96.

2.7K 155 53
                                    

Eren Pov

Nie mogłem tego dłużej znieść. Przeszukałem już całą okolicę, nie znajdując ani śladu Ackermana. Kazałem reszcie pozostać w dormie, w razie gdyby Levi postanowił wrócić. Zrozpaczony przejechałem dłonią po swoich włosach ''Gdzie jesteś do cholery?'' Z zamyślenia wyrwał minie dźwięk telefonu, Hanji.

''Hej Eren znalazłeś go?''

''Niestety nie. Nawet nie wiem gdzie mam jeszcze szukać...''

''Cholera... może znasz jakieś miejsce w którym mógłby być, kiedy chce pobyć sam lub jest smutny?''

''Hm, nie wiem... gdy coś mu jest zawsze wychodzi na spacer zaczerpnąć świeżego powietrza siadając na ławeczce w pobliskim parku... OMG! Mam! Na pewno znów tam poszedł, ale zemnie idiota dlaczego wcześniej na to nie wpadłem.'' Wykrzyczałem przybijając piątkę z swoimi czołem.

''Eren posłuchaj mnie uważnie, to co się stało to nie tylko twoja wina, wszyscy się do tego przyczyniliśmy, nie tylko ty chcesz go przeprosić, my również, więc leć już do niego. A my za chwilę do was dołączymy.''

''Ok. Jeśli pójdziemy tam wszyscy razem, może nas wysłucha.''

Pożegnałem się z Zoe i ile sił w nogach pobiegłem w stronę miejsca gdzie prawdopodobnie znajdował się brunet.

Zapadał zmrok, im prędzej zbliżałem się do celu, tym szybciej moje serce zaczęło bić i definitywnie niebyła to zasługa wysiłku fizycznego. Levi był powodem tego nagłego zastrzyku adrenaliny. Bezzwłocznie chciałem mu powiedzieć jak wiele dla mnie znaczy.

Wreszcie dotarłem na miejsce. Regulując oddech, rozglądałem się dookoła, by w półmroku nie przeoczyć sylwetki kobaltookiego.

W następnej chwili głuchą ciszę, przerwał rozpaczliwy krzyk. Bolesny krzyk, mojej wielkiej miłości. Nie miałem pojęcia kim byli ci faceci i czego chcieli, ale jednego byłem pewien, że za chwilę ci idioci zapoznają się z moimi pięściami.

''ZOSTAW GO!'' Chwyciłem pierwszego chłopaka za ramiona, obracając go do siebie, by po sekundzie złożyć na jego twarzy pierwszy cios.

''Eren!'' Usłyszałem rozpaczliwy głos czarnowłosego.

''Levi!'' To co zobaczyłem złamało mi serce, krwawiący nos, siny policzek, rozcięta brew, był to najgorszy widok na świecie, ściskający moje serce, jaki do tej pory widziałem. Z wyjątkiem mojego własnego odbicia w lustrze które zobaczyłem, kiedy po raz ostatni dorwali mnie moi starzy.

''A ty czego tutaj chcesz?! Impreza tylko dla VIP-ów.'' Powiedział nieznajomy brunet rzucając się na mnie.

''Cholera Mingyu to chyba jeden z nich...''

''Czekajcie, czy to nie ten chłoptaś, który tańcząc dobierał się do tego drugiego pedała, na filmiku?''

Filmik? Jaki filmik? Czyżby ktoś nakręcił jakieś wideo na urodzinach Axela? Szybko wróciłem do rzeczywistości słysząc kolejne krzyki Levia. ''Zostawcie go w spokoju!'' Wykrzyczałem na całe gardło.

''No spójrzcie tylko na to, nowy chłopak naszego pedałka? Ludzie mamy kolejnego do kolekcji!''

''Ostrzegam, jeśli jeszcze raz coś mu zrobicie to-'' W następnej chwili znów usłyszałem krzyk czarnowłosego.

''To wtedy ponownie usłyszymy ten cudowny dźwięk.'' Dokończył moje zdanie, rechocząc brunet, który z tego co pamiętam został nazwany przez tego drugiego Mingyu.

''Co on wam zrobił!?'' Spojrzałem na nich oczami, które powoli zaczęły się szklić.

''Po prostu natknęliśmy się na naszego dawnego przyjaciela, a ponieważ ty również tu jesteś możesz uczestniczyć w naszym małym spotkaniu integracyjnym. Czy to nie jest piękne?'' Po tych słowach obaj nieznajomi rzucili się na mnie zadając ciosy gdzie popadnie, próbowałem odeprzeć atak, z ciężkim trudem utrzymując się na nogach.

''Nie proszę, nie wplątujcie w to wszystko Erena!'' Usłyszałem błagalny głos kobaltookiego.

To muszą być ci idioci z Shiganshny, o których opowiadał Arminowi. Znajomi którzy przemienili jego życie w piekło.

''Błagam, nie krzywcie go! Zróbcie zemną co chcecie, ale zostawcie go w spokoju! ''

''Awww powoli to wszystko robi się takie kiczowate. Sam nie wiem czy powinniśmy to uważać za słodkie, czy obrzydliwe.'' Powiedział blondyn który do końca nie wyglądał na azjatę.

''Ale to mi się podoba, będziemy mieć kolejną ofiarę z którą się zabawimy. Powoli znęcanie się nad Levim robi się nudne, jest praktycznie wyczerpany naszymi uderzeniami. Czas na cios finałowy, pożegnaj się z twoją śliczną buźką. Goodbye.''

Popatrzyłem na przebrzydły ryj 'półazjaty' który zaczął zbliżać się do Ackermana. Chłopak z swoim udawanym amerykańskim dialektem, mógł się wypchać. A jak już jesteśmy przy językach obcych nie powiedziałem 'goodbye' tylko dumnie: ''Fuck you!'' Ponownie rzucając się na moich przeciwników.


International Playboy   wersja ERERIWhere stories live. Discover now