16● Będziesz grzeczna

22.1K 1.2K 65
                                    

Odwracam się i widzę chłopaka. Chyba kojarzę go z gimnazjum. Z tego co pamiętam był lubiany.

- Co wy tutaj robicie?- pyta, a w jego głosie można wyczuć rozdrażnienie.

- Jesteśmy na zakupach.-odzywam się i zakładam ręce na piersi.

- Oszalałyście?! Tutaj jest pełno wilkołaków!- krzyczy , łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę drzwi. Zdezorientowana idę za nim.

- Radzę Ci ją puścić!- słyszę za sobą warknięcie Leandera.

Chłopak puszcza mnie i zaczyna się wycofywać.

- Dotknąłeś mojej mate. Zginiesz.- warczy Alfa i podchodzi do chłopaka. Ten drugi patrzy to na mnie, to na Leandera. Na jego twarzy maluje się przerażenie.

- Leander,  on nic nie zrobił.- odzywam się, ale Alfa nie reaguje.

- Leander!Zostaw go !Słyszysz?!?- krzyczę , gdy mój mate wystawia pazury i kły.
Podbiegam do przeznaczonego i chwytam go za ramię.

- Katherine puść. On dobrze wie, że zasłużył sobie na to , co za chwilę go spotka.- syczy Alfa.

- Właśnie, że nie zasłużył!Nie wiedział , że jestem twoją mate.- mówię i gdy wymawiam słowo mate, Leander się zatrzymuje.

- Będziesz  grzeczna do końca dnia.- oznajmia i odchodzi od chłopaka. Nie musiał mnie pytać , wiedział, że się zgodzę. Spuszczam głowę i zaciskam pięści.

Patrzę na chłopaka , ale Leander nie zdążył mu nic zrobić. Posyłam mu słaby uśmiech, a potem podchodzę do Sam. Dziewczyna nic nie mówi , tylko mnie przytula.

- Tylko jeden dzień. Przeżyjesz. - szepcze mi do ucha,a ja uśmiecham się szeroko. Właśnie za to ją kocham.

Odsuwam się od niej i ruszam w stronę samochodu. Siadam z tyłu , obok Sam.

- Masz siedzieć koło mnie.- słyszę głos Leandera. On stara się wyprowadzić mnie z równowagi. Nie dam mu tej satysfakcji.  Zaciskam szczękę i przesiadam się na miejsce pasażera. Zaczynam bawić się palcami , taki tik nerwowy.

Samochód rusza , a w samochodzie panuje dosyć  napięta atmosfera. Nawet Sam siedzi cicho i patrzy przez okno.

- Twój brat będzie chodził od jutra do szkoły . Dla wilkołaków .  - mówi Leander, a ja mocniej zaciskam szczękę. Małego chłopca , do szkoły wilkołaków. On jest debilem!

- Będzie bezpieczny.- wzdycha.
Tak na pewno. Już to widzę.Wilkołak, człowiek , bezpieczeństwo. To nie ma szans się udać.

- Śpisz dzisiaj w sypialni. Ze mną.

Widzę, że jego taktyka polega na szybkim  załatwieniu spraw, na których mu zależy.  Sprytnie.

- Oczywiście. - mówię przsłodzonym głosem. Chciałam dodać jakiś ciekawy komentarz, ale w porę ugryzłam się w język.

- Yhmm Kath, Edwin pyta czy może zostawić Bena samego.- odzywa się Sam.

- Tak , w sypialni. - mówię

- Jego sypialni.-  dodaje Leander. Wzdycham sfrustrowana. Ale kiwam twierdząco głową. Po chwili Sam wyjmuje telefon i zaczyna pisać
SMS-a.

- Uuu Sam , daj mi się pobawić telefonem.-śmieję się.

- Weź mnie nie denerwuj.  Tutaj jest tylko numer do Edwina. A ,no i,,Snake".

- Daj! Byłam w tym dobra.- mówię i wyciągam rękę do Sam , która niechętnie oddaje mi urządzenie.

Włączam grę i zaczynam kierować tym głupim wężem. Co chwilę na coś wpadam.

- Yhmm, Kath mówiłaś , że jesteś w tym dobra, tak?- naśmiewa się Sam.

Po dziesięciu minutach gry, oddaję telefon Sam.

- Beznadzieja , jak jeszcze kiedyś wpadnie mi do głowy taki pomysł ,to mnie uświadom.- śmieję się.

Reszta drogi minęła w ciszy. Ani ja, ani Leander , ani nawet Sam nie mieliśmy siły i ochoty rozmawiać.

Gdy się zatrzymujemy  od razu wysiadam  z auta i ruszam w stronę domu. Chcę zobaczyć jak ma się Ben , no i muszę szybko wyjść z moim psem na spacer. W holu zdejmuje buty i bluzę i biegnę na góre.
Z  jednego pokoju wydobywa się intensywny zapach mojego brata , więc tam się udaję.

- Ben, jak tam?- pytam i siadam przy nim na łóżku . Jest jakiś przygnębiony.

- Muszę iść do szkoły? Boję się...- mówi , a łzy napływają mu do oczu.

Kiedy mam się już odezwać do pokoju wchodzi Leander.

- Musisz.- odpowiada , krótko . Ben zanosi się płaczem. Przytulam go i staram się go jakoś uspokoić. 

- Ben , będzie dobrze. Shhhh. - Po kilku minutach mały się uspokaja.

Całuję go w główkę i kładę na łóżku. Malec po chwili zasypia. Przykrywam go kołdrą i wychodzę z pokoju.

Jestem zła na Leandera. Ben to przecież małe dziecko! A on go jeszcze dodatkowo straszy.

Wzdycham i wchodzę do sypialni.
Od razu przybiega do mnie Shino. Głaszczę go i zabieram na korytarz.
 

-Gdzie idziesz?- słyszę głos Alfy. Mam ogromną ochotę na niego wrzasnąć, ale tak porządnie.

- Idę na spacer z psem.- mówię i mocno zaciskam pięści.

- Idę z tobą.

I tego jeszcze do szczęścia mi brakowało. Po prostu pięknie.

Biorę zwierzaka na ręce i schodzę po schodach.  Nagle koło mnie przebiega jakiś wielki pies, przy okazji mnie potrącając. Upadam i uderza boleśnie o ziemię  ,najbardziej bolą mnie nogi . Przynajmniej psu nic się nie stało. Nie puściłam go.

Szybko podnoszę się z ziemi.

Dalej schodzę po schodach.
Przy każdym kroku niemiłosiernie bolą mnie uda. To zdecydowanie utrudnia życie.

- Kath. Chodź tu. - odzywa się Leander, a ja niechętnie wykonuję jego polecenie.

Odstawiam psa na ziemię i patrzę na Alfę. Ten podchodzi do mnie i zaczyna gładzić moje uda. Staram się jakoś odsunąć , ale Leander warczy i przyciąga mnie do siebie. Po chwili ból w nogach całkowicie znika. Więź mates,potrafi zdziałać cuda.

~

Jednak udało mi się go dzisiaj skończyć.😂
Mam nadzieję , że się podoba.

W komentarzach dużo osób chce, żebym zrobiła maraton ,więc pojawi się on w sobotę o 15.00 😉 ( 3 rozdziały co 10 minut)

~zegartyka

Obóz 4Where stories live. Discover now