37.

4.4K 364 31
                                    

Moje wczorajsze opuszczenie wioski jest przyczyną tego, że pracuję teraz w barze, w pierwszym mieście na jaki trafiłam.
Nie mam swojej peruki, więc moje włosy przyciągają uwagę, zwłaszcza mężczyzn.
Nawet nie próbowałam być miła.
Od razu kazałam im spadać. Na co oni tylko się śmiali i mówili "Ognista, jak jej włosy".
Nie obchodziło mnie to co mówią. Nic już mnie nie obchodziło...

- Hej Lu, podejdź tu do mnie- krzyknęła Emili, moja szefowa, gdy skończyłam już pracę.

- Już jesteś pijana? - zapytałam, widząc jej lekko zamglone oczy.

-Ja się dopiero rozkręcam. Dołącz do mnie - powiedziała, przysuwając w moją stronę kieliszek wódki.

- Dzięki ale... chociaż, jeden mi nie zaszkodzi - nigdy nie piłam alkoholu, ale teraz mam ogromną ochotę zapomnieć o wszystkim, nawet jeśli to tylko na chwilę...

- No diablico, jestem z ciebie dumna- odparła, gdy wypijałam już drugi kieliszek, tego obrzydliwego płynu.- Może chcesz się z czegoś wyżalić? Widzę, że coś ci leży na sercu.

- Moje serce, to studnia pełna smutku i problemów- czułam, jakby moje usta wypowiadały coś innego, niż zamierzałam.

- Jesteś jeszcze młoda słonko, przyjdą lepsze dni- powiedziała z troską i czułością, chwiejąc się przy tym.

- Ha, mi starość nie jest pisana. Zdradzę ci tajemnicę... tylko ciiii. Mój ojciec chce mnie zabić, ale mnie kocha choć nie wie, że ja to ja. Rozumiesz? Moja babcia i wuj nie są tymi kim byli, a będą kimś innym. Rozumiesz? Mój dziadek... ha ha ha... on ma przerąbane. Lawiruje między światem, ale tak naprawdę to nie istnieje... I wiesz co? Całym tym pieprzonym problemem, jestem ja...

Ja się upiłam? Co ja wyprawiam? Dlaczego nie kontroluję samej siebie? Czy ja właśnie spadłam z krzesła, rechocząc się jak idiotka?

- Lu? Masz lepsze omamy niż ja - odparła dwudziesto ośmio latka, śmiejąc się- A ja myślałam, że to przez chłopaka.

- O tych to też było kilku. Jeden to książę wampirów, którego ojciec zabił mi matkę, ale nie tą prawdziwą, tylko taką z przypadku no i skoro jestem głupią boginią, to go spławiłam. Był też taki jeden teleportujący ochroniarz, bardzo go lubiłam, ale tatuś go zabił przez pomyłkę - nie chcę się śmiać, dlaczego moje usta wyginają się idiotycznie? Co się do cholery dzieje?

Emilia, zasnęła przy stoliku w trakcie mojej paplaniny, a ja postanowiłam wyjść na miasto i je pozwiedzać.

- Hej mała, chcesz do nas dołączyć? - zawołał jakiś młody chłopak, stojący z kolegą koło jakiegoś sklepu, obaj pili piwo.

- A nie jesteście łowcami tatusia? - zapytałam z powagą, która po chwili zmieniła się znów w żałosny śmiech.

- Nie słonko, chcemy tylko z tobą porozmawiać, chcesz?- odparł wyciągając puszkę w moją stronę, którą przyjęłam.

- Jak ci na imię?

- Bogini Lucy i mam czerwone skrzydła- niech ktoś mnie zabije, błagam.

- Pasuje do ciebie- zaśmiał się chłopak, przysuwając się do mnie tak blisko, że nasze ciała się stykały... Ale mnie nic nie obchodziło.

- Więc bogini, może masz ochotę na coś ostrzejszego?- zapytał kładąc ręce, na moich pośladkach...

Cholera, jak mam powstrzymać samą siebie?
To tak, jakbym rozdzieliła się na dwie dusze. Tylko dlaczego akurat ta głupsza część, została w moim ciele?
I ona właśnie chichocząc, idzie z tym typkiem w jakąś alejkę...
Całuje moje usta, szyję... błądząc palcami po brzuchu... piersiach...
Kurwa...
Nagle ktoś z dużą siłą odciąga chłopaka, który uderza o ścianę.
Przed moimi oczami stoi rozwścieczony... Marco.

Kurwa...

- Dopuki jestem w pobliżu, to żaden facet cię nie tknie. Nie obchodzi mnie z kim chcesz być, ja ci poprostu na to nie pozwolę- powiedział z bólem w oczach i ogromną furją... czy ta druga ja w końcu się ogarnie?

- Jak dasz mi jednorożca, to nie pocałuje już innego chłopaka.

- Co?

- Głuchy jesteś? Powiedziałam, że bardzo tęsknię ale dlaczego tu tyle motyli?- bogowie zamknijcie mi te rozchichrane usta.

- Lucy? Co Ci się stało? - odparł z troską.

- Biegałam po śniegu, a on zginął od pioruna, potem łapałam kaczki z wredną dziewczynką, ktoś posmarował mi buty keczupem i idę na spotkanie z nimi aby zjeść tatusia... Nie, to ciebie chciałam zjeść, a może tylko polizać lizaka?- Marco błagam zignoruj i odejdź...

- Chodź, pójdziemy doprowadzić cię do porządku. Żeby tak się upić? - zaczął się śmiać - Nie sądziłem, że możesz być jeszcze głupsza.

- Ka cię kocham, a ty mnie obrażasz?- odparłam tupiąc nogą, z miną naburmuszonego dziecka.

- Przecież powiedziałaś wcześniej, że mnie nienawidzisz- powiedział, patrząc z nadzieją.

- Bogowie kłamią króliczku- złapałam go za uszy i chciałam je wydłużyć...

- Więc kiedy kłamałaś?

- Lucy zawsze cię kochała idioto, jak mogłeś nie zobaczyć tego w jej oczach? - powiedziały moje usta z całkowitą powagą, pozbywając się tego pijanego szaleństwa, a ja głupia dopiero zrozumiałam co się tak naprawdę stało.

- Co...

- Och Marco, wampir z tak rzadkim darem jak bijące serce, powinien chyba być mądrzejszy.

- Nie rozumiem. Lucy, co ty znów bredzisz?

- Jestem feniks, chociaż jestem raczej płci żeńskiej albo obojniakiem, sama nie wiem. Widzę twoją głupią minę, więc już tłumaczę. Lucy się upiła, więc miałam okazję przejąć jej ciało. Przepraszam Lu wiem, że słyszysz i widzisz wszystko, później się powściekasz. Ale ja bardzo chcę naprawić twoją głupotę.

- O czym ty mówisz?- wampir był zdezorientowany.

- Lucy chce wszystkich chronić, nawet za cenę własnego cierpienia. Ona cię kocha, nigdy nie przestała. Jednak nie podążaj za nią, bo to tylko utrudni jej sytuację. Tak jak śmierć Jacka. Jej serce pękło, po tym co mu zrobił Tengel.

- Czyli ta idiotka mnie kocha i z premedytacją niszczy mi życie? W jaki sposób moja obecność będzie jej przeszkadzać?

- Tak, ale jak się obudzi to możesz na nią nakrzyczeć i wszystko sobie wytłumaczycie, teraz ja muszę z nią porozmawiać, więc musi się gdzieś przespać.

Wampir zaprowadził mnie- feniksa do hotelu. Feniks położył się na łóżku, a Marco usiadł na krzesełku.
Patrzył jak moje ciało zasypia i czekał, aż się obudzę po rozmowie z moją drugą częścią duszy-feniksem...

&*&*&*&*

Przepraszam za dziwny rozdział.
W następnym będzie rozmowa z feniksem...
Do końca zostało około 5 rozdziałów.

Płomień feniksaWhere stories live. Discover now