35. Wizyta Estel i Dragona

4.5K 385 14
                                    

- Słyszeliśmy o nowej bogini, która jest bardzo potężna, a wszyscy chcą być pod jej opieką. Tak więc przyszłam zapytać się, co ty wyprawiasz Lucy? - Estel wyglądała na spokojną, jednak jej oczy ją zdradziły. Biła w nich wyższość, zazdrość, strach.

- Ja? Tak jak powiedziałaś, to oni tego chcą. Ja podróżuję sama, tak jak chciałaś. Nikomu nic nie obiecuję, więc nie rozumiem o co mnie posądzasz. - odparłam, drażniąc ją świadomie. Tylko nie wiem dlaczego, przecież ona mnie kocha, prawda?

- Lucy, jesteś zbyt młoda na bycie boginią tych istot. Podziwiają cię tylko ze względu na twoją moc, a nie za to co możesz im ofiarować- powiedziała wyniośle, chociaż chyba chciała aby to inaczej zabrzmiało- Jesteśmy po tej samej stronie Lucy, ale musisz pamiętać co w tej chwili jest najważniejsze. - dodała i skarciła mnie wzrokiem. Czy ona specjalnie to powiedziała, aby wszyscy ją słyszeli?

- A na walkę ze złym bogiem nie jestem za młoda? Uwierz mi, nigdy nie pragnęłam być boginią, ani tego aby mnie wielbili- odparłam nieco już rozdrażniona.

- Masz rację, to nie powinna być twoja walka. Jednak tylko ty możesz pomóc tym istotom- mówiła zciszonym, spokojniejszym już głosem i chyba chciała także mnie uspokoić.

- Bogini, czy zostaniecie u nas na dłużej? - zapytała nagle, radośnie Klara.

- Wybaczcie nam, nasza obecność może wam tylko zagrozić jeśli Tengel dowie się, że tu jesteśmy. To samo tyczy się Lucy- odpowiedziała, przybierając czarujący uśmiech, który na pewno nie był szczery.

- Ale jesteście naszymi bogami, nieobronicie nas?- zapytał Marco. Czy on cały czas tu był?

- Wiecie, że nie mamy mocy znajdując się w tym świecie- odparła wymijająco, lecz w jej oczach dostrzegłam złość skierowaną na wampira.

- Więc nie jesteście już bogami- czy on ich specjalnie prowokuje?

- Do czego zmierzasz chłopcze?- odezwał się Dragon surowym, karcącym wzrokiem.

- Skoro nie macie mocy, to do czego jesteście nam potrzebni? Waszym obowiązkiem, powinna być ochrona nas. - wampir nie zamierzał odpuścić, jego głos świadczył o braku szacunku do nich.

- Jak śmiesz mówić tak do bogini, nędzna istoto? To ona was stworzyła i próbuje przywrócić... - mówił w gniewie bóg lecz Estel czymś wystraszona przerwała mu, kładąc rękę na jego ramieniu.

- Spokojnie, ten wampir ma prawo we mnie wątpić- powiedziała, patrząc synowi w oczy z dziwnym błyskiem- Pragniemy naprawić to co zostało zniszczone, a kolejne spory nie są nam potrzebne- dodała kierując słowa do chłopaka.- Chyba powinniśmy się już pożegnać.

Po tej dziwnej rozmowie, bogowie życzyli wszystkim spokojnego i bezpiecznego życia i mówiąc, że przyjdą jeszcze dni, w których wróci dawne szczęście i pokój. Odeszli z wioski, a ja słyszałam jak mieszkańcy nie rozumieją co bogowie chcieli im przekazać. Ja niestety coraz bardziej się tego domyślałam i jeśli moje przypuszczenia są prawdziwe, to zapowiada się trudniejszy scenariusz końca tych problemów.

- Uważaj na nich, czegoś nam nie mówią - powiedział do mnie Marco, próbując być obojętny- Nie będę ci już stawał na drodze- po tych słowach poprostu odszedł.

- Nigdy nie ufaj bogom- powiedziałam cicho, mając nadzieję, że usłyszy. Że zrozumie, co tak naprawdę chciałam tym przekazać. Też jestesm przecież bogiem...

- Zawaliłaś na całej lini- odezwała się Laura, podchodząc do mnie- Chodzi mi o Marco, powinnaś być z nim szczera, a nie wykorzystywać zakochanych w tobie chłopaków.

- Co? O czym ty mówisz?- zapytałam zaskoczona jej słowami.

- Ślepa jesteś? A może Ci się to podoba, że masz tylu wielbicieli?- odparła z dezaprobatą.

- Nie rozumiem.

- Marco kocha cię ponad życie. Jack z miłości do Ciebie próbuje udawać tylko przyjaciela, a Jim nawet nie zauważył, że się w tobie zakochał. Powiem szczerze, że to są poprostu idioci, którzy pokochali dziewczynę bez serca- odparła i odeszła pozwalając mi przemyśleć jej słowa.

Siedziałam nad rzeką, dwa kilometry od wioski.
Chciałam wszystko przemyśleć.
Najpierw feniks...
Potem Torad mówiący o tym, że moje narodziny były ważniejsze od życia mojej matki...
Estel, której intencje i zamiary zdają się być inne niż sądziłam...
Istoty, które chcą abym była ich jedyną boginią...
Jack i Jim, ich miłość do mnie...
Marco, którego tak bardzo kocham i tak mocno go zraniłam i zniszczyłam mu życie...

- Gdzie ona jest? - zapytał znajomy głos za mną, a ja zesztywniałam przerażona.

- Dlaczego miałabym ci to powiedzieć? - odparłam, szybko odzyskując panowanie nad sobą. Jednak nadal siedziałam plecami do niego.

- Tyle lat myślałem, że nie żyje więc chcę ją poznać. Chce ją odzyskać- powiedział Tengel najpierw spokojnie, później z groźbą- Wiesz, że mogę zniszczyć kolejną wioskę, tym razem nie pozwolę ci jej obronić.

- A będziesz w stanie spojrzeć jej w oczy?

- A dlaczego nie?

- Ponieważ ona wie kim się stałeś. Wie kim jesteś i nie chce mieć takiego ojca.

- To będzie musiała to zaakceptować, bo nie zrezygnuję z zemsty za moją krzywdę i poniżenie. - jego głos był tak oziębły, aż przeszył mnie strach.

Wstałam i odwróciłam się do niego.
Jednak to co zobaczyłam... nigdy jeszcze aż tak się nie bałam.

Myślałam, że rozmawiam z Tengelem w ludzkiej formie, ale przede mną stał wielki biały tygrys, a jego oczy jażyły się czerwienią furii.
Za bestią około kilometra dalej, stała jego armia.
Ponad dwadzieścia wilków, jeszcze więcej łowców i Ogrów.

- Ostatni raz pytam, gdzie jest moja córka?

- A jeśli powiem, co z nią zrobisz?

- Zabiorę ją i będzie ze mną już na zawsze.

- Więc nie powiem ci- odparłam stanowczo, wiedząc jakie poniesie to ze sobą skutki.

- Więc pozwolę ci patrzeć, jak cała wioska ginie. - powiedział wściekły i ruszył w jej kierunku, wraz z pozostałymi.

Uśmiechnęłam się smutnie, patrząc jak jest już przy pierwszych budynkach i powiedziałam sama do siebie.

- Czy to naprawdę tak musi być ojcze?

Płomień feniksaWhere stories live. Discover now