25. Liścik na wietrze.

5K 419 40
                                    

- Obie Lucy, macie natychmiast przestać łaskotać Daniela - krzyknęła pani Eliza widząc, że chłopak jest już cały czerwony i nie może złapać oddechu przez śmiech.

- Mamuś, ale to jego wina. Powiedział, że Lucy jest drętwa jak kłoda i nie umie czerpać z życia przyjemności - broniła nas mała blondynka.

- To był powód, aby go napaść? Wiesz jak on reaguje na łaskotki!!

- Przepraszam, to moja wina. Chciałam mu udowodnić, że nie jestem taka drętwa, ale nie wiedziałam, że aż tak źle to znosi - odparłam ze skruchą.

- Giń ty kretynko! - krzyknął chłopak, rzucając w moją stronę poduszkami. Skąd on ich tyle wziął?

Mój odruch był silniejszy i używając powietrza, podnosiłam pod sufit, każdą która leciała w moją stronę. Gdy amunicja mu się skończyła, z czystą premedytacją puściłam je wszystkie naraz na niego.

- Trzeba było nienazywać mnie kretynką - powiedziałam, śmiejąc się z jego zszokowanej miny.

- Ej, z mocami to nie fer - odparł obrażony.

- Och dzieci, każdego przeciągniecie, na złą stronę mocy - zaśmiała się ich matka.

Byłam u nich już trzeci dzień. Są tacy mili i radośni, że nie chciałam stąd odejść. Tego dnia, gdy się u nich obudziłam, to nie odeszłam tak jak chciałam, bo mała Lucy zrobiła oczy szczeniaczka i błagała na kolanach, abym została kilka dni. Ona jest niesamowita. Od razu podbiła moje serce, a reszta rodziny tylko jej kibicowała, również chcąc abym została.
Jestem zbyt miękka.

Byłam w pokoju dziewczynki i się przebierałam już w piżamę, gdy usłyszałam kłótnię na schodach.

- Nie obchodzi mnie kim jesteście, szukam tej idiotki zbyt długo.

- Ale tam nikogo nie ma, a ty pójdziesz do więzienia za wtargnięcie.

- Czyżby? Myślicie, że tak łatwo zamknąć w celi Księcia Wampirów?

- Co?

- A może wolicie, abym wypił waszą krew? - powiedział do na pewno przerażonych właścicieli domu, stojąc pod moim pokojem. - Lucy, kochanie wiem, że tu jesteś. Błagam cię otwórz - dodał mocując się z drzwiami, które zamknęłam i dodatkowo trzymałam powietrzem. - Chcesz żebym je wywarzył? - jego złość przybierała na sile.

Nie miałam innego wyjścia, szybko podbiegłam do okna, puszczając drzwi, które w tym momencie, roztrzaskały się napierane przez wampira. W momencie, w którym Marco mnie zobaczył, ja już stałam na parapecie z wyciągniętymi skrzydłami i zanim skoczyłam, nie patrząc na niego szepnęłam tylko, "Przepraszam, kocham cię".
Odlatując, usłyszałam jego ostatnie słowa, które do mnie wykrzyczał.

- Lucy, ty idiotko. Ja nie zrezygnuję, słyszysz? Choćbym miał cię szukać, aż do śmierci! Znajdę cię, a wtedy dostaniesz zasłużoną karę.

Nie odleciałam daleko, przecież zostawiłam tam swoje rzeczy. Z bezpiecznej odległości, obserwowałam dom. Po dłuższej chwili, Marco w końcu z niego wyszedł, z perfidnym uśmiechem zwycięzcy.

- Hej ptaszku!!! Jesteś tu? Chyba coś zostawiłaś! - krzyczał, machając moim plecakiem. A to spryciarz. - Może chociaż porozmawiamy? Chodź, to oddam ci rzeczy - niedoczekanie twoje.

Pomimo odległości około kilometra, bardzo dobrze było go słychać.
Przecież nie podejdę do niego, jeśli spojrze mu w oczy, już nigdy nie będę potrafiła go zostawić.
Zauważyłam, że wokół domu rosły pnącza, wykorzystałam to. Jedno z nich, oplotło jego nogi i ręce, choć próbował je powstrzymać, a drugie pnącze wysłałam po moją własność. Trzymając już plecak w dłoni, patrzyłam jak wampir szarpie się, z furią próbując się uwolnić.
Daniel i Lucy, powstrzymywali się od śmiechu, ale nastolatek krzyknął w niebo.
"Myliłem się Lucy, nie jesteś taka drętwa"
Posłałam wiatrem do nich liścik, który złapała Eliza.
"Przecież ci to tłumaczyłam głąbie. Dziękuję wam za wszystko, a ten wariat przed waszym domem jest niegroźny, on tylko szczeka, ale nie gryzie. Żegnajcie "
Widząc ich uśmiechy i złość wampira, gdy nadal był uwięziony, a oni aby mu dopiec przeczytali mu liścik ode mnie, co on skwitował serią przekleństw. Odleciałam zanim ten czubek się uwolni.

Co ze mną jest nie tak?

Mogę stawić czoła łowcy lub komukolwiek, ale jeśli chodzi o moje uczucia, to jestem mięczakiem.
Nie potrafię powiedzieć mu prosto w twarz, że to jest moja podróż, w której on nie może uczestniczyć bo wiem, że przekonałby mnie iż bredze głupoty, a on na pewno pójdzie ze mną.

Dlatego muszę go unikać za wszelką cenę. Tylko jak on mnie tu znalazł?

Ta zabawa w kotka i myszkę, zaczyna mnie bardzo męczyć. Mam nadzieję, że już nie natknę się na niego...

Płomień feniksaWhere stories live. Discover now