Rozdział 32. Koniec

13.7K 963 44
                                    

-Najpierw chce ujrzeć twoją twarz.

Uśmiechnął się dziwnie, i ściągnął materiał z głowy.

-To ty!?

Nie wierzę! To pilot! Mój sąsiad!

-Zdziwiona? Miałem ochotę na Ciebie odkąd Ci cycuszki urosły. Po nocach wyobrażałem sobie jak Cię rżnę w moim łóżku. Ten młody paź był niegroźny. Osobiście podstawiłem mu Kinię. To było takie proste. Akurat moja kuzynka przeprowadziła się tu z córką. Potem napatoczył się ten śmieszny badboy.

Michał zaczął się śmiać.

-Działał mi na nerwy. Dlatego kazałem Mariuszowi Cię porwać. Znam go parę lat i wiedziałem że twój frajer jest powiązany ze śmiercią jego syna.

-To nieprawda! To był wypadek.

Byłam pewna że wyjdę z tego cało, więc chciałam usłyszeć jak najwięcej informacji.

-To mnie nie interesuje. Myślałem że się wystraszysz i zerwiesz kontakt. Ale ty nie. Jesteś uparta. Wynajęłem nawet dziewczynę do zdewastowania twoich drzwi. Musiałem podjąć drastyczne kroki. Wiedziałem że będziesz chciała ratować gowniarę. Masz takie dobre serce złotko. O 18 mamy samolot. Wtedy ja wypuszczę.

Muszę zacząć swoją grę.

-Naprawde przez tyle lat coś do mnie czujesz?

Wysiliłam się na najbardziej seksowny uśmiech na jaki było mnie stać.

-Nawet sobie nie wyobrażasz jak ja cierpiałem.

-Och Tygrysku. Trzeba było dac znać. Lubię starszych mężczyzn.

Ten facet jest chyba chory psychicznie.

-Rzadko Cię widziałam jak miałam zauważyć? Ciągle w chmurach.

-Haha nie jestem pilotem.

-Przecież nie było cię tygodniami.

-Byłem cały czas. Obserwowałem Cię.

-Chce Cię przytulić.

Otworzy czy nie?

-Naprawde?

Zaczął płakać.

-Oczywiście. Mogliśmy już dawno być razem. Gdybyś tylko dał znać.

Starałam się go kokietować.

-Skarbeńku tak bardzo Cię kocham.

Wsadził klucz w zamek.

-Ale boję się że znów mi uciekniesz. Daj rączki założę kajdanki.

Kurwa! Powtarzałam w myślach ze dam radę.

-Nie ucieknę, ale proszę. To nawet podniecajace.

Wstawiłam ręce przez kratę.

-Tylko nie za ciasno. Chyba nie chcesz sprawić mi bólu nie?

-Och ależ nigdy w życiu.

Zapiął je tak że bez problemu mogłam ściągnąć. Gdy tylko otworzył drzwi rzuciłam się w jego ramiona.

-Jesteś taką słodka.

Mruczał mi obleśnie do ucha.

-Nie czekajmy dłużej.

Pchnęłam go na łóżko które stało niedaleko.

-Potrafisz być ostra.

-Pewnie. Czekaj ściągnę te niewygodne buty.

Że też dopiero teraz wpadłam na to, że buty mają metalowe czubki którymi mogłam go skopać. Schyliłam się i załapałam za rękojeść noża. On akurat ściągnął bluzę i brał się za koszulkę. Dalej udawałam że grzebie przy butach, spojrzałam na wystraszoną Zuzię i dałam jej znać żeby zaraz uciekała. Potwierdziła że rozumie. Wtedy ja się wyprostowałam i z całej siły wbiłam ostrze w faceta. Celowałam w serce. Niestety ruszył się.

-Zuzia uciekaj!!

Krzyknęłam, a młoda szybko wybiegła z domku. Michał się podniósł i zasyczał z bólu. Wyjęłam nóż i szukałam wolną ręką pistoletu odsuwając się przy tym samym do tyłu.

-Tego szukasz?

Wycelował w moją stronę. Przed oczyma miałam obraz w gabinecie taty.

-Nie zabije cię. Ale lubię blizny. Tą co masz na twarzy też zawdzięczasz mi.

Zabije gnoja. Rzuciłam się na niego. Wtedy nacisnął spust. Zabolało. Co ja gadam, czułam jakby rozerwało mi klatkę piersiową.

Upadłam na ziemię. Nagle ktoś wszedł do domku. Ciężkie buty. Dużo kroków. Parę osób. Widziałam wszystko przez mgłę. Zobaczyłam przed sobą anioła w trupiej czaszce. Jej wielkie oczy i gęste rzęsy.

-Natalia trzymaj się! Nie zasypiaj.

Strzał w oddali. Byłam już daleko. Nie widziałam twarzy tylko jasne światło. Słyszałam głos.

-Księżniczko! Kocham Cię. Ja otworzyłem oczy dla ciebie teraz Twoja kolej.

Ciemność.

Niebieskie światło, strasznie głośny dźwięk.

Ciemność.

Jasne światło. Facet ubrany na biało.

-Natalio słyszysz mnie?
Cisza.

Jestem w niebie...


Kończymy?
Czy ktoś chce więcej?
Czekam na komentarze.
A i pogwiazdkować trochę możecie. 😊

Łobuz Kocha KsiężniczkęWhere stories live. Discover now