***
Przez dłuższą chwilę stałam w bezruchu. Wszystko, co działo się wkoło, docierało do mnie z jakimś opóźnieniem. Jakby mój mózg nie potrafił przyjąć do wiadomości, że postępujące dookoła wydarzenia są jak najbardziej prawdziwe.
Mój wzrok spoczął na ciemnym płaszczu, zwisającym z ramion krasnoluda. Przed oczami mignął mi urywek wydarzeń sprzed kilku godzin, gdzie ten sam materiał już widziałam.
- To byłeś ty... – wymamrotałam, rozpoznając ubranie – To ty prawie zabiłeś Garina...
- Znowu mnie masz – przyznał mi rację. – Niepotrzebnie wszedł mi w drogę.
- Co ty tu w ogóle robisz?! – wyrzuciłam ręce bezradnie w górę. – Od kiedy za nami szedłeś?
- Od momentu, gdy dotarliście do Gór Szarych – odparł z zadowoleniem. – Nieco się zdziwiłem, że żadne z was mnie nie zauważyło...
- Ale... po co? – zmarszczyłam brwi.
- Zemsta jest słodka, mała – uśmiechnął się do siebie – I daje naprawdę sporo satysfakcji.
- Zemsta...? – pokręciłam do siebie głową. – Nic ci przecież nie zrobiłam!
- Dlaczego dalej to ciągniesz? – wywrócił oczami – Zostawiłaś mnie w Rohanie po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłem...
- Zostawiłam cię po tym, co ty mi zrobiłeś! – przerwałam ze złością – Niszczyłeś mi tam życie!
- Sęk w tym, że dopiero się rozkręcałem – postawił kilka kroków wprzód, na co zaczęłam się cofać, mijając kryształowy stół – A ostatnio nakręciłaś mnie sama. Nakręciłaś mnie samym tym, że przeżyłaś po moim specyfiku, jakim cię poczęstowałem.
- Skąd wiedziałeś, że żyję? – zapytałam.
- Proszę cię – parsknął – Twoją śmierć opłakiwaliby w promieniu wielu i to naprawę wielu mil – posłał mi pobłażliwe spojrzenie. – Sam brak czarnych flag w Ereborze następnego dnia wszystko mi powiedział.
Przełknęłam ślinę i postawiłam kilka następnych kroków w tył.
- Wtedy dotarło do mnie, że zabijanie swoich wrogów jest tak naprawdę słabe – ciągnął swój wywód – Nie daje tyle satysfakcji, co sprawianie im cierpienia, nie sądzisz?
Milczałam. Moje gardło wydało mi się nagle suche jak pustynia, przez co nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa.
- Jeszcze kilka lat temu miałem możliwości – mówił – Niezwykłe możliwości – podkreślił – Były kluczem do tego, żeby zniszczyć ci życie. Ale one okazały się niewystarczające...
- O czym ty mówisz? – odezwałam się ze ściśniętym gardłem.
- Jestem z ludzi Atohallan – zaczął – Poza zdolnościami w uzdrawianiu zapewne wiesz, że naszą siłą i mocą są nasze głosy. Nie zawsze ta potęga leży w ich pięknie... niektórzy mają dzięki nim rzadkie zdolności. Na przykład takie, jak kontrolowanie woli innych własnymi słowami.
Wpatrywałam się w niego nieruchomym wzrokiem. Nie byłam pewna, czy dobrze usłyszałam.
- Dobrze myślisz – powiedział – Byłem jednym z tych szczęściarzy. Potrafiłem wpływać na czyny innych tym, co im mówiłem. A oni słuchali... – pokręcił do siebie głową z rozbawieniem, po czym spojrzał mi prosto w oczy – Tak samo jak ty.
Moje serce na ułamek sekundy się zatrzymało. Słowa rudowłosego usłyszałam jak przez jakąś barierę wodną, a następnie przez dłuższą chwilę obijały mi się po wnętrzu głowy. Przed oczami pojawiło mi się na kilka sekund wspomnienie naszego spotkania nocą w Rohanie...
YOU ARE READING
Mój Arcyklejnot
FanfictionKontynuacja książki 'Forever Together'. Smaug nie żyje, podobnie jak Azog, Góra została odzyskana, a krasnoludy wreszcie są w domu. Arissa i Thorin rozpoczynają nowy rozdział w życiu jako władcy Ereboru i przywracają królestwu dawną świetność. Wszys...