzymali małe bukiety róż. Podeszli do nas. Alan złożył delikatny pocałunek na ustach Wiktorii, a mnie obdarzył uśmiechem. Krystian był trochę zakłopotany, mimo to dostałam całuska w policzek. Rozpłynęłam się.

-Zapraszamy do aut.

Powiedział Alan. Udałam się za Krystianem, który otworzył mi drzwi. Usiadłam i zapięłam pasy. Auto było niskie, ja miałam krótką sukienkę. Nie wiedziałam jak ułożyć nogi. Najlepszym rozwiązaniem było siedzenie lekko bokiem z podkulonymi nogami pod fotel.

-Auto dwuosobowe, rozumiem specjalnie, żebym nie usiadła z tyłu?

Zaśmiał się.

-Tak. Pasów nie musisz mieć zapiętych.

-Bezpieczeństwo przede wszystkim.

-Dokładnie. Muszę to zapamiętać.

Droga upłynęła w ciszy. Jechaliśmy około czterdziestu minut. Zatrzymaliśmy się przy nadmorskiej restauracji. Zanim odpięłam pasy, drzwi z mojej strony były już otwarte. Zobaczyłam młodego chłopaka w uniformie z logo restauracji, które składało się z dwóch rybek i litery K. Wyciągnął rękę w moją stronę aby pomóc wysiąść i w tym momencie podszedł mój kierowca. Powiedział coś do chłopaka, który momentalnie cofnął swoją dłoń. Krystian pomógł mi wysiąść z auta.

-A auto?

Zapytałam.

-Od tego jest ten chłopak. Dałem mu kluczyki, odstawi audi na parking restauracji. Jak będziemy wychodzić przyprowadzi je tu żebyśmy nie musieli chodzić, szukać, i czekać. Dostanie za to solidny napiwek. To jego praca.

Podjechało drugie audi. Kolejny młody chłopak podszedł i otworzył drzwi. Wysiadła zarumieniona Wiktoria. Wyglądała przepięknie. Alan w ślad brata oddał kluczyki. Złapał swoją partnerkę za rękę i weszliśmy razem do środka. Wnętrze było przepiękne. Po prawej stronie była mała lada przy której stał kamerdyner.

-Witam państwa.

Ukłonił się nisko.

-Stoliki specjalne, zgadza się?

Alik przytaknął głową i udaliśmy się za starszym mężczyzną, w dopasowanym garniturze. Przeszliśmy korytarz w którym znajdowała się szatnia. Następnie moim oczom ukazała się ogromna sala główna. Kryształowe żyrandole, białe zastawy i srebrne sztućce. Kieliszki do wody i wina były tak wypolerowane, że błyszczały jak w reklamach detergentów do zmywarek. O dziwo nie kierowaliśmy się do stolika, tylko dalej w stronę dużych szklanych drzwi. Na zewnątrz były dwa stoliki, które stały bezpośrednio na plaży. Pięknie zastawione. Świece, pochodnie i płatki róż.

Czułam się jak księżniczka w bajce o księciu na białym koniu, tylko zamiast mojego księcia był Krystian. Byłam tak oczarowana, nawet nie przeszkadzało mi to, że stolik przy którym siedzieli Alan z Wiki był dalej. Zajęłam miejsce w wygodnym wiklinowym fotelu. Przyszedł kelner i przyjął zamówienie. Zostaliśmy my, szum morza i zachodzące słońce.

-Podwójna randka tak?

Chciałam przełamać ciszę.

-Bałem się że nie dasz się zaprosić na kolację, więc namówiłem Alana, żeby poszedł też z Wiktorią.

-Dlaczego sądzisz że nie chciałabym się umówić z Tobą?

Spojrzał mi głęboko w oczy, jakby chciał wyjawić sekret swojego życia. Skąd ja znam te oczy?

-Po rozstaniu z Darią, a byłem z nią pięć lat, nie widziałem przyszłości dla siebie. Pochłonęła mnie praca i imprezy w towarzystwie napalonych dziewczyn, które są dobre na raz.

Przeszedł mnie dreszcz.

-A po Tobie widać że też coś Cię w życiu zawiodło. Twoje oczy są pełne strachu i niepewności.

Spojrzałam w stronę morza i zamknęłam oczy, aby nie uronić łzy. Po 3 miesiącach rana po Damianie nie do końca się zagoiła.

-Hej, ale nie chcę żebyś była smutna. Zrobię wszystko żeby widzieć uśmiech na twej twarzy.

-Dlaczego Ci tak zależy na mnie? Na moim samopoczuciu, na tym co o tobie pomyślę?

-Tego to nawet ja nie wiem. Po prostu coś mnie strasznie ciągnie w Twoją stronę. Nie potrafię tego wyjaśnić. To jak strzała kupidyna.

Zjedliśmy przystawkę czyli łososia pieczonego w ziołach i kolację Risotto z krewetkami. Na deser sorbet malinowy z miętą.

-Masz ochotę na spacer?

-Chętnie. Tyłek mnie już boli od tego siedzenia.

Powiedziałam z uśmiechem.

Spacerowaliśmy wzdłuż brzegu. Na niebie mrugały do nas maleńkie gwiazdeczki. Chłopak objął mnie ramieniem, gdy zauważył że zaczynam się trząść. Usiedliśmy na piasku.

-Patrz spadająca gwiazda! Widziałeś?!

Krzyknęłam podekscytowana.

-Tak. Pomyślałem życzenie...

-Jakie?

-Nie mogę Ci powiedzieć, bo się nie spełni.

-No weź...

Spojrzał w moje oczy, dłonią dotknął mojego policzka. Zastygliśmy w bezruchu. Jego wzrok zszedł na moje delikatnie rozchylone usta. Przybliżył się przygryzając wargę...

Łobuz Kocha KsiężniczkęWhere stories live. Discover now