20 Gniew bliźniaczek

5.9K 454 37
                                    

Mężczyzna o brązowych włosach idzie ścieżką przez las, bardzo szybko.
Gdy dostrzega leżącą na ziemi blondynkę, biegnie do niej.
Krzycząc i płacząc tuli jej martwe ciało do swej piersi, pogrążony w wielkiej rozpaczy. Dopiero po chwili zauważa, że jej brzuch jest płaski. Nie było w jej ciele dziecka.
Podniósł ciało kobiety i zaczął wracać ścieżką. Jego oczy jażyły się czerwienią, a twarz przybrała kamienny waraz. Wszystkie emocje zniknęły, pozostawiając tylko furię i chęć mordu.

Obudziłam się przerażona, oblana zimnym potem i uczuciem ogromnego smutku.
Co to do cholery za sny?
Były takie realne.
Cierpienie mężczyzny czułam w swoim sercu.
Była czwarta nad ranem, już nie zasnęłam próbując otrząsnąć się po tym co zobaczyłam.

Wioska elfów była nieduża. Mieszkało ich tu około dwustu, jednak gdy mogłam już wyjść wieczorem z łóżka, odkryłam, że były tu prawie same kobiety i dzieci.
Mężczyźni zgineli broniąc ich przed łowcami, ponad dwa miesiące temu, gdy zaatakowali ich wioskę.

Nie pozwolili mi od razu odejść, chcieli abym została z nimi przez kilka dni zwłaszcza, że za dwa dni miały przyjechać bliżniaczki, aby "sķopać tyłek bogini i nauczyć ją rozumu."

Tym razem bardzo chciałam uciec, bałam się tych dwóch elfek. Gdy wpadną w gniew, są nieobliczalne, nic ich nie powstrzyma.
Jednak tęskniłam za nimi i chęć ich ponownego spotkania była większa od strachu.

Przez te dwa dni czekając na dziewczyny, próbowałam wszystkich unikać. Na początku bali się do mnie podejść,  okazując tym szacunek i podziw. Jednak późnej, kolejki chętnych aby mnie poznać i zadać pytanie dotyczące mojej osoby, jakie posiadam moce, oraz kwestie bogów i wojny, kończyły się aż na dzieciach które ledwo nauczyły się mówić.

Nie unikałam ich dlatego, że nie chciałam ich poznać, czy odpowiedzieć na pytania, tylko dlatego że oni zaczęli mnie wielbić tak jak innych bogów.
Kłaniali się zwracając do mnie per "bogini", a nie nie poprostu Lucy.
Czułam się tym przytłoczona, nie jestem boginią, nie chciałam aby mnie wywyższali ponad siebie.
Jednak widząc ich smutek po stracie bliskich, oraz szczęście, że mogą gościć boginię i ją poznać, postanowiłam zgodzić się na ich prośbę abym pokazała swoje moce.

Cała wioska zebrała się na polanie.
Rozpostarłam swoje czerwone skrzydła i okrążyłam ich kilka razy, po czym wzbijając się w niebo, użyłam mocy ziemi, ognia, wody i powietrza, aby zrobić małą zjeżdżalnie dla dzieci, które na jej końcu wpadały do malutkiego jeziorka. Przy nim  zebrały się na moją prośbę różne zwierzęta, a dzieci je głaskały i podziwiały.

Pomogłam im również przy uprawach, które przez złą pogodę i mało żyzną glebę nie rosły.
Chciałam w jakiś sposób im się odwdzięczyć.

Gdy używając mocy przywołałam deszcz i nieoczekiwanie pokazały się też błyskawice, za moimi plecami usłyszałam znajomy głos.

- Takie mamy przywitanie? Piorunami w nas ciskasz?

To była Sara, a obok niej Laura i Nathaniel. Chwilę patrzyłam na nich zaskoczona i wyczekując najgorszego.

Laura ruszyła pierwsza w moją stronę, bez żadnych emocji na twarzy, a ja wstrzymałam oddech.
Stanęła przede mną, spojrzała mi w oczy i... przytuliła.

- Ty kretynko, jak mogłaś? Wiesz jak za tobą tęskniliśmy? - powiedziała, a po jej policzku spłynęła łza.

