Rozdział 100: Narada u Elronda

108 12 16
                                    

***

Na moją twarz wpłynął delikatny, ale szczery uśmiech, gdy ruszyłam w stronę starszego hobbita siedzącego na niedużej ławeczce z boku. Podeszłam do niego z wyciągniętymi ramionami, po czym ostrożnie objęłam naznaczonego wiekiem przyjaciela. Za długo się nie widzieliśmy. Zdecydowanie za długo...

- Jak dobrze znów cię widzieć – wyznałam, gdy się od siebie odsunęliśmy. – Bałam się, że możemy już nie mieć okazji...

- Bzdury – machnął ręką – Tak szybko się mnie nie pozbędziecie – mrugnął do mnie okiem. – A ty wyglądasz pięknie, jak zwykle, moja droga – skomplementował. – Thorin to naprawdę ogromny szczęściarz.

Zaśmiałam się cicho pod nosem.

- Ty też nieźle się trzymasz – pokiwałam głową.

Bilbo uśmiechnął się na moje słowa i poprawił chwyt na drewnianej lasce. Zastanowił się nad czymś, stawiając na poważniejszy wyraz twarzy.

- Słyszałem o tym, co się stało – powiedział z pewnego rodzaju wahaniem – O tym, co zrobili Easterlingowie.

Przełknęłam ślinę i odwróciłam wzrok. Wiedziałam, o co mu chodzi. Wiedziałam też, że jest mu strasznie przykro, gdyż ostatnim razem widział mnie z Thorinem i całą trójką dzieci.

- Tak ogromnie żałuję, że nie było mnie przy was – wyznał. – Gdybym mógł jakoś... – urwał, widząc, że kręcę lekko głową. – Jak się czujesz?

- Ja... – zawiesiłam się na chwilę – pogodziłam się już z tym – odparłam z nieznacznie ściśniętym gardłem. – Użalanie się by mi go nie zwróciło, tak? Musiałam wziąć się w garść i zająć wszystkim dookoła. Ściąć parę głów, przygotować na wojnę... Jeśli tylko to, w co wierzymy, jest prawdziwe, kiedyś go znowu zobaczę – uśmiechnęłam się smutno.

Oboje powoli ruszyliśmy z miejsca. Bilbo chwycił mnie pod ramię, stawiając u mego boku niespieszne kroki. Bez jakiegoś konkretnego celu spacerowaliśmy po Rivendell, chcąc chociaż trochę nadrobić zaległości.

- Jak mieszka ci się u elfów? – zagadnęłam.

- Czuję się jak w raju! – przyznał. – Jeszcze bez tych natrętnych kuzynów na karku... Dlaczego nie przeprowadziłem się tu wcześniej?

- Bag End chyba nie było aż takie złe – zauważyłam – No tak, ty uciekłeś do elfów, a jego zostawiłeś, jak ma się Frodo? – zapytałam, wspominając młodego hobbita, którego poznałam na urodzinach dawnego włamywacza.

- Jest to dość złożona opowieść – powiedział wymijająco. – Wątpię, byście w Ereborze wiedzieli, co dzieje się po tej stronie Gór Mglistych, więc chyba trochę was ominęło.

- Zaczynasz mnie martwić, Bilbo – zmarszczyłam brwi.

Westchnął ciężko do siebie, przez co zmierzyłam go jeszcze bardziej podejrzliwym spojrzeniem.

- Frodo jest tutaj – zaczął powoli. – Wraz z trójką swoich przyjaciół ruszył do Rivendell pod koniec września. Kilka dni temu zostali zaatakowani przez Nazgûle na Wichrowym Czubie. Jeden z nich dźgnął go jakimś dziwnym sztyletem, Elrond w ostatniej chwili go uratował.

- Wielki Durinie – sapnęłam. – Jak się czuje?

- Lepiej, lepiej – uspokoił mnie. – Nawet paręnaście minut temu gdzieś go tutaj widziałem z Samem.

- Nazgûle...? – zastanowiłam się. – Skąd tutaj Upiory Pierścienia? – wymamrotałam do samej siebie.

- Przyjechałaś z Thorinem? – zapytał z nadzieją, najwyraźniej nie słysząc moich słów.

Mój ArcyklejnotWhere stories live. Discover now