Rozdział 36: Pierwsze urodziny i pierwsze słowa

538 33 12
                                    

***

Obudziłam się dość wcześnie rano, jak to już zdążyło wejść  mi w krew i zamruczałam coś, przytulając policzek do ramienia męża. Po chwili, gdy już nieco oprzytomniałam, uśmiechnęłam się pod nosem, doskonale zdając sobie sprawę, jaki jest dziś dzień.

Podniosłam trochę głowę i spojrzałam na spokojną, pogrążoną jeszcze we śnie twarz ukochanego. Ostrożnie uniosłam lewą dłoń i odgarnęłam kosmyk czarnych włosów z jego policzka, po czym pocałowałam lekko w linię szczęki.

- Pobudka, kochanie... - szepnęłam, nieznacznie się od niego odsuwając.

Krasnolud zmarszczył brwi i zamrugał kilka razy oczami. Ziewnął przeciągle i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem.

- Wyspany? - zapytałam, gładząc go palcami po włosach.

- Może być. - mruknął i przymknął oczy na przyjemny dotyk.

- Wystarczająco żywy, żeby przywitać naszego jubilata? 

- Na to zawsze mam siły. - uśmiechnął się i cmoknął mnie krótko w usta.

Oboje wydostaliśmy się po chwili spod przyjemnej pierzyny, po czym narzuciłam na siebie szlafrok i ciepłe bambosze, po czym podeszliśmy cicho do kołyski synka. Chłopiec spał jeszcze w najlepsze, jednak zupełnie jakby wyczuł naszą obecność, po chwili się obudził.

To dziecko było dla nas zagadką.

I ja, i Thorin byliśmy okropnie hałaśliwymi i płaczliwymi dziećmi, a jak na ironię nasz syn okazał się być zesłanym na ziemię aniołkiem - zarówno z zachowania (póki co) oraz wyglądu. Blond włosy, w połączeniu z głębokimi, niebieskimi oczami i z ukazującymi się z każdym dniem coraz bardziej dołeczkami na policzkach zapewniły Frerinowi umiejętność przemienienia nawet najtwardszego serca w papkę. Nawet Dwalin przy nim mięknął i to do tego stopnia, że prawie rozpływał się nam po podłodze.

- Wszystkiego najlepszego, Frerin! - powiedzieliśmy razem, szeroko się uśmiechając.

Wzięłam dziecko na ręce i pocałowałam w czoło, a zaraz potem podałam je Thorinowi, który uniósł naszego synka wysoko ponad głowę, po czym również dał mu buziaka w policzek.

- Głodny? - mój mąż spojrzał pytająco na Frerina - Zobaczymy, czy ciocia Dis przygotowała jakieś specjalne urodzinowe śniadanko, co?

Ten uśmiechnął się w odpowiedzi i złapał za pasmo włosów swojego taty do zabawy. W międzyczasie podeszłam do szafy i zdążyłam narzucić na siebie jakąś luźną tunikę i parę spodni.

Mój mąż posadził dziecko na naszym łóżku, by zająć się również sobą, wtedy ja zajęłam opanowaniem chaosu na mojej głowie. Kiedy Thorin pojawił się już z powrotem w naszej sypialni już w pełni ubrany, mały książę zaczął coś mamrotać, bawiąc się swoim pluszakiem, który gdzieś zagubił się wczoraj wieczorem w naszych kocach na łóżku.

Przeczesywałam właśnie końcówki, kiedy usłyszałam cichutkie, wypowiedziane mięciutkim głosikiem.

- ...Da...!

Wraz z ukochanym zastygliśmy w bezruchu, po czym gwałtownie odwróciliśmy się w kierunku synka, który spokojnie siedział sobie na naszym łóżku.

Podbiegłam do niego i uklękłam przy krawędzi materaca, a mój mąż ułamek sekundy po mnie znalazł się tuż obok.

- Co powiedziałeś, Frerin? - odezwałam się ledwo słyszalnie z ogromnym niedowierzaniem - Powiedz jeszcze raz...

- Da! - powtórzył, wymachując rączkami - Da... Da!

Przyłożyłam wierzch dłoni do ust i wpatrywałam się przez dłuższą chwilę w dziecko. Z piskiem radości chwyciłam go w ramiona i podrzuciłam do góry. Dopiero po solidnym wycałowaniu jego pucołowatych policzków zorientowałam się, że Thorin nie odezwał się ani słowem od kiedy usłyszał Frerina.

Mój ArcyklejnotWhere stories live. Discover now