Rozdział 99: Do Ostatniego Przyjaznego Domu

142 14 14
                                    

***

Zmierzyłam wznoszącą się przede mną aż do chmur Samotną Górę nostalgicznym spojrzeniem. Czy miałam jeszcze do niej wrócić? Czy miałam jeszcze dostać okazję, by ponownie zobaczyć rodzinę i przyjaciół? Nie wiedziałam tego, tak samo jak wszyscy inni. Mogłam jedynie robić sobie złudną jak zwykle nadzieję...

Wraz z każdą upływającą godziną w mojej głowie pojawiało się coraz to więcej wątpliwości. Nie miałam pojęcia, czy dobrze robię, wybierając tę formę zajmowania się królestwem ponad... inną formą zajmowania się królestwem. Mogłam tu siedzieć i mieć je na oku, albo ruszyć gdzieś dalej i dowiedzieć się, co może mu grozić – tym samym móc zabezpieczyć się na wszelki wypadek.

Jak na początek września był to stosunkowo chłodny poranek. Przyjemnie grzał mnie jednak mój bordowy płaszcz podszyty w niektórych miejscach futrem, który powiewał na delikatnym wietrze, podobnie jak moje rozpuszczone włosy. Zerknęłam kątem oka na moją córkę, która już wyszykowana do drogi ładowała swoją ostatnią torbę na kasztanowego kucyka. Grupka krasnoludów, z którymi miałyśmy jechać była już gotowa.

- Wiesz, że średnio przemawia do mnie twoja decyzja – powiedział Thorin, który od dłuższej chwili przyglądał się nam w milczeniu. – Wolałbym, żebyście obie tu zostały.

- Tak, wiem – westchnęłam – Ale jesteś też świadomy, że mało komu możemy teraz ufać, jeśli chodzi o tak ważne sprawy – zauważyłam. – Elrond nie zapraszałby do siebie przedstawicieli tak wielu miejsc bez wyraźnej przyczyny.

Krasnolud nie skomentował moich słów. Każde z nas miało w jakiś sposób słuszność, dlatego ciężko było nam się pogodzić ze zdaniem tego drugiego. Wiedziałam jednak, że nie mogę zostawić tak ważnej sprawy, a po tym, co stało się z Thelinem, nie pozwoliłabym żadnemu z moich dzieci jechać samemu gdziekolwiek.

- Uważajcie w Mrocznej Puszczy – poprosił. – Jeśli naprawdę jest tam tak źle...

- Damy sobie radę – uspokoiłam go. – Legolas przecież nie wyjedzie sam, to oczywiste, że Thranduil przydzieli mu kilkunastu strażników. Do tego orkowie skupiają się w południowej części lasu – dodałam.

- I tak jakoś mnie to nie przekonuje – mruknął.

- Niespecjalnie mnie to dziwi – pokiwałam głową, a kącik moich ust powędrował ku górze. – Pisz, gdyby coś się działo, wrócę jak najszybciej.

- Nawet gdyby nic się nie działo masz wrócić jak najszybciej – zaznaczył.

- Wiem – pokiwałam głową. – Niedługo się zobaczymy. Pilnuj Frerina – poprosiłam.

- Jak zawsze – przytaknął, po czym przyciągnął mnie do delikatnego uścisku.

Na krótki moment oparłam brodę o ramię męża i przymknęłam oczy, napawając się ostatnią naszą wspólną chwilą w najbliższym czasie. Wzięłam wdech, zaciągając się znajomym zapachem ciemnowłosego. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że już za kilka dni okropnie będę za nim tęsknić.

- Kocham cię – przycisnął krótki pocałunek do moich ust.

- Ciebie też – odparłam, jednak nie zdobyłam się na uśmiech.

Na moment ścisnęłam jeszcze dłonie Thorina, traktując ich puszczenie jako ostateczne pożegnanie. Obróciłam głowę nieco w bok i podeszłam do Frerina, który ze smętną miną odchodził właśnie od kucyka swojej siostry. Bez najmniejszego słowa go do siebie przytuliłam, opierając policzek na jego złocistych włosach.

- Możesz przekazać Legolasowi, że ma pilnować Kathrin, bo w przeciwnym razie osobiście go skrzywdzę – powiedział jedynie.

Mimowolnie delikatnie się uśmiechnęłam.

Mój ArcyklejnotWhere stories live. Discover now