Rozdział 82: Co mnie ominęło?

147 16 10
                                    

 ***

Moje brwi poszybowały wysoko ku górze. Rzuciłam krótkie spojrzenie między Thranduilem a młodszym, również jasnowłosym elfem, który zajmował miejsce przy boku Estela. Musiałam przyznać, że za nic nie spodziewałam się zobaczyć wychowanka Elronda w najbliższym czasie, między innymi właśnie z uwagi na pogarszającą się sytuację na świecie. Była to jednak miła niespodzianka, bowiem przez te wszystkie lata niesamowicie się za nim stęskniłam.

Szybko zdałam sobie jednak sprawę, że pojawienia się Legolasa żadne z naszej trójki nie spodziewało się w najmniejszym stopniu. Dlatego też doszłam do wniosku, że Thranduilowi i jego synowi przyda się chwila spokoju na rozmowę. Ponieważ moja obecność nieco z tym kolidowała, udałam potężne ziewnięcie, zasłaniając usta wierzchem dłoni.

- O rany, to już tak późno? – sztucznie się zdziwiłam, przeciągając się. – Widzimy się jutro – dodałam. – Miłej rozmowy z synami – poklepałam dwóch elfów, między którymi stałam, po ramionach, po czym żwawym krokiem udałam się do wejścia do królestwa.

Skinęłam głową strażnikom, gdy wpuścili mnie do środka. Odwróciłam się jeszcze na pięcie, po czym posłałam w stronę Elronda i Thranduila prawie pokrzepiający uśmiech, pokazując im kciuki w górę. Drzwi na obecną chwilę się za mną zamknęły, a ja po kilkunastu krokach zatrzymałam się przez rozwidleniem korytarza.

- Chwila... to którędy teraz?

***

Następnego dnia, niemal od razu po śniadaniu, wszyscy zaproszeni władcy udali się do jednej z mniejszych, aczkolwiek nie mniej robiącej wrażenie, sal, gdzie mieliśmy wspólnie ustalić, jakie kroki zamierzamy podjąć w obliczu wspólnego zagrożenia. Na całe szczęście żadne z nas nie przyprowadziło ze sobą żadnych radnych, czy tym podobnych osób – chcieliśmy na spokojnie porozmawiać i postanowić między sobą, a nie z kilkunastoma innymi osobami wiszącymi nam za uchem i tylko czekającymi na wytknięcie najmniejszego błędu.

Razem z Thorinem i naszym najstarszym synem zajęliśmy miejsca przy podłużnym stole. Zerknęłam kątem oka na rozmawiających już obok Barda i Baina, jednocześnie wyczekując pojawienia się pozostałych.

- Nie widziałam dzisiaj Kathrin – odezwałam się.

- No jasne... – wymamrotał Frerin, łapiąc się za nasadę nosa. – Świsnęła wczoraj butelkę wina i nie była zbyt przychylna, by z którymś z nas się dzielić. Pewnie wciąż jeszcze śpi.

Pokręciłam do siebie głową z ciężkim westchnieniem. I co tutaj zrobić z takim przypadkiem?

- I nie powstrzymałeś jej? – uniosłam brew.

- Ostrzegałem ją, żeby nie było – zastrzegł. – Thelin może potwierdzić. Ale wiecie, że ona jak zwykle wie najlepiej.

- Oczywiście – mruknęłam.

- Już jesteśmy! – rozległ się głos Elronda od strony masywnych drzwi.

On, Estel, a także Thranduil z synem weszli do środka niespiesznym krokiem. Legolas na ułamek sekundy rzucił w naszą stronę dosyć niepewne spojrzenie. Nie sposób było to jednak zauważyć, gdyż prędko odwrócił wzrok. Z pozycją niemal identyczną do leśnego króla oraz wysoko uniesionym podbródkiem zajął miejsce obok swojego ojca. Podobnie postąpił pan Imladris wraz z przybranym synem.

- A myślałam, że to czarodzieje tak się spóźniają... – rzuciłam kąśliwie, już sięgając po pierwszą butelkę wina.

Thranduil jedynie wywrócił oczami, a kąciki ust Elronda uniosły się w lekkim rozbawieniu. Legolas jedynie uniósł brwi, gdyż wyraźnie nie wiedział, co powinien w zaistniałej sytuacji ze sobą zrobić.

Mój ArcyklejnotWhere stories live. Discover now