36. Lucy i Tengel

4.3K 382 10
                                    

Używając swej energi, stworzyłam z ziemi mur otaczając nim całą wioskę. Powietrzem i ogniem utwardziłam go, aby na pewno się tam nie przebili.
Słyszałam jak wołają przerażeni, moje imię.
Wiedzieli, że jestem tu sama.
Sama z bogiem śmierci.
Tygrys odwrócił się w moją stronę zaskoczony, później jeszcze bardziej rozwścieczony.
Na mojej twarzy mógł zobaczyć tylko smutek, choć nie wiedział, że jest spowodowany nim.
Smutek i ból jaki czuje córka wiedząc, że musi walczyć z ojcem, w którym dostrzegła odrobinę nadzieji.

Stałam cały czas w tym samym miejscu i czekałam na jego ruch.
Szedł w moim kierunku, już w ludzkiej formie.
Najpierw atakowali mnie łowcy i wilki. Mieli mnie tylko unieruchomić, aby sam kat mógł odebrać mi życie.

Nawet nie drgnęłam.
Po moich policzkach płynęły łzy.
Unosiłam tylko dłonie, aby użyć mocy.

Każdy kto był zbyt blisko mnie, od razu był atakowany przez podmuchy powietrza, pochłonięty ziemią lub przez  kamienie pędzące jak pociski w ich kierunku.
Nie poddawali się.
Ci którzy mogli, wstawali i znów mnie atakowali, tym razem używając broni.
Kule i strzały odbijały się od niewidzialnej bariery stworzonej z powietrza.
Patrząc z boku można by sądzić, że to co robię jest proste, a ja się tylko bawię.
Jednak prawda jest taka, że moje siły opadały.
Nie wiedziałam ile to może jeszcze potrwać.
Nie chciałam nikogo zabijać.
Tengel patrzył tylko stojąc z boku, a przez chwilę na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.

- Wolisz umrzeć niż powiedzieć, gdzie ona jest?- zapytał, gdy nadal odpierałam ataki.

- Dlaczego sądzisz, że dasz radę mnie zabić? - odparłam spokojnie.

- Kim jesteś Lucy?

- Nie wiesz? Ścigasz mnie tyle miesięcy, a nawet nie dowiedziałeś się kogo chcesz zabić?

- Nie interesują mnie chodzące trupy. Jednak z tobą jest trudniej. Skąd masz taką moc?- był zaciekawiony i poirytowany jednocześnie.

- A skąd bogowie mają moc? Moja jest z tego samego źródła.

- Więc jesteś boginią?

- Niektórzy tak mnie nazywają.

- Ale to by znaczyło, że jesteś dzieckiem innego boga- odparł zastanawiając się nad czymś.

- Jestem dzieckiem tego świata i osobą, która pragnie pokoju. Nic więcej o mnie nie musisz wiedzieć. - spojrzałam na niego ze smutkiem- Jedyne co możesz zrobić to zakończyć wojnę lub mnie zabić.

- Więc dziś będzie dzień twojej śmierci.

- Dokładnie osiemnaście lat od dnia narodzin twojej córki?

- Tak, właśnie dlatego, że dziś są jej urodziny, a ty nie chcesz mi powiedzieć kim ona jest- powiedział ze złością bóg.

- Więc mnie zabij- odparłam nadal ze smutkiem, a łza spłynęła mi po policzku.

Tengel uniósł dłoń ku niebu, na którym pojawiły się czarne chmury.
Błysk pioruna nie zdążył zniknąć bo został przechwycony przez boga.
Z zaciętą miną, trzymał w ręku zmieniając go w kulę energi.
Gdy skierował ją w moją stronę, nagle obok mnie pojawił się Jack.
Widząc jak piorun leci prosto na mnie, zasłonił mnie swoim ciałem, a kula trafiła go w pierś.
Chłopak osunął się bezwładnie na ziemię.
Krzyczałam z rozpaczy.
Upadłam na kolana obok niego, tuląc go do siebie.

- Kocham Cię- to były jego ostatnie słowa zanim umarł.

Targały mną wszystkie najgorsze emocje, gdy nadal trzymałam jego martwe ciało, a Tengel tworzył kolejną kulę z pioruna.

Skierował ją na mnie i wypuścił.
Nawet nie patrząc w jego stronę, zasłoniłam ciało przyjaciela swoimi skrzydłami i uwolniłam na zewnątrz mój płomień. Piorun został przez niego pochłonięty, aby później zmienić się w kulę energi nie tylko pioruna, ale i ognia.
Skierowałam go ku kurze, gdzie rozbłysł się uderzając swą energią w całą armię oraz boga.

Wszyscy upadli na ziemię ogarnięci bólem.
Tengel podniósł się po chwili chwiejnie, nadal odczuwając skutki mojej mocy.
Ogłosił odwrót i zniknął, nie czekając aż jego armia będzie wstanie uciec.

Ich odzyskanie sił i ucieczka trwały około godziny, przez którą cały czas tuliłam przyjaciela.
Moja moc uzdrawiania nie zadziałała.
Moc, która w niego uderzyła, uniemożliwiła mi uzdrowienie go.

Gdy wioska była bezpieczna zburzylam mur, który ich otaczał.
Wszyscy stali wokół niego, patrząc teraz na mnie.
Minutę później, Sara była już przy mnie, pytając co się stało. Powiedziałam jej tylko jedno.

- To Tengel. Oddajcie ciało Jack'a jego wujowi, aby mogli go pochować- mówiłam pozbawiając się wszystkich emocji- I nigdy mnie już nie szukajcie, dopóki Tengel żyje.

Odeszłam zostawiając wszystkich i ignorując ich wołania i prośby.

Znajdę cię ojcze i zakończę to wszystko.
Moja moc już jest pełna, więc czas na spotkanie bogów.
Muszę ochronić przed wami wszystkie istoty...

Płomień feniksaWhere stories live. Discover now