30. Porwana

4.6K 390 39
                                    

~Witaj Lucy... co się stało?- zapytał bóg, widząc moją zapłakaną twarz.

~Odpowiedz mi prawdę na moje pytania, bez wykrętów.

~ Dobrze, ale...

~ Bez ale. Tengel miał żonę Felicję i byli szczęśliwi?

~ Tak.

~ To była ta blondyka w ciąży, zabita przez wampirzycę na ścieżce w lesie?

~Tak.

~ Te dziecko... to ja?

~ Tak.

~ ....

~Lucy, czy...

~ Kontynuujmy. Kto wyciągnął dziecko z jej łona?

~ Jeśli tego nie widziałaś...

~ Jeśli nie chcesz odpowiedzieć to to jest nasze ostatnie spotkanie, mam dość bogów. Kłamiecie i nic nie wyjaśniacie. - powiedziałam ze złością.

~ Poczekaj, masz rację zasługujesz znać prawdę. Jednak odwlekałem to, bo chciałem, abyś najpierw wyśniła przeszłość, która ciebie dotyczy.

~ Rozumiem, więc...

~ Ah, jesteś okropnie uparta.

~ Może po dziadku? Więc...

~ To byłem ja.

~ Słucham?

~ Zanim coś powiesz, wysłuchaj do końca... Lucy, obudź się szyb...


Znajomy ból, tak jak zawsze mi towarzyszył. Jednak coś było nie tak. Nie mogłam otworzyć oczu, ani ruszyć ciałem. Byłam sparaliżowana, działał tylko słuch...

- Słuchaj za pięć minut będziemy, więc przestań marudzić.

- Ale wiesz co z nami będzie jeśli to nie ona?

- Oj cykor jesteś jasne, że to ona. Mało osób ma takie włosy.

- Chyba że to farba..

- Dobra pesymisto, jesteśmy na miejscu. Ty zabierz małą do Tengela, a ja zaraz przyniosę odtrutkę.

Tengela? Znów mnie porwali? Co z Jack'iem? Jaką odtrutkę?

Poczułam jak ktoś mnie podnosi i przerzuca przez ramie. Po kilku minutach, przez które ciągle powtarzał, że jestem ciężka, w końcu rzucił mnie na podłogę, a za chwilę poczułam igłe w ręce. Powoli odzyskiwałam czucie w swoim ciele i... byłam zdziwiona, bo nie czułam żadnego bólu, nawet tego po rzuceniu mną na podłogę.

Otworzyłam oczy w tym samym momencie, w ktorym przez drzwi do pomieszczenia wszedł Tengel.
Najpierw jego twarz była bez emocji, tylko w oczach biła żądza mordu, gdy jego wzrok padł na mnie, zobaczyłam zaskoczenie, troskę, ból.

Szybkim krokiem podszedł do mnie, uklekną na podłodze i położył moją głowę na swoich kolanach.

- Mieliście przyprowadzić tą skrzydlatą wiedźme, a nie zwykłą dziewczynę. Co jej zrobiliście - wykrzyczał z gniewem do moich porywaczy.

- Ale jej włosy... - zaczęła dziewczyna.

- Są tylko CZERWONE, gdzie widzisz w nich żółć i pomarańcz? Co jej do cholery podaliscie, że nie może się ruszyć - wyglądał teraz jak bóg zemsty. Cieszyłam się, że mam związane włosy, w których nie widać pozostałych kolorów.

Płomień feniksaWhere stories live. Discover now