Rozdział 45: Milczenie nie lepsze od kłamstwa

250 17 9
                                    

Wytrzymałam dwa dni. Dwa dni milczenia na temat tego, co się stało. Dwa dni trwania w ogromnym stresie i napięciu, unikając rozmów z Thorinem jak zarazy.

Wytrzymałam dwa dni. Po ich upływie w końcu pękłam. Z bijącym szalenie sercem, poleciałam do pokoju Dis i niecierpliwie zapukałam w jej drzwi. Otworzyła mi po upływie ledwie dziesięciu sekund. Zmarszczyła brwi na moje gorączkowe spojrzenie.

- Muszę z tobą porozmawiać. - oświadczyłam bez skrupułów, zanim zdążyła się odezwać.

Przyjrzała mi się podejrzliwie.

- W porządku... - skinęła głową, wpuszczając mnie do środka.

Przekroczyłam próg i już miałam wszystko z siebie wyrzucić, jednak momentalnie się zawiesiłam, widząc siedzących w środku Balina i Dwalina.

Potarłam nerwowo ręce.

- Prywatnie... - wymamrotałam spięta.

Księżniczka posłała w moją stronę dość zdziwione spojrzenie, ale poprosiła braci, by dali nam chwilę.

- Spokojnie, i tak mieliśmy się już zbierać. - Balin machnął ręką, podnosząc się z kanapy.

Przygryzłam wargi, widząc kątem oka, jak Dwalin posyła mi znaczące spojrzenie. Domyślał się powodu mojego zdenerwowania i dlaczego tam byłam.

Kiedy synowie Fundina wyszli, Dis zamknęła drzwi i wskazała dłonią na kanapę, bym usiadła. Opuściłam się na sofę i oparłam brodę na splecionych dłoniach. 

- Potrzebuję twojej pomocy. - powiedziałam, gdy usiadła obok mnie - Rady... wysłuchaj mnie, dobrze? - poprosiłam.

Niepewnie, ale kiwnęła głową i położyła mi dłoń na ramieniu.

- Nie wiedziałam już, do kogo mam przyjść, ale muszę komuś powiedzieć... -  odetchnęłam ciężko - Zrobiłam coś okropnego i... i muszę to jakoś naprawić, ale kompletnie nie mam pojęcia, co robić...

- Spróbuję ci pomóc najbardziej, jak mogę. - zapewniła - Arissa, proszę, powiedz, co się stało.

Wzięłam drżący wdech.

- Ja... to było na weselu w Dale... nie wiem, jak to się stało... - przetarłam twarz dłońmi - Ja... ja całowałam się z Garinem. - wyrzuciłam z siebie z zaszklonymi oczami.

Nie patrzyłam na Dis. Nie potrafiłam spojrzeć jej w oczy po tym, co właśnie powiedziałam. Była w szoku, wiedziałam to, poczułam, jak jej dłoń na moim ramieniu momentalnie zesztywniała.

Krasnoludy kochały raz w życiu. Miłość była dla nas czymś, czego wartości nie dało się nawet opisać, zwłaszcza, że zwykle tylko trzecia część krasnoludów się żeniła. Pocałowanie kogoś innego, kiedy było się z kimś zaręczonym, tym bardziej małżeństwem, było praktycznie niewyobrażalne. 

Wolałam nie wiedzieć, co szwagierka sobie teraz o mnie myślała.

- Jak...? - zamrugała oczami, kompletnie nie wierząc w to, co właśnie usłyszała.

- Nie wiem! - wyrzuciłam bezradnie ręce w powietrze i wstałam z kanapy - Nie mam pojęcia, jak to się stało! Nie byłam pijana, na pewno! Garin też nie.

- Spokojnie, powoli. - stanęła obok mnie i położyła mi uspokajająco ręce na ramionach.

- Jak ja mam być spokojna, skoro zdradziłam własnego męża?! - wykrzyknęłam.

- Namad, uspokój się, dobrze? Usiądź. - poprowadziła mnie z powrotem na kanapę - Po kolei.

Przetarłam nos wierzchem dłoni.

Mój ArcyklejnotWhere stories live. Discover now