-Nie to nie może być prawda! Chodź Sajgon.
Wychodząc z biura zauważyłam na komodzie futerał. Bez wahania wzięłam broń i wsadziłam do kieszeni. Skradłam się cicho pod gabinet Krystiana. Usłyszałam że ktoś łapie za klamkę. Szybko schowałam się za rogiem razem z Sajgonem. Gdy miałam pewność że nic nam nie zagraża weszłam do środka. Krystian był nieprzytomny. Z jego brzucha sączyła się krew. Markus balansował pomiędzy jawa a snem.
-Natalia rozwiąż mnie.
Powiedział Oskar. Miał postrzelone ramię. Gdy podeszłam do chłopaka. Pies zaczął warczeć.
-Witaj Natalko.
-Michał... Zapłacisz mi za wszystko.
-Uspokój kundla albo go zabiję. Powiedział celując w mojego niedźwiedzia.
-Sajgon... Bierz!
Pies rzucił się na niego. A ten cwel strzelił. Na szczęście wielkie zwierzę upadając pozbawiło go broni.
-Jezu. Sajgon trzymaj się.
Wyjęłam pistolet i celowałam prosto między oczy Michała.
-Dziecko odłóż to. Nawet nie wiesz jak się tym posługiwać.
Odbezpieczyłam broń. Na jego twarzy pojawił się cień niepokoju. Celując w niego rozwiązałam Oskara i dałam mu drugi pistolet. Podeszłam do Krystiana i sprawdziłam puls. Żyje.
-Macie jakiegoś lekarza? Przecież nie mogę go zabrać do szpitala.
-Zobacz na biurku są numery. Szukaj Zalewskiego.
Mam.
-Doktor Zalewski?
-Tak. Gdzie jest Krystian? Nikt inny nie dzwoni z tego numeru.
-Natalia, narzeczona.
-Rozumiem że coś się stało.
Łzy wzięły górę.
-yhy.
-Baza?
-Tak. Ma pan jakiegoś weterynarza? Mam psa postrzelonego. Tylko szybko.
-Jasne będę za dziesięć minut. Uciskaj mu ranę.
Zdjęłam koszulkę, zostając na samym staniku, przyłożyłam ja do rany.
Wyjęłam telefon.
-Sebek? Bierz Asie i biegiem na bazę. Była strzelanina.
-yyy...
-Już kurwa!
-Tak tak już.
Łzy poleciały. Czas do przyjazdu lekarza ciągnął się w nieskończoność. Potem już wszystko szybko się działo. Okazało się że na bazie jest pomieszczenie medyczne. Przenieśliśmy tam Krystiana. Ja wzięłam się za Markusa. Do biura wbiegla Nadia z Ola, Asia i Sebkiem. Aśka z Olka zajęły się Markusem. Nadia stała w drzwiach trzymając broń. Sebastian związał Michała i chciał wyprowadzić.
-Zamknij go gdzieś i zostaw dla mnie...
Powiedziałam jednym tchem i udałam się pod gabinet medyczny. Przyszła Asia.
-Z Markiem już dobrze. Idę pomóc lekarzowi. Wszystko będzie dobrze kochana.
Kiwnelam głową i usiadłam pod ścianą. Po trzech godzinach wyszła dziewczyna.
-Idę do Oskara.
-Co z Krystianem?
-Lekarz Ci powie.
I pobiegla. Tak po prostu poszła. Zostawiając mnie dalej w niewiedzy czy mój książę żyje.
![](https://img.wattpad.com/cover/69506207-288-k383155.jpg)
YOU ARE READING
Łobuz Kocha Księżniczkę
Teen Fiction"-Chodźbym miał kogoś zabić, tobie nie spadnie włos z głowy. Powiedział zredukował bieg i depnął gaz. Wbiłam się w fotel. Jechaliśmy autostradą w przeciwnym kierunku naszego miasta. Bałam się, ale ufałam mu. " Niewinna, zraniona i skromna, Licealist...