Rozdział 73: Od księcia do wojownika

214 13 5
                                    

***

- Erebor wraca do dawnego stanu – usłyszałam za ramieniem głos męża, aczkolwiek mój wzrok w dalszym ciągu spoczywał na rozciągających się u stóp Góry terenach.

- Powoli – zaznaczyłam.

- Ale wraca – odparł na to, przez co uniosłam brew, spoglądając na niego z ukosa. – Co? – zmarszczył brwi na mój rozbawiony wyraz twarzy.

- A to, że to ty zawsze byłeś największym pesymistą – prychnęłam. – Ale dobrze – pokiwałam głową – Taka odmiana wszystkim wyjdzie na dobre.

Thorin wywrócił oczami, kładąc dłonie na moich biodrach i przytulając mnie od tyłu. Zaraz poczułam ciężar jego brody na prawym ramieniu. Z rozluźnionym wyrazem twarzy obserwowałam z balkonu płaskowyże znajdujące się przed Samotną Górą, aktualnie w swej późno jesiennej wersji. Mimo końcówki października pogoda nie była najgorsza, co objawiało się przede wszystkim znikomą ilością opadów.

- Słyszałaś nowiny z kopalni? – odezwał się po chwili ciszy. – Górnicy znaleźli kolejną żyłę złota. Za kilka dni zaczną wydobywać.

- Słyszałam – przytaknęłam. – Bofur mi powiedział. Razem z Bifurem wrócili na jakiś czas do kopalni. Mam dzięki temu dobre źródło informacji – uśmiechnęłam się pod nosem, ale szybko spoważniałam. – Myślisz, że będzie już tylko lepiej?

- Taką mam nadzieję – westchnął – Na nic innego liczyć nie możemy. Przynajmniej na razie – dodał.

- Lepiej, żeby nasze wysiłki nie poszły na marne – skinęłam głową. – W końcu po coś telepaliśmy się aż za Góry Szare, kompletnie nie wiedząc, gdzie idziemy, bawiliśmy się magicznymi kijami i próbowaliśmy pogodzić skłócone od stuleci rody – zauważyłam. – Lepiej, żeby to, co udało nam się osiągnąć, nie przepadło tak szybko.

- Ale musisz chyba przyznać, że niezłą mieliśmy przygodę – powiedział. – No i znalazłaś rodzinę.

- Więc tym bardziej niech świat powstrzyma się jeszcze trochę od psucia nam życia – parsknęłam. – Znalazłam rodzinę – powtórzyłam jego słowa – Na co mi ona, jeśli Śródziemie ma zamiar znowu upadać i być atakowane? Na co mi ona, jeśli za jakiś czas okaże się, że wszystkich czeka śmierć...?

- Nie możesz na wszystko patrzeć z tej perspektywy – zganił mnie.

- Chciałabym tylko zauważyć, że to ty to mówisz.

- To, o czym mówił Gandalf nie jest na razie pewne – mówił, puszczając moją uwagę mimo uszu – Nie wiemy, czy w ogóle dotrwamy kolejnej wojny. Korzystajmy póki co z życia, a nie zamartwiajmy się o coś, co może nie nadejść w ciągu kolejnych wieków.
- Skąd nagle takie podejście? – uniosłam brew, obracając lekko głowę w jego stronę.

- Chyba zmądrzałem – wzruszył ramionami. – Na tobie czas wywiera widać odwrotny skutek.

Trzepnęłam go w przedramię, zbywając jego słowa śmiechem. Thorin miał rację – ostatnimi czasy nasze role się odwróciły, a podejście do świata zmieniło się. W moim przypadku niezbyt korzystnie, co trzeba było naprawić.

- Popatrz na to z tej strony – wrócił do wcześniejszego tematu – Masz rodzinę... a wierzyłaś, że zostałaś całkiem sama. Dodatkowo nie miałaś pojęcia, kim jesteś. Korzystaj z tego, co otrzymaliśmy od losu. W pewien sposób w końcu się do ciebie uśmiechnął, więc i ty uśmiechnij się do niego.

- Może to przez wątpliwości nie potrafię – mruknęłam. – Widziałam już tyle zła, że podejrzane wydaje mi się nagle takie pozytywne odkrycie. Ciężko jest w nie uwierzyć – westchnęłam.

Mój ArcyklejnotWhere stories live. Discover now