26. Uwięziona

5.4K 416 48
                                    

~Czy mogę nazywać cię dziadkiem? - powiedziałam, widząc Torada.

~Będzie mi bardzo miło- odpowiedział śmiejąc się głośno- Więc jaki dziś temat?

~Nadal twój.

~Hmm... nie wiem co mógłbym ci powiedzieć. Zawsze starałam się robić to co słuszne, nawet jeśli nie spotykałoby się to z aprobatą innych.

~A Dragon i Tengel? Dlaczego ich zostawiłeś? To twoi synowie. Nie wiedzą pewnie, że tu jesteś.

~ To trudny temat, gdy nie wiesz dlaczego musiałem odejść. Jednak wiedz, że bardzo ich kocham i serce mi pękało, gdy ich zostawiłem. Nie ważne jakimi są teraz osobami, nadal ich kocham, ale są sprawy ważniejsze i oni nie powinni o mnie wiedzieć, przynajmniej narazie.

~Na jakiej podstawie wybierasz scenerię naszych spotkań? Ten wodospad, nad którym teraz stoimi jest przepiękny!

~ Przeprowadzasz wywiad? To moje ulubione miejsca na ziemi, w których byłem. Każde spotkanie będzie w innym.

~ A las, gdzie....

~ To było naprawdę piękne miejsce, a to co się tam zdarzyło... żałuję, że nie mogłem temu zapobiec.

~ Jej śmierci? Kim oni byli? Co z dzieckiem?

~ Koniec z wywiadem? Lucy, już mówiłem....

~ Tak, tak, idź spać i wyśnij sobie odpowiedź.

~ Rozumiem twoje rozdrażnienie, ale w nagrodę zdradzę ci tajemnicę Tengela- uśmiechnął się tajemniczo.

~Co? To mów dziadziusiu.

~ Dziadziusiu, to może nie...

~ To była twoja kara, teraz mów.

~ On ma słabość do wiewiórek.

~ Dobra, rozumiem.

~ To prawda, choć bardzo bywał zły, gdy przynosiłem mu wiewiórkę on od razu uspokajał się i wszędzie z nią chodził, był dla niej bardzo troskliwy...

Obudziłam się.  Kiedy  nauczę się streszczać z rozmowami?
Znów ten ból serca i głowy.
Jednak moje użalanie się nad sobą, przerwał dźwięk uderzającego metalu o metal. Otworzyłam szerzej oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej.
Szok, niedowierzanie, strach i ból. To wszystko można było odczytać z mojej twarzy, gdy zobaczyłam, że jestem w jakiejś ciemnej celi, a przede mną stoi Jack i walczy na miecze z dwoma mężczyznami.

Brakuje mu sił ale nie poddaje się.
Zbieram resztki sił w sobie i odrzucam napastników na ścianę za pomocą powietrza. Użycie mocy, kosztowało mnie kolejną falę bólu.
Jack spojrzał na mnie i szybko wrócił do walki, bo moje uderzenie okazało się za słabe.
Myśl! Myśl Lucy co zrobić!

- Jack, czy wokół budynku jest jakiś las?- zapytałam zdziwiona jak cichy był mój głos.

- Co? Nie teraz, Lucy zbierz siły do ucieczki - mówił odpierając ataki, zastanawiałam się gdzie nauczył się tak dobrze władać mieczem.

- JACK ODPOWIEDZ - powiedziałam z naciskiem.

- Jest i to duży - odparł ledwo łapiąc oddech i unikając kolejnego ciosu.

Dobra, skup się teraz, dasz radę, nie myśl o bólu tylko ich wezwij. -Mówiłam do siebie w myślach i skoncentrowałam się na swojej mocy. Poczułam jak opuszcza moje ciało i zmierza w wyznaczonym kierunku. Dotarła do nich! Nie wierzę.

Płomień feniksaWhere stories live. Discover now