- Ja nie tęskniłam, przyszłam tylko aby rzucić ci w twarz, wszystkie przekleństwa jakie wymyśliłam na ciebie przez te kilka miesięcy - dodała Sara, próbując przybrać wściekłą minę  i uwierzyłabym jej, gdyby nie łzy w jej oczach.

Podeszłam do niej i ją przytuliłam przepraszając, to samo zrobiłam z pozostałą dwójką. Jednak po łzawej scenie, przyszedł czas na atak.

- Dobra, ty stuknięta bogini nieszczęścia, co się z tobą działo?

- Gdzie do cholery jest Marco?

- Chyba nie nakopałaś Tengel'owi bez nas? - zapytała pokoleji cała trójka.

- Marco? Nie spotkałam go - odparłam zaskoczona tym pytaniem.

- Nie żartuj, że tak dobrze się ukryłaś przed nim. Chłopak od razu zaczął cię szukać, naprawdę jesteś tępa, żeby tak go ranić - naskoczyła na mnie krzycząc  Sara.

- Ale ja...

- Co ty? Wielka bogini przestraszyła się i uciekła? Nawet nie pomyślałaś, że ta suka cię okłamała? Zaczynam wątpić, że posiadasz jakiś mózg - tak, chyba potrzebowałam usłyszeć od kogoś prawdę, więc słuchałam dalej ich oskarżeń i wyrzutów nic nie mówiąc.

- Marco mógł mieć każdą, ale trafił na takiego półmózga.

- Czy wiesz jak Ana I Tom teraz cierpią?

- Wiesz ile się ciebie naszukalismy?

- Interesuje cię to, że po twoim wyjeździe w naszej okolicy pojawili się łowcy? I tylko dzięki Marco, który odparł ich atak nic nam się nie stało?

- Czekaj... co? - byłam w szoku na te ostatnie słowa - Łowcy?

- Tak, powiedzieli, że szukają dziewczyny ze skrzydłami, ale więcej nic nie powiedzieli tylko uciekli, gdy się dowiedzieli, że jej tu nie ma.

- Cholera... - wymsknęło mi się.

- Tak cholera. Ty jesteś cholera, idiotko.  Nie przejmuj się nami, potrafimy już się bronić, ale łowcy szukają ciebie i dziwię się, że jeszcze cię nie znaleźli, ty parszywa wiedźmo - powiedziała Laura z taką powagą, że usmiechnęłam się. Ona prawie nigdy się tak nie odzywa.

- Nie uśmiechaj się tak, my jeszcze nie skończyliśmy jeździć po tobie, dopiero się rozkręcamy - dodał Nathaniel i nagle wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

- Bardzo mi was brakowało - odparłam z ulgą.

- Nie chce wam przeszkadzać w tej jakże przemiłej rozmowie, ale wiecie że cały czas stoicie w deszczu? - zapytała z uśmiechem Klara.

Spojrzeliśmy wszyscy na siebie i śmiejąc się, weszliśmy do domu Klary.
Następnego dnia, cała trójka chciała pokazać czego się nauczyli, więc w ramach przeprosin miałam z nimi walczyć.
Serio? Niby to ja jestem ta stuknięta?

Poszliśmy na polanę, a za nami cały tłum ciekawych tej potyczki elfów.
Jeśli myśleli, że dam się im pokonać, to byli w błędzie.
Sara próbowała atakować mnie grotami  zrobionym z powietrza, a Laura usunęła mi ziemię pod nogami, przy czym Nath zakrył dziurę do której wpadłam, wielkim drzewem które wyrwał.
Najpierw byłam zaskoczona, później ucieszyłam się, że są tacy zgrani, a na koniec zaczęłam się śmiać.
Jednym ruchem ręki, za pomocą powietrza odrzuciłam drzewo, krzycząc najpierw do nich "UWAGA NA GŁOWY". Później ziemia pod moimi nogami zaczęła szybko wznosić mnie ku górze, a ja od razu rozpostarłam skrzydła i wzbiłam się wysoko w niebo, po czym lecąc z całą szybkością w dół, przygwoździłam ich do ziemi mocnym podmuchem powietrza z moich skrzydeł przed lądowaniem.

- Wystarczy pokazu? - zapytałam widząc, że byli nieco poturbowani.

- Chyba śnisz, to była rozgrzewka - powiedział Nath, próbując się podnieść.

Płomień feniksaWhere stories live. Discover now