Dodatek 1

4.1K 293 27
                                    

Trzy lata później...

- Wujku, mam do ciebie prośbę - powiedziałam, gdy właśnie doleciałam do miejsca gdzie mieszkał Dragon.

- Miałaś tak do mnie nie mówić - odparł poirytowany, ale uśmiech wykwitł na jego ustach - Jesteś okropną boginią, nie szanujesz innych.

- Nie marudź wujaszku, to pilna sprawa - chciałam być poważna, ale gdy taki wielkolud o surowej twarzy obdarza czułym uśmiechem, to ciężko go nie odwzajemnić.

- To mów, a nie się droczysz.

- Musisz mi pomóc unieszkodliwić jedno takie małe wojsko.

- Wielka bogini sama nie da rady? - powiedział kpiąco - Ilu żołnierzy?

- Tylko dwadzieścia tysięcy.

- Dobra, wytłumacz od początku... - uśmiech całkiem mu znikł z twarzy, a została sama powaga, aż ciarki przechodziły po plecach, przywracając mi powagę sytuacji.

Dowiedziałam się, że tylko w jednym z państw nie ma ani jednej magicznej istoty. Więc chcą ich zdobyć, aby później robić badania, by dodać ich gen do ludzkiego.

Ukraina ( to właśnie ten nie magiczny kraj), właśnie zmierzała ku naszych granic (Polski) jej potężna armia. Mieli całe wozy załadowane, każdą możliwą bronią i amunicją.
Jednak najgorsze z nich były bomby gazowe.
Miały niewielkie rozmiary, jednak ich zasięg po wybuchu siegał kilometra.
Istoty magiczne traciły na kilka godzin swą moc, a ich ciało było sparaliżowane.
Na ludzi niestety nie był taki łagodny. Gdy gaz trafiał do ich płuc, zamieniał wdychany tlen w dwutlenek węgla... Człowiek umierał w okropnych katuszach, nie tylko z braku tlenu, ale także dlatego iż jego ciało kurczyło się od środka... zwłoki wyglądały makabrycznie.

Tego wszystkiego, dowiedziałam się dwie godziny przed przybyciem do Dragona.
Sara wezwała mnie do ich bazy, gdy tylko Fifi przedstawiła jej swoją wizję.
Niestety jej moc sięgała krótkiego czasu przeszłego i przyszłego.
Armia magicznych szybko zbierała się, aby zapobiec ewidentnie szykującej się wojnie.
Ja natomiast skierowałam się w stronę granicy, gdzie jeszcze ukraińskie wojsko nie dotarło.
Wykorzystując moc jaką mi przekazał "duch" w wulkanie, stworzyłam barierę lodową wokół granicy, jednak to było rozwiązanie tymczasowe.

Chciałam to zakończyć zanim komuś stanie się krzywda.
Dragon miał mi pomóc ich odstraszyć, przecież w kilka sekund mógłby ich wszystkich zabić...

Zgodził się od razu, chociaż nie wierzył, że tak łatwo się poddadzą.
Cały świat wie, że w tym kraju żyje trójka bogów magicznych istot. Więc czemu nie boją się i atakują?

Gdy dolecieliśmy pod granicę, zobaczyliśmy jak próbują przebić barierę.
Kule odbijały się od niej, a noże i siekiery ( skąd oni je mieli?) tylko się ślizgały. Chcieli użyć rakiety, ale ostatecznie wycelowana została w ziemię pod barierą.
Cholera - pomyślałam...
Jaka to była rakieta?
Z ogromną siłą i prędkością wbiła się w ziemię i wylatując po naszej stronie, pozostawiła wielką dziurę.

Nie uwierzycie, ale zaczęliśmy śmiać się z Dragon'em, bo ta scena wyglądała komicznie. Kilku żołnierzy przeczołgało się przez otwór i mierzyło teraz do nas z pistoletu. Szybko zamknęłam przejście, jeszcze bardziej utwardzając ziemię, aby nikt więcej się nie wślizgnął.

- Poddajcie się! - powiedział jeden z nich, z powagą na twarzy.

- Czy wy jesteście głupi? - zapytał Dragon w ludzkiej już postaci - Wiecie kim jesteśmy?

- Tak, ale wiemy też, że nas nie zabijecie - odparł spokojnie, nadal trzymając wyciągnięta broń, która właśnie była zabierana im przez pędy bluszczu, który tu rósł.

- Co nie oznacza, że nic wam nie zrobimy - naprawdę próbowałam się nie śmiać, za barierą było przecież twadzieścia tysięcy...

- Widzisz? To twoja wina, jesteś zbyt łagodna Lucy. Teraz każdy będzie nas atakował... - Dragon już nie krył jak bardzo go to bawi, ale to jednak nie było śmieszne.

- Miało być ich dwadzieścia tysięcy, a jest może tylko pięć tysięcy - byłam zła na siebie, że nie zauważyłam tego wcześniej i zwróciłam się groźnie do żołnierzy - Hdzie reszta waszej armi?

- Ja... jaka reszta? - bał się, ale czy nas? Czy tego, że ich odwrócenie uwagi było zbyt krótkie...

******

Trzysta kilometrów od miejsca spotkania żołnierzy i bogów, nadleciał samolot i spuścił na barierę bombę atomową, która zniszyła ją, jednocześnie skażając atmosferę...

Lucy musiała wybrać.
Zatrzymać najazd, czy oczyścić powietrze.
Szybko zdecydowała się na to drugie.

Ludzie byli przerażeni gdy nastąpił wybuch, a później czerwono-szary dym, rozchodził się po całym niebie. Ich gardła były podrażnione kwaśnym pyłem.

Nagle nadleciały dwie skrzydlate, czerwone istoty.
Jednął z nich był smok, który zaczął machać skrzydłami odganiając chmurę ku górze, a później krążył wokół niej zmieniając ją w wir. Buchnął ogień z jego paszczy, który pochłonął truciznę oczyszczając atmosferę.

Drugą istotą była dziewczyna, zawisła nad ziemią tuż obok smoka.
Gdy on zajmował się dymem, ją oplotły płomienie. Ludzie podziwiali widok ognistej bogini, która teraz leciała w ich kierunku.
Gdy była już kilka metrów nad nimi, wyrównała lot i lecąc zostawiała za sobą czerwoną smugę pyłu, wydobywającą się z jej rąk.
Człowiek wdychając ją, czuł jak oczyszcza się jego ciało z toksyny.

Gdy cały skażony teren i ludzie było oczyszczone ze śmiertelnej trucizny, dziewczyna wzbiła się w niebo i dołączyła do smoka.
Chwilę później jej ciało stało się bezwładne i zaczęło opadać w dół.
Smok szybko zareagował i złapał ją swoimi łapami.
Wszystkie istoty patrzyły jak smok odlatuje z nieprzytomną boginią...

Wojsko ukraińskie przegrupowało się i wkroczyło do Polski. Większą ich część, szybko pokonało wojsko ludzi i magicznych i odesłano z powrotem.
Jednak nikt nie wiedział iż było to zaplanowane, aby pozostali ukryli się i porwali istoty magiczne.

Bogowie odkryją to, gdy będzie już za późno, a to nie było jedyne zagrożenie z jakim przyszło im się zmierzyć...

****

Może trochę dziwny rozdział, ale wszystko później się wyjaśni:)

W następnym rozdziale pojawi się nowa niebezpieczna istota, ale gdzie i przez kogo stworzona...?

Płomień feniksaWhere stories live. Discover now