Kobiety biegły przez las, trzymając na rękach małe dzieci, a starsze biegły obok. Krzyczały przerażone, wołając o pomoc.
Szybko znalazłam się przy nich i poprosiłam, aby wyjaśniły co się dzieje.- Palą wszystko... bestie... oni umierają. - mówiła z paniką, jedna z nich.
- Proszę, mów wyraźniej bo nie rozumiem.
- Ogromne wilki, mordują każdego kogo złapią. A jacyś mężczyźni i kobiety, szukają kogoś i palą każdy dom, do puki jej nie znajdą- powiedziała inna kobieta.
- Ją? Szukają dziewczyny?- zapytałam przerażona wiedząc, że może chodzić im o mnie.
- Tak, skrzydlatej dziewczyny. Lucji chyba.
- Może Lucy?
- Nie wiem, nie jestem pewna, ale chodź uciekamy, zanim ruszą za nami.
- Wy uciekajcie, ja spróbuje pomóc pozostałym - krzyknęłam już odchodząc i widząc jej zaskoczoną minę.
Kobiety pobiegły dalej, a ja pomyślałam o zabraniu ze sobą wsparcia. Jednak moja nadzieja na nie, szybko zgasła.
- Jak to nie pomożecie? - spytałam
- Słonko, my nikogo nie ratujemy, a to są ŁOWCY! Mówiłem, że nie jesteśmy bandą Robin hooda.- odparł Jim, wzruszając ramionami.
- Rozumiem, nie dziwię się wam. To przeze mnie to wszystko, więc ja powinnam sama to zakończyć - powiedziałam, przytłoczona tą sytuacją i ruszyłam w strone wioski.
- Hej, a ty dokąd?
- Walczyć - odparłam i jestem pewna, że moje oczy jarzyły się furią, którą czułam.
Rozpostarłam skrzydła, ignorując ich szok moją postacią i wołania, abym tam nie szła.
Wioska cała była w ogniu, ani jeden dom nie ocalał.
Pełno było ciał... nawet dzieci.
Mężczyźni i kobiety walczyli jak tylko potrafili, a temu wszystkiemu przyglądał się on. Bóg zemsty, wojny i nienawiści. Tengel, napawał się widokiem zagłady jaką sprowadził na tych ludzi.
Moje serce zalał ogromny ból smutku i nienawiści.
Jak można być takim potworem?Krążąc nad wioską, stworzyłam deszcz, aby ugasił ogień, a ziemia zatrzęsła się i pochłonęła część wilków i łowców tak, że tylko ich głowy były ponad jej powierzchnią - nie jestem morderczynią, tak jak mój ojciec.
Powietrzem odpychałam kolejnych napastników, ale ich wciąż przybywało.
Strzelali do mnie z pistoletów i kusz, a ja robiłam uniki, przez co nie mogłam nic im zrobić. Gdyby tylko nie było tu mieszkańców wioski, mogłabym użyć całej swej mocy i w jednej chwili ich pokonać...Nagle poczułam jak moje skrzydła powoli znikają w moim ciele, a ja spadam z dużej wysokości. Kilka metrów przed uderzeniem w ziemię, jakaś moc zatrzymała mnie i nadal unosiła na tej wysokości, a ja nie mogłam się ruszyć.
Tengel szedł dumnie w moją stronę, a na jego twarzy nie widziałam nawet przez chwilę osoby, która była dla mnie taka miła. Teraz pozostał tylko bóg, który chciał mnie zabić.Kątem oka, zauważyłam osoby, które miały tu nie przychodzić.
- Lucy... co mamy robić? - zapytał Jim, lekko zaskoczony moją pozycją.
- Jeśli naprawdę chcecie pomóc, zabierzcie stąd wszystkich mieszkańców. Resztą ja się zajmę - powiedziałam, nadal unoszona nad ziemią twarzą ku niej.
- Ale ty...
- Proszę, pośpieszcie się... - odparłam błagalnie.
Odeszli, niepewnie zerkając na Tengela, który właśnie staną przede mną.
- Jakie miłe spotkanie Lucy - każde jego słowo, przebite było lodem.
- Może byś mnie odstawił na ziemię, lepiej by się nam rozmawiało - próbowałam być opanowana.
- Dobrze - odparł spełniając moją prośbę, jednak paraliż nieustąpił, a ja stałam jak słup, na przeciwko niego - Wiesz, bardzo chciałem cię zabić, jednak mam dla ciebie inną propozycję.
- Powinnam czuć się zaszczycona? - wysyczałam do niego z nienawiścią, widząc jego bezduszny uśmiech.
- Już nie będę dla ciebie taki miły, więc lepiej opanuj swój język - odparł z gniewem.
- Nie wywyższaj się tak, bo ci żyłka pęknie. Co to za propozycja?- oj sama się proszę o śmierć.
- Jeśli przejdziesz na moją stronę, nie zabije cię, a wierz mi w tej chwili wystarczy, że kiwne palcem.
- Jeśli sądzisz, że się zgodzę, to jesteś głupi - dosłownie przez sekundę, miał w oczach smutek, a później znów sam chłód - Twoja żona i córka, byłyby rozczarowane twoją osobą, takim bez serca... - doigrałam się. Moje gardło było ściskane przez jego dłoń.
- Jak śmiesz mówić o zmarłych. Nie znałaś Felicji, nie wiesz co by zrobiła - przeraziłam się jego spojrzeniem. Było pełne bólu i złości, a to mieszanka wybuchowa. Jednak musiałam kontynuować tą rozmowę, bo czułam jak paraliż ustępuje przez mój wewnętrzny ogień feniksa.
- Może jej nie znałam, ale wiem jak bolało by serce twojej córki. Jak bardzo byłaby rozczarowana i zawiedziona ojcem, który morduje innych.
- Dość tej rozmowy, moja córka nie żyje. Ciebie też zabiję tak jak oni, to jej zrobili - jego gniew rósł, a uścisk się nasilił, jednak paraliż całkowicie ustąpił.
- Ona żyje Tengel'u i nawet nie wiesz, jak mocno ją ranisz.
Tak jak miałam nadzieję, puścił uścisk zaskoczony moimi słowami, a ja znów mogłam wzbić się w niebo.
Jim i pozostali wyprowadzili właśnie ostatnich mieszkańców, a ja odetchnęlam z ulgą.
Czas to zakończyć...Skupiłam się na swojej mocy i stworzyłam wielki wir, który krążył po wiosce zabierając wszystkie wilki i łowców. Tengela już nie było, pewnie uciekł myśląc o tym co mu powiedziałam.
Ogromny wir, uniosłam ku niebu i odesłałam daleko.
Moje siły opadły, a ciało opadało bezwładnie ku ziemi.
Oczy zachodziły mgłą i czekałam, aż uderzę w ziemię.
Tak się jednak nie stało.
W ostatniej chwili zatrzymało mnie powietrze, kładąc delikatnie na ziemi.
Moja świadomość zdążyła zarejestrować znajome sylwetki i jedno wypowiedziane zdanie.- Ty idiotko, spuścić cię na chwilę z oczu, a ty już zgrywasz wielką boginię - ten wściekły głos należał do Sary...
![](https://img.wattpad.com/cover/129287899-288-k770078.jpg)
YOU ARE READING
Płomień feniksa
FantasyLucy jako mała dziewczynka, musi uciekać od okrutnej matki, gdy dowiaduje się od babci, że wszystkie jej bajki o istotach nadprzyrodzonych są prawdziwe, a ona sama ma moc potężniejszą od bogów. Wraz z wilkiem, który ma ją bronić trafia do starszego...