21. Bóg Tengel

5.5K 439 35
                                    

W wiosce byliśmy już miesiąc, nie wiem dlaczego tyle tu zostałam.
Czułam się tu jak w domu, może to przez obecność moich przyjaciół.

- Zrozumcie, przez mój egoizm siedzenia tu z wami bezpiecznie, odwlekam to co powinnam zakończyć już dawno. Przeze mnie będą ginąć kolejne istoty, dopóki nie powstrzymam ojca. Odchodze stąd jeszcze dziś - powiedziałam stanowczo po kłótni z przyjaciółmi, którzy próbowali wybić mi z głowy moją misję samobójczą.

- Przepraszam Lucy, masz rację, my też jesteśmy egoistami trzymając cię tylko dla siebie - odparł Nath, ze skruchą.

- Ale... - zaczęła Sara.

- Nie ma ale. Musimy jej pozwolić odejść i zacząć wspierać - przerwała jej Laura.

- Dobra poddaję się, jednak nie odejdziesz dopóki nie stoczymy ostatniej walki - zakończyła Sara z tajemniczym uśmiechem.

- Niech wam będzie, znajcie moją dobroć, choć nie wiem po co ci ona skoro nie wygraliście ani jednej.

- Zobaczysz...

Godzinę później, znów byliśmy na polanie walcząc. Oni opadali już z sił, jednak w ostatniej chwili przed moim atakiem z powietrza, wytworzyły wielkie tornado połączone z ziemią do którego ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, wskoczył Nath pod postacią Ogra. Zaskoczona ich taktyką, zaczęłam szybko zwalniać aby nie wpaść w wir. Jednak w tym momencie poczułam jak serce mi zwalnia, a ciało staje się bezwładne.
Cholera tylko nie teraz...

~ Witaj Lucy.

- Boże, ja umieram teraz przez ciebie - krzyknęłam zrozpaczona, stojąc z nim w lesie, na tej samej drodze co w moim śnie.

- Jak to umierasz? - zapytał zaskoczony.

- Nie ważne, przecież feniks mnie uratuje - powiedziałam zamyślona, patrząc na znajomą scenerię - Śniłam o tym miejscu - dodałam, a bóg spojrzał na mnie zaskoczony.

- To nie możliwe. Moc widzenia, powinna objawić się dopiero w dniu twoich osiemnastych urodzin.

- Moc widzenia?

- Tak, coś w rodzaju mocy szensi.

- Więc co takiego widziałam?

- Przeszłość kochanie, jednak musisz wyśnić ten sen do końca, wtedy odpowiem na twoje pytania - powiedział ze smutkiem.

- Jak zwykle... więc co cię sprowadza do mnie? - zaciekawiłam się.

- Musisz natychmiast odejść z tej wioski, ktoś zmierza do niej i lepiej aby nie wiedzieli, że tu wogóle byłaś. Zrób to dla dobra elfów. Nie jesteś gotowa aby go spotkać.

Zanim zdążyłam zareagować na jego odpowiedź, obudziły mnie krzyki dziewczyn.

- ...cholera zabilismy ją! Zabiliśmy boginię - lamentowała Laura.

- Nie tak łatwo mnie zabić, nie ciesz się - odparłam, próbując się ruszyć.

- Ty żyjesz!!! - krzyknęła.

- Ledwo, ale chyba tak - uśmiechnęłam się przez ból.

- Co się stało? Nawet nie zdążyłaś dotknąć wiru, gdy zaczęłaś spadać. Sara w porę złapała cię powietrzem, ale i tak trochę uderzyłaś o ziemię - powiedział Nathaniel z troską.

- Dziadek chciał ze mną porozmawiać,  nie mógł wybrać lepszego momentu - odparłam poirytowana.

- Dziadek? Chyba powinnaś iść do uzdrowicielki, niech zobaczy twoją głowę - zaśmiała się Sara.

Nie wytłumaczyłam im o co chodzi, lepiej żeby nie wiedzieli.
Posłuchałam rady boga i od razu pożegnałam się ze wszystkimi, zastrzegając aby nie mówili o moim pobycie tu.
Z nadzieją, że zrobiłam dobrze, odeszłam nie mówiąc w jakim kierunku.
Jednak bojąc się o ich bezpieczeństwo, ukryłam się w lesie gdzie miałam dobry widok na wioskę. Założyłam kaptur na głowę i usiadłam skulona w krzakach.
Po godzinie zauważyłam dwa czarne samochody jadące w ich stronę.
Skupiłam na nich uwagę, w każdej chwili gotowa aby ruszyć im na pomoc.

- Dlaczego chowasz się w krzakach? - zapytał męski głos, stojący za mną.

Przerażona, że mnie ktoś zobaczył chciałam od razu się odwrócić lecz akurat samochody zatrzymały się pod domem Klary i wysiadło z nich dwóch uzbrojonych w karabiny mężczyzn oraz kobieta. Wszystkie mięśnie miałam napięte i starałam się podzielić uwagę między wioskę, a moim rozmówcą. Tak więc, nasłuchując jego ruchy nie zmieniłam pozycji.

- Obserwuję wioskę, boję się ludzi, ale czasem lubię ich obserwować, a teraz coś się tam dzieję - nauczyłam się wymyślać różne bzdury, zwłaszcza gdy nie patrzę komuś w oczy, to mogę kłamać jak najęta, a w mojej sytuacji jest to niestety konieczne.

- A ja myślałem, że chcesz ich zaatakować albo okraść - zaśmiał się.

- To przepraszam, że cię rozczarowałam - odparłam, widząc rozmawiającą Klarę z jednym, z mężczyzn.

- Dlaczego boisz się ludzi? Ze mną rozmawiasz, a nawet się nie odwrócisz. Mnie się nie boisz? - powiedział wesołym głosem i zrobił krok w moją stronę.

- Jeśli zrobisz jeszcze jeden krok w moim kierunku, to przekonasz się, że w strachu potrafię nieźle kopać - byłam już zirytowana jego obecnością, ale samochody nadal stały pod domem elfki.

- Więc?

- Co więc?

- Odpowiedz na moje pytanie.

- Irytujący jesteś, czemu stąd nie odejdziesz i nie zostawisz mnie w spokoju?

- A ty jesteś pyskata i zaciekawiłaś mnie. Gdybym nie widział jak chowasz się w tych krzakach, to naprawdę bym cię nie zauważył.  Chciałbym jednak usłyszeć twoją odpowiedź.

- Powiem jeśli potem odejdziesz.

- Zgoda, choć ciekawie się z tobą rozmawia.

- Boję się ich oczu, gdy oceniają, gdy mówią jedno, a myślą coś przeciwnego. Nie lubię gdy mnie oszukują,  gdy świadomie krzywdzą - to była prawda choć nie unikałam ludzi, to jednak bałam się patrzeć im w oczy.

- Przypominasz mi kogoś - powiedział ze smutkiem i tęsknotą - Ona też potrafiła trafić w serce drugiej osoby.

- Czy ona... ? Nie, nie chcę wiedzieć. Była umowa, więc żegnam - powiedziałam wstając, bo samochody odjechały w dalszą drogę bez żadnych problemów.

- Tak słusznie, już odchodzę, ale skoro już wstałaś czy mogę chociaż zobaczyć twą twarz? - jego głos był czuły taki jak Toma, więc się odwróciłam w jego stronę - Hmm... twoje oczy, też są podobne do jej - dodał z ogromnym smutkiem i odszedł, a ja stałam w szoku.

Pomimo kapturu który  miał na głowie, rozpoznałam jego twarz. Widziałam go we wspomnieniu feniksa, jednak nie mogłam uwierzyć, że tak poprostu z nim rozmawiałam, a on nie zachowywał się jak potwór za którego go miałam. Bóg Tengel... mój ojciec. Nie rozumiem co się właśnie stało.

Stałam tak patrząc jak szybko znika między gęstym lasem, gdy usłyszałam że ktoś biegnie w moją stronę.
To była wystraszona Laura.

- Lucy... wiedziałam, że... jeszcze nie odeszłaś - mówiła łapiąc oddech - To byli łowcy... Oni cię szukają, ktoś widział nasze walki i im doniósł. Jednak gdy tu przyjechali i rozmawiali z Klarą, ktoś do nich zadzwonił, że jesteś w innym miejscu, dlatego tak szybko się zmyli.

- Co konkretnie mówili?

- Tengel chce cię żywą lub martwą. Nie pozwoli abyś pokrzyżowała jego plany. Zabije wszystkich, którzy są dla ciebie bliscy - powiedziała ze smutkiem i troską - Lucy, nie musisz się o nas martwić, my...

- Nie szukajcie mnie, ani wy, ani Marco - przerwałam jej  z determinacją w głosie - Kocham was i jeśli coś wam się stanie, moja dusza i serce pękną.

- Mam nadzieję, że wrócisz do nas, gdy go pokonasz - odparła ze łzami w oczach i odeszła.

- Nie jestem pewna, czy dam radę - powiedziałam sama do siebie, patrząc jak znika między budynkami.

Kim jestem?
Kim powinnam być?
Kim są ci cholerni bogowie i dlaczego tak niszczą moje życie?
Tak bardzo chciałabym być normalną nastolatką.
Czuję, że jestem już blisko Estel i Dragona. Oni muszą mi pomóc to wszystko zrozumieć.

Płomień feniksaWhere stories live. Discover now