Rozdział 43: Gruba impreza

369 18 17
                                    

***

- Nie ruszaj się! - ponownie skarciłam syna, próbując ułożyć mu równo elegancką bluzkę.

Dochodziła powoli dziesiąta rano, a w południe mieliśmy już siedzieć w ratuszu w Dale z mnóstwem gości i uczestniczyć w zaślubinach córki Barda. Tykanie stojącego w kącie zegara coraz bardziej mnie wnerwiało, bo z każdym wydawanym przez wahadło dźwiękiem upływały kolejne cenne sekundy. Jako król i królowa sąsiedniego królestwa wypadało być chwilę wcześniej, a już brońcie bogowie - nie spóźnić się. I ja, i Thorin byliśmy już gotowi co do guzika, ale teraz musiałam się jeszcze pomęczyć z Frerinem, który odziedziczył po mnie skrajną ruchliwość, przez co nie mogłam zmusić go do usiedzenia spokojnie w miejscu przez choćby chwilę. 

- Mamo, wypuść mnie już! - błagał co dwie minuty.

- Jeszcze sekunda, kochanie. - wywinęłam mu końcówki od rękawów, by nie zgrzał się za bardzo.

Biorąc pod uwagę typowo letnią, słoneczną i dosyć mocno ciepłą pogodę, założyłam na siebie przewiewną, luźną sukienkę, uszytą specjalnie na zamówienie z cieniutkiego materiału. Rękawy o jednakowej szerokości sięgały do łokci, gdzie na taką samą długość się rozszerzały, opadając mi swobodnie w powietrzu w połowie przedramion. Nad biodrami kreację zwężał pleciony, beżowy pas, sprawiający wrażenie, jakbym owinęła tam kłos zboża. Sukienka sięgała mi nieco powyżej połowy łydek, więc odsłaniała brązowe czółenka na obcasie wysokości cala, które idealnie nadawały się na gorący dzień, gdyż zrobione były ze skrzyżowanych i przeplecionych ze sobą brązowych pasków, które utrzymywała cienka sznurówka, kończąc but jakieś półtora cala powyżej kostki. Stroju dopełniała nieduża, złota tiara w moich splecionych w dwa luźne warkocze włosach. Zrezygnowałam z biżuterii na rzecz swobodnej zabawy, nie niosącej ryzyka splątania się z kimś naszyjnikiem.

- Arissa! - dotarło do mnie wołanie Thorina, który od dłuższej chwili stał już w drzwiach i rozmawiał z Garinem i Aniką.

- Już idziemy! - odkrzyknęłam mu.

Poprawiłam jeszcze koszulkę Frerinowi, po czym pomogłam zeskoczyć z naszego wysokiego łóżka, i biorąc go za rękę, skierowałam się w stronę wyjścia, narzucając po drodze na ramię torbę z pakunkami. Do Ereboru mieliśmy wrócić dopiero następnego dnia, więc wypadało raczej zabrać ze sobą jakieś ubranie na jutro.

Gdy tylko przekroczyliśmy próg komnaty, mały książę wybiegł do przodu i rzucił się w ramiona taty, który zgrabnie go chwycił i podniósł na ręce. Zamknęłam drzwi na klucz, który wrzuciłam do wewnętrznej kieszeni torby. Uśmiechnęłam się na powitanie do moich przyjaciół, po czym skierowaliśmy się spokojnym krokiem w stronę głównej bramy.

Normalnie Bard nie zaprosiłby przyjaciół jakiejś tam pobliskiej królowej, ale że Fili i Bridget byli parą, nie wypadało nie zaprosić rodziców wybranki księcia. Poza tym zapewnili, że wrócą jeszcze dzisiaj do Góry, żeby nie robić problemu z pokojami. 

Po nieco ponad półgodzinie powolnego spaceru dotarliśmy pod bramę wjazdową do Dale. Po drodze zgarnęliśmy jeszcze kilku przyjaciół, także nasza gromadka kilkukrotnie się powiększyła. Wkroczyliśmy do miasta ludzi, przepełnionego rozbieganymi mieszkańcami. Wszędzie nad uliczkami wisiały girlandy z kwiatów w jasnych kolorach, w powietrzu unosił się cudowny zapach świeżutkich wypieków, a przepełnionej szczęściem atmosfery panującej na każdym kroku nie dało się nie dostrzec.

Kucharze, piekarze do ostatniej chwili szykowali jak najwięcej potraw, by starczyło dla wszystkich, bowiem wstęp na wesele był tak naprawdę wolny, ponieważ samo przyjęcie, wszelkie zabawy i tańce odbywały się na rynku. Jedynie ceremonia miała odbyć się w pomieszczeniu, więc tylko tam ilość zaproszonych była ograniczona. Na potańcówkę mógł zajrzeć każdy, jeśli tylko miał ochotę.

Mój ArcyklejnotWhere stories live. Discover now