41● A twoi rodzice?

15.8K 1K 48
                                    


- Puść go, Leander. Tu jest jego siostra. Ona go kocha, rozumiesz? Nie odbieraj jej brata i tak ma już ciężko w życiu.- staram się przemówić mu do rozsądku , ciekawe który to już raz.

Leander podnosi chłopaka z ziemi, uderza go w twarz i odchodzi, klnąc pod nosem. Elodie od razu podbiega do brata. Łzy leją się z jej oczu strumieniami.

- Mike, Mike tak się bałam...- szepcze do niego.

- Nic mi nie będzie, możesz się ode mnie odczepić?- pyta zirytowany. Dziewczyna uśmiecha się przez łzy i podchodzi do mnie.

- Przepraszam za niego Luno. On jest taki... taki impulsywny. Dziękuję.- mówi i wraca do brata. Szturcha go w ramię i wskazuje na mnie. Wywraca oczami, a ja podnoszę brew.

- Chyba nie sądzisz, że podziękuję?- pyta lekceważąco.

- Nie, nie jestem głupia. Ty już zająłeś to stanowisko.- uśmiecham się.

- Słucham?!?

- Wyskakiwanie z łopatą i obrażanie mate Alfy Głównego? Tak, to plan idealny. - odpowiadam śmiejąc się.- Jesteś w porządku Mike.

- Do zobaczenia Elodie.- zwracam się do dziewczny.

Po pożegnaniu się, wychodzę na zewnątrz w poszukiwaniu pewnego agresora. Znajduję go dopiero przy bramie. Nadal jest zły, ale widywałam go w gorszym stanie.
Razem idziemy przez las do samochodu.

- Nie obrażaj się.- szturcham go delikatnie w ramię.

- Jestem zły, nie obrażony.-  mruczy pod nosem.- On cię zwyzywał. Powinien teraz mieć już skręcony kark.

Staję przed Leanderem. Łapię jego twarz w dłonie.

- Ty mój obrońco od siedmiu boleści.- uśmiecham się szeroko i delikatnie muskam jego usta swoimi. On mruczy z zadowoleniem i przyciąga mnie do siebie.

- Będę musiał częściej obijać mordy  innym facetom.- mówi między pocałunkami, a ja śmieję się cicho.

Kiedy brakuje mi już powietrze lekko się od niego odsuwam.

Z uśmiechem na ustach idę do samochodu. Mój humor znacznie się poprawił, mimo że nadal jest mi przykro, że ludzie z Obozu 8 żyją w takich warunkach.

Wsiadamy do samochodu i ruszamy w drogę powrotną.

- Teraz ty możesz opowiedzieć coś o sobie.- mówi i patrzy na się na mnie.

- Przecież już sam się dużo dowiedziałeś.- unoszę brew, a on wzdycha.

- Chciałbym się dowiedzieć czegoś więcej, ale od ciebie.- tłumaczy.

- No dobrze, więc odkąd pamiętam byłam córeczką tatusia. Robiłam wszystko, żeby był zadowolony. Oczywiście to nie znaczy, że moją mamę kochałam mniej. Kochałam ich tak samo. Po prostu tak wyszło. W szkole nie miałam dużo przyjaciół. Nie za bardzo lubię zajmować nowe znajomości. Trochę mnie to krępuje. Jednak nie widać tego, przez moje genialne, sarkastyczne komentarze, które są nieodłączną częścią mojego życia.

- A twoi rodzice? Jacy byli?- pyta zainteresowany. Przełykam głośno ślinę.

- Mój tata był  infantylny i szalony, w dobrym tego słowa znaczeniu. Potrafił godzinami grać z nami w  gry planszowe i skakać z nami na trampolinie. Natomiast mama była bardziej poważna, ale to po niej odziedziczyłam zdolność wymyślania  tekstów. Ona była w tym najlepsza.- uśmiecham się.- Mimo różnic i dosyć częstych kłótni,  bardzo się kochali. Wystarczy, że byli razem, a mogli robić wszystko co tylko chcieli. Uzupełniali się. Mama pilnowała ojca, żeby się za bardzo nie rozszalał. A tata zapewniał mamie ciągły powód do śmiechu i milion pomysłów na minutę. Razem robili wszystko, żebym ja i Ben byli szczęśliwi i udawało im się to. Miałam najlepszych rodziców na świecie.- podczas całego mojego wywodu starałam się, aby nie uronić ani jednej łzy. Bolało mnie, gdy o nich mówiłam. Mimo, że się do tego nie przyznaję, bardzo mi ich brakuje. Ciężko mi bez nich.

- Pewnie masz do mnie ogromny żal, za to, że skazałem ich na śmierć.- mówi i zaciska szczękę.

- Jeśli chociaż trochę tego żałujesz, myślę, że będę w stanie Ci to wybaczyć.

Już więcej nie rozmawialiśmy podczas tej drogi.

~

Kiedy wróciliśmy do domu, od razu zabrałam się  za robienie spaghetti.

Teraz jest już gotowe i stawiam je na stole. Kiedy wszystko jest gotowe zabieram się do pałaszowania. Jestem bardzo głodna.

Leander chwilę później się do mnie dosiada i również zaczyna jeść.

Po skończonym posiłku, myję naczynia i siadam na kanapie. Alfa siada obok. Jestem zmęczona, więc kładę się i układam głowę na kolanach Leandera. On zaczyna mnie głaskać po głowie, na co odpowiadam cichym mruczeniem.

- Przemyślałem to. Przykro mi, że pozbawiłem cię osób, które kochałaś.- oznajmia, a mi robi się ciepło na sercu. 

- A więc, zgodnie z naszą umową, wybaczam ci.

~

Drugi😉

Leander coraz bardziej otwiera się dla  Kath. Uważam, że jest wtedy uroczy.❤
A wy jak uważacie?

~zegartyka

Obóz 4Where stories live. Discover now