42● Masz rację.

15.6K 1.1K 92
                                    

Już prawie zasypiam, gdy słyszę głos Leandera.

- Chodź  do sypialni.

Mruczę coś niezrozumiałego, ale on chyba rozumie, że nie mam zamiaru się stąd ruszyć.

Czuję jak jego ręce oplatają moje ciało i unoszą do góry.
Chwilę później leżę już na  wygodnym łóżku.
Ostatnie co pamiętam to delikatny pocałunek w czoło.

~

Budzi mnie moja wilczyca. Od dawna nie pozwoliłam jej się wyszaleć. Jest bardzo zirytowana. Patrzę na zegarek. Cóż jest piąta rano. Jednak czuję, że ona nie może już dłużej czekać. Spoglądam na śpiącego Leandera. Chyba nie ma sensu, żebym go budziła.

Cicho wychodzę z pokoju i zamykam drzwi. Idę korytarzem do drzwi wyjściowych.  Otwieram je i wybiegam z domu. Pędzę ile sił w nogach. Dostrzegam niewielką rzeczkę,  przez którą  przeskakuję, zamieniając się w wilka. Zdecydowanie tego mi brakowało. Oddaję wilczycy kontrolę nad moim ciałem. Ufam jej i wiem, że nie zrobi nic, by mi zaszkodzić.

Biegnę przed siebie, nie zważając na nic. Czuję się teraz wolna. Mogłabym biegać po lesie całymi godzinami.

Z daleka dostrzegam dużą polanę. Bez zastanowienia biegnę w jej kierunku.

Kładę się na trawie  i zaczynam się w niej tarzać, skakać. Po dłuższej chwili zaczynam odczuwać lekkie zmęczenie. Kładę się na grzbiecie i obserwuję niebio. Jest piękne o tej porze. Widzę jak noc zamienia się w dzień. Staram się zapamiętać jak najwięcej szczegółów  tego  widoku.

Nagle widok zasłania mi  gęste  futro. Podrywam się z ziemi.

Jestem otoczona przez trzy wilkołaki. Zaczynam warczeć ostrzegawczo.
Żaden z nich się nie odzywa.

~ Daję wam dziesięć sekund na zostawienie mnie w spokoju.~ syczę, a  ich oczy zamieniają się na czarne.

Jeden z nich na mnie naskakuje. Z łatwością odpycham go i drapię w łapę. Potem zrywam się do biegu. Walka na polanie nie jest dobrym pomysłem.

Wiem, że mnie gonią i mam zamiar to wykorzystać. Biegnę wgłąb lasu. Pośród gęstych drzew, będzie im trudniej. Zatrzymuję się i odwracam w ich stronę.

~ Mówię to ostatni raz. Macie zostawić mnie w spokoju!- warczę, lecz znowu nie otrzymuję odpowiedzi.

Dwa wilkołaki zaczynają się do mnie zbliżać. Szczerzą kły i głośno warczą. Chyba próbują mnie przestraszyć.

Gdy widzą, że to na mnie nie działa, dochodzi do nich ten trzeci. Wiem, że nie wyjdę z tej walki bez szwanku, ale dam sobie radę.

Naskakują na mnie jednocześnie. Udaje mi się odepchnąć jednego z nich, ale pozostałym udaję się mnie powalić na ziemię. Skomlę żałośnie gdy jeden naciska całym ciężarem swojego ciała na mój ogon.

Szamoczę się, ale nic to nie daje.
Słyszę głośne, wilcze wycie. Mój oddech przyspiesza. To musi być Leander. Nie, nie proszę, tylko nie on. Nie chcę, by widział mnie w takim stanie.

Jednak moje prośby, nie zostają wysłuchane. Widzę wielkiego czarnego wilka. Atakuje on moich oprawców. Ci, widząc go, szybko uciekają. Zostajemy sami.  Nie chcę nawet  patrzeć mu w oczy. Jest mi strasznie wstyd.
Podnoszę się z ziemi i kulejąc ruszam w stronę domu.

Alfa rzuca czymś w moją stronę. To ubrania. Biorę je w pysk i chowam się za drzewami. Przemieniam się w człowieka i ubieram się.
Wzdycham i spowrotem idę w kierunku domu.

- Co to miało znaczyć, co?!?- krzyczy, a mnie przechodzą ciarki.- Co ty sobie wyobrażasz?!? Rozumiem, że nie chcesz, żebym cię kontrolował, ale teraz przesadziłaś! Jak mogłaś wyjść z domu i mi o tym nie powiedzieć?!? Wiesz co by się stało, gdybym nie zdążył?!? Czy ty to rozumiesz?!? - nie odpowiadam, a on ciągnie swój wywód.- To było cholernie egoistyczne! Przecież rozumiesz, co by się stało gdybyś nie przeżyła! Zawiodłem się na tobie, wiesz?

- Wiem, masz rację. Przepraszam.- szepczę i wycieram łzy z policzków.

~

Koniec maratonu!

Oj Kath, coś ty narobiła?😂

Mam nadzieję, że cały maraton się Wam podobał😉

Do zobaczenia w następnych rozdziałach.😄😄

~zegartyka

Obóz 4Where stories live. Discover